Piórem naczelnego
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
O radnych mówi się, że są najlepszymi synami miasta. Wiadomo, że matka – ziemia raciborska – kocha swoje dziecko nawet gdy to nie imponuje bystrością. Z dużą dozą wyrozumiałości musi traktować obecny skład samorządu. Wyciągam taki wniosek po obserwacji ostatniej sesji. Zajmowano się tam, z niemałymi emocjami: wypożaczalnią rowerów, nazwą ulicy ochrzczonej Senatorską zamiast Poziomkowej, a także dokręcaniem śruby w siłowni pod chmurką. Tematy zrozumiałe dla przeciętnego zjadacza chleba, ale takowi przecież nie zasiadają w radzie, która decyduje o losach Raciborza. Na ludzi tych postawiły setki wyborców z ich okręgów wyborczych i ci reprezentanci muszą być w jakiś sposób lepsi od reszty. Gdy o tym myślę, to spojrzenie w przyszłość napawa grozą, bo poziom zainteresowania się poważnymi problemami miasta raczej nie wchodzi w ich zakres kompetencji. Spośród 23 radnych obecnych na sesji żaden nie zainteresował się problemami spółki miejskiej – Przedsiębiorstwa Komunalnego – które musi rozwiązać problem z wypłatą dodatkowych 1,2 mln zł dla załogi. Napisaliśmy o tym przed tygodniem na pierwszej stronie. Bagatelizować temat nie wypada, bo to nie byle jaki wydatek. Temat przeszedł przez sesję bez echa. Rozgorzała za to dyskusja o wypożyczaniu rowerów, sprawie wartej 24 tys. zł, gdzie pojedynczy sprzeciw wywołał reakcję siedmiu członków rady i prezydenta. O problemy w PK nikt prezydenta nie spytał, choć ten wspomniał w raporcie ze swych zajęć, że rozmawiał z zarządem spółki. O czym? To nie ciekawiło żadnego z rajców. Prezes PK był obecny na sesji do późnych godzin nocnych. Także nikt z rady nie chciał jego wystąpienia. Dyskutować o sprawach prostych jest łatwo. Pochylić się nad problemem dotyczącym miejskiego zakładu pracy dla ponad 100 osób – jak widać nie.