Chcesz żyć 99 lat? Wszystko w rękach Boga
Kobyla. 21 stycznia pani Agnieszka Grycman obchodziła 99 urodziny. Mieszkankę Kobyli odwiedził wójt Grzegorz Niestrój z upominkami i dyplomem. My rozmawialiśmy z jubilatką nieco później z powodu choroby, która ją dręczyła.
Agnieszka urodziła się w Kobyli i była jednym z 11 rodzeństwa w domu Mańków. – Czasy dzieciństwa to była bieda. Mieściliśmy się wszyscy w dwóch izbach. Spaliśmy na ziemi – wspomina. Ojciec rodziny pracował na kopalni w Pszowie, gdzie musiał chodzić pieszo. Transport publiczny w Kobyli wtedy nie istniał, do wioski prowadziły tylko drogi polne. Matka rodziny zajmowała się wyrobem mioteł, które następnie sprzedawała w Raciborzu. Rodzina nie miała swojego pola. Dzieci pomagały rodzicom zbierając latem w lesie maliny i borówki. Owoce sprzedawali później w mieście. – Do jedzenia mieliśmy chleb cienko pomazany smalcem – opowiada 99-latka. Pomimo biedy Mańkowie wysłali dzieci do szkoły, gdzie otrzymały podstawowe wykształcenie.
4 lata zalotów
Gdy nadeszła druga wojna światowa Agnieszka była już mężatką. Jej mąż Alojzy mieszkał w Brzeziu. Młoda dziewczyna pracowała w (istniejącym jeszcze kilka lat temu) barze na Dębiczu. Tu ich ścieżki się zbiegły pierwszy raz, choć Alojzy był znany ze wstrzemięźliwości.
Ojciec jedenastki dzieci niechętnie widział zalotników i kiedy tylko mógł to ich przeganiał. O Alojzym mówił jednak, że nawet gdyby z nieba leciały pioruny, to Grycman i tak przyjdzie do Agnieszki. Rzeczywiście, wychodził sobie żonę po czterech latach randkowania. Pierwsza córka urodziła im się w 1939 r. kolejne w 1941 i 1944. Część wojny Alojzy spędził w niemieckim wojsku, na statku. Agnieszka wychowywała w tym czasie dzieci. W 1948 r. urodził im się syn. Wszyscy mieszkali w jednym domu z babcią (matką Agnieszki) i dwoma ciotkami. Ciotki te zostały pannami, do czego przyczynił się m.in. ich ojciec.
W 1960 r. Grycmanowie wybudowali dom. Gdy czwórka dzieci dorosła, pani Agnieszka znalazła pracę w garbarni na Brzeziu. Wcześniej dorabiała w polu u gospodarzy, którzy za jej pracę płacili w naturze.
Rodzina to radość
Dopóki zdrowie nie zaczęło dokuczać jubilatka lubiła czytać, oglądać telewizję, spacerować. Długo była samodzielna. Dziś problemy ze zdrowiem nie dają jej spokoju i większość spraw ją męczy. Nadal jednak obowiązkową lekturą są ogłoszenia parafialne.
99-latka doczekała się 9 wnucząt, 20 prawnucząt i 4 praprawnucząt. Choć większość z nich mieszka za granicą, to o wszystkich pamięta! – To co sprawiało mi w życiu najwięcej radości to właśnie rodzina. Mój mąż też był dobrym człowiekiem – mówi jubilatka. Swoją długowieczność tłumaczy prosto: dobre zdrowie.
Dziś pani Agnieszka mieszka z córką, która się nią opiekuje. – Żyję za długo. Pan Bóg chyba o mnie zapomniał – mówi z lekkim uśmiechem. My życzymy jubilatce kolejnych lat wśród rodziny i aby choroba jej przestała dokuczać.
Marcin Wojnarowski