Piórem naczelnego
Mariusz Weidner - Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Kolega przypomniał mi jak w przeszłości chodziło się na zakupy do ścisłego centrum. Pracował w Niemczech, zjeżdżał na weekendy i zarobione euro wydawał w sklepach na Długiej. Tam można było kupić markowe dżinsy i zjeść hot doga w barze o francuskiej nazwie. Ale nie tylko Długa przyciągała klientów. Kolega chodził też na targowisko. Po nowe ciuchy, popularną muzykę albo zdrowe jedzenie. Parkował na Długiej albo przy targu i szedł robić zakupy. No właśnie – parkował. Mimo że nie powodzi mu się gorzej to już nie pamięta kiedy odwiedzał sklepy na rynku i w okolicy, a na targowisku nie był przez lata. Może to przez supermarkety i sieciówki? Mówi, że zniechęciło go żądanie opłat za postój. Nigdzie, gdzie by nie pojechał na zakupy, nie chcą od niego pieniędzy. Tymczasem w centrum nie ma innego obrazka niż ten, na którym parkingowy podchodzi i czeka na zapłatę. Pamiętam reakcję starszego kierowcy, gościa z Niemiec, który płacił parkingowemu tłumacząc sobie, że trzeba dać coś człowiekowi, który tak wystaje w mroźny dzień. Tylko on nie bierze pieniędzy za to, że marznie, ale dlatego, że jest żywym parkomatem. On nie prosi o jałmużnę tylko pobiera należność za komfort zatrzymania auta blisko centrum. Kojarzy się przyjezdnym zupełnie inaczej. Jak połączyć ogień z wodą, czyli zlikwidować strefę płatnego parkowania bez uszczerbku dla korzyści jakie dała – pracy dla niepełnosprawnych i porządku w parkowaniu? Bo bez dwóch zdań jej likwidacja może tylko pomóc rodzimemu handlowi, czego zresztą oczekuje się od władzy samorządowej. Został miesiąc aby najlepsi synowie miasta, jak mówi się o radnych, przemyśleli swoją decyzję w sprawie strefy. Będą pasywni – dostanie się im od handlowców; zniosą strefę – zostaną likwidatorami miejsc pracy dla ludzi, którzy nieprędko ją znajdą. Muszą znaleźć prawdziwie złoty środek, a na razie nic się nie błyszczy na drodze do rozwiązania problemu.