Złośliwy przegląd miesiąca
Bożydar Nosacz
Jak zaradzić się na śmierć
Kraj Rad (dla młodych - tak nazywano kiedyś Związek Sowiecki) na szczęście dawno się rozpadł, ale oto jest szansa na narodziny Miasta Rad. To zaszczytne miano ma szansę wywalczyć Racibórz, w którym oprócz zwykłej Rady Miasta, mamy też Młodzieżową Radę Miasta, Radę Seniorów, wkrótce prezydent Mirosław Lenk powoła Radę Gospodarczą, a radna Anna Szukalska domaga się utworzenia Rady Działalności Pożytku Publicznego. W przygotowaniu podobno są oddolne petycje o powołanie Rady Mańkutów, Rady Przeciwników Psich Kup i Rady Promocji Pisuarów dla Kobiet. Do tej pory słowo „zaradzić” znaczyło w języku polskim „znaleźć sposób, wybrnąć z trudnej sytuacji”. Ale w Mieście Rad będzie szansa na wzbogacenie języka polskiego o nowy związek frazeologiczny: „zaradzić się na śmierć”. Czyli radzić tak długo i z tak dużą liczbą gremiów, że nie starczy już czasu na jedzenie, picie, rządzenie miastem, pobieranie diet, a nawet odpowiadanie na interpelacje Anny Ronin.
Apel do wójta – ogrodnika
Radny Artur Osak wytknął wójtowi Rudnika Alojzemu Pieruszce kiepską jakość gminnej strony internetowej, która w ubiegłorocznym rankingu Wydawnictwa Nowiny została oceniona najgorzej w regionie. Wójt jest sceptyczny co do jej modernizacji, gdyż jego zdaniem „dorysowanie kwiatków na stronie niczego nie zmieni”. Skoro wójt nowych kwiatków sadzić nie chce, to przyjrzyjmy się jak uprawia te, które już na niej kwitną. Szczególnie interesujący jest klomb pod tytułem „Biuletyn Informacji Publicznej”. Można się tu dowiedzieć, że ostatnie zarządzenie wójt wydał 31 sierpnia 2012 r., ostatnie wybory w Rudniku odbyły się w 2011 roku, ostatni konkurs na stanowisko urzędnicze był w kwietniu 2013 roku (z niewiadomym rozstrzygnięciem!), a obwieszczenia w dziale „Aktualności” kończą się w październiku 2013 roku. Takich „ładnych kwiatków” jest znacznie więcej. Może by im chociaż zmienić wodę?
Melisa zamiast komisji
Raciborski radny Piotr Klima jest zasłużonym miejskim społecznikiem i basta! Ale okazuje się, że nawet w szarfach od wieńców dziękczynnych za zasługi można się tak zaplątać, że traci się orientację, gdzie kończy się działalność na serio, a zaczyna kabaret. Przeczytałem w Nowinach Raciborskich list radnego, w którym zapowiada dążenie do powołania w radzie miejskiej Komisji Etyki, która miałaby się zająć m.in. pyskówkami pomiędzy radnymi. Wprawdzie samorząd Raciborza w swej 25-letniej historii jakoś sobie bez niej radził, ale widać nigdy wcześniej nie musiał tak dramatycznie chronić skarbu w postaci „dobrego imienia” radnego Klimy. Przypomnijmy, że niedawno próbował go publicznie zbrukać inny radny-senior czyli Janusz Loch. Nieśmiało proponuję radnemu (tudzież innym potencjalnym klientom niedoszłej komisji), żeby zamiast wywalać kilka tysięcy złotych rocznie na diety dla członków kolejnego organu rady miasta, najpierw popili ziółek na uspokojenie. Z rabatem na „kartę seniora” melisa albo rumianek wyjdą miesięcznie najwyżej kilka złotych na łebka…
„Roczek” nieudolności
Postulat radnego powiatowego Artura Wierzbickiego, żeby ustawić tablice promujące raciborski zamek, właśnie świętuje „roczek”. Z obietnic nie wywiązał się były starosta Adam Hajduk, a obecny Ryszard Winiarski też ma pilniejsze sprawy na głowie. Nieustępliwy radny wytyka władzom, że w tym czasie zdążyły się pojawić tablice reklamujące m.in. aquapark i park krajobrazowy w Rudach, a budowla, na której remont powiat wybulił grube miliony dalej pozostaje bez drogowskazów. Sprawa jest rzeczywiście dziwna, więc tym chętniej podsuwam radnemu Wierzbickiemu kolejny trop do śledztwa na temat przyczyn blokady. Podobno żaden tłumacz języka niemieckiego nie chce się podjąć przetłumaczenia nazwy „Zamek Piastowski” na język niemiecki…
Chcecie tablety – oddajcie diety
Zastanawiam się w jakim celu radni pobierają diety. Bo skoro jest to działalność społeczna, a nie zarobkowa, to pieniądze, które otrzymują w formie diet powinni chyba przeznaczać na pokrycie dodatkowych kosztów, które ponoszą w związku z pełnieniem społecznych funkcji. Tymczasem czytam o propozycjach, aby z pieniędzy publicznych fundować im tablety, na których oni łaskawie będą czytać dokumenty urzędowe, ewentualnie też głosować podczas sesji. Taki tablet można bez problemu kupić za równowartość jednomiesięcznej diety i wystarczy on na całą kadencję. Rozumiem, że niedawne gadanie o oszczędnościach to była taka pokazówka dla plebsu, a teraz, ponad podziałami partyjnymi, zrobimy skok na publiczną kasę?
Otwarcie schroniska dla świata politycznego
Władze partii PiS przez ostatnie lata miały Racibórz w…głębokim poważaniu. Może dlatego coś tak oczywistego, jak otwarcie biura posła Czesława Sobierajskiego i europosła Bolesława Piechy zostało określone pompatycznie, jako „od dawna oczekiwane zdarzenie w świecie politycznym Raciborza” (Józef Gadzicki). Biuro jak biuro, ale przy okazji dowiedzieliśmy się, że Racibórz ma jakiś „świat polityczny”. I to jest prawdziwy hit, bo do tej pory myślałem, że mamy tylko polityczny półświatek! Oczywiście zbieżność „wydarzenia” z majowymi i jesiennymi wyborami jest przypadkowa, a nieobeznani w świecie pozapolitycznym posłowie o istnieniu Raciborza dowiedzieli się dopiero od tegorocznego zajączka wielkanocnego.
Prezydium liczne, ale z liczeniem siara
W kuluarach sesji rady miejskiej Raciborza padła ponoć nieśmiała propozycja, aby poprosić byłego przewodniczącego Tadeusza Wojnara o przeprowadzenie szkolenia dla obecnego prezydium. Przedmiotem treningu miałyby być dyscyplinowanie radnych i takie prowadzenie obrad by rajcy zdążyli do domów na serial „Świat według Kiepskich”. Tymczasem, jak donoszą Nowiny Raciborskie, obecne szefostwo rady miejskiej nie potrafi nawet prawidłowo policzyć głosów, mimo że w trójkę ma aż 30 paluszków u rąk, a głosujących radnych może być maksymalnie 23. W związku z powyższym pozwalam sobie przedstawić wyciąg z ministerialnego programu nauczania dla uczniów klas pierwszych szkoły podstawowej. W rubryce „oczekiwane osiągnięcia ucznia” czytamy m.in.: uczeń przelicza różne obiekty, odróżnia liczenie poprawne od błędnego, liczy od danej liczby w zakresie co najmniej 20. Może ktoś z prezydium miałby w rodzinie syna, córkę albo wnuczka w tym wieku i wziąłby go raz w miesiącu do pomocy?
Długi jak trupy
Jak donoszą Nowiny Raciborskie, wypadają kolejne trupy z szafy z napisem „Długi miasta Krzanowice”. Gmina ma aktualnie trzy poważne procesy sądowe i, gdyby je przegrała, musiałaby zapłacić prawie 4 mln zł. Tym samym dług Krzanowic wzrósłby do ok. 13,5 mln zł czyli kwoty niewiele mniejszej niż ich roczne przychody. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że aż do wyborów mało kto wiedział o procesach, a okoliczności powstania najgrubszej spornej sprawy są dość niejasne. Wtajemniczeni wieszczą, że ani obecny wójt – Andrzej Strzedulla, ani poprzedni – Manfred Abrahamczyk szybko nie zaznają spokojnego snu. Tyle, że każdy z innego powodu…