Koalicja Lenka nie jest taka jak Wojnara
11 „szabel” to za mało by rządzić miastem. Sięgnięto więc po jeszcze jedną i to z obozu politycznego przeciwnika. Pierwszym testem dla nowego układu sił w radzie będzie sesja budżetowa, do której dojdzie prawdopodobnie dopiero w styczniu.
Połączone siły klubu Razem dla Raciborza i jednego rajcy Oblicz Ziemi Raciborskiej to gwarant poparcia dla pomysłów prezydenta Mirosława Lenka. Jednak już na sesji inauguracyjnej doszło do nieoczekiwanych zwrotów akcji z głosowaniami na zaledwie 11 głosów, gdzie pozostała część rady ma większą siłę przebicia. Jedenastka Lenka jest pewna, ale potrzebuje jeszcze przynajmniej jednego głosu by była skuteczna w walce z opozycją. Tymczasem niezależni radni głosują jak chcą i mogą zablokować plany rządzących. To udowadnia tezę, na którą zwracaliśmy uwagę przed wyborami – prezydent bez większości w radzie jest skazany na łaskę radnych i niedole demokracji. I dowodzi też siły dwóch radnych z komitetu „Czas na zmiany” kojarzonego z Norbertem Miką (Mandrysz i Sokolik). Ich zachowanie może przechylać szalę zwycięstwa w sporach na dowolną stronę.
Pierwsza sesja ciekawie się zaczęła. Lektorem opozycji wybrano młodziutką Zuzannę Tomaszewską, rzec można – idealistkę – bo zaproponowała podział stanowisk funkcyjnych między wszystkich radnych. Jej zdaniem po wyborach prezydenckich raciborska społeczność jest silnie spolaryzowana – na zwolenników i przeciwników Lenka. Pogląd nie do końca się broni, bo trzeba pamiętać, że do wyborów nie poszła większość mieszkańców i nie wiadomo czy nie lubią całej trójki kandydatów (Lenk, Ronin i Wacławczyk) czy tylko któregoś z nich, ale losem miasta nie przejmują się. W dodatku opozycjoniści chyba zapomnieli, że ich lider Dawid Wacławczyk pertraktował z dwiema stronami gry wyborczej. Wpierw spotkał się z Lenkiem, który dał mu „poważną propozycję” (wypowiedź szefa NaM-u na spotkaniu z mieszkańcami w Raciborze). Od prezydenta (z jego konferencji prasowej) wiemy, że była to rozmowa o koalicji w radzie miasta i podziale stanowisk między radnych Wacławczyka (np. Fiołka wiceprzewodniczący, Szczasny szef komisji oświaty – teoretyczne rozważania redakcji). Do porozumienia nie doszło, a Wacławczyk związał się z Ronin, u której miał być wiceprezydentem. W tych okolicznościach domaganie się po przegranej równego traktowania w radzie nie mogło spotkać się ze zrozumieniem koalicji.
Ostatecznie ludzie Lenka wespół z Andrzejem Rosołem (na koniec wytłumaczył, że nie jest radnym od Dawida Wacławczyka tylko wyborców ze swego okręgu) wzięli wszystkie stanowiska jakie przewidziano w statucie. Dziwnie wyglądało wystawianie Leona Fiołki do wszystkich rywalizacji o „stołki” w radzie, nawet w komisji rewizyjnej. Tomaszewska przedstawiła go m.in. jako fachowca od biznesu i wartościowego kandydata. Przegrał wszystko i pobił tym samym niechlubny rekord swego lidera Wacławczyka, który w wyborach poniósł potrójną klęskę (I i II tura w prezydenckich oraz głosowanie na przewodniczącego rady powiatu). Fiołka goryczy przegranej zaznał aż pięć razy.
Zaskoczeniem są nowi szefowie komisji gospodarki i oświaty. Marcin Fica kojarzony z „mrówczą pracą” wyłapywania usterek służb komunalnych powinien się odnaleźć w nowej roli, ale Paweł Rycka o ile zna się dobrze na działalności sportowej to z tematyki oświatowej i kulturalnej czekają go korepetycje. Funkcje dla Jana Wiechy (budżet) i Wiesława Szczygielskiego (rewizyjna) wydają sie być naturalne mając na uwadze ich kwalifikacje i doświadczenie.
Z naszych informacji wynika, że bliski wejścia do prezydium rady, na fotel II wiceprzewodniączego był Michał Woś. W ostatnim momencie zrezygnował z oferty jaką złożył mu Mirosław Lenk. – Szkoda, bo byłby pomostem między starą a nową radą – ocenił włodarz Raciborza.
(ma.w)