Ratunek czy wyrok? Ważą sie losy RCKiK
Po wizycie wiceminister zdrowia w centrum krwiodawstwa o jego przyszłości trudno mówić w jasnych barwach.
Imponujący obiekt przy ul. Sienkiewicza jest solą w oku Ministerstwa Zdrowia. Przekazało na jego budowę 13 mln zł. Inwestycja pochłonęła trzy razy więcej pieniędzy i wpędziła RCKiK w kłopoty. Wieloletnia dyrektor Maria Wiecha odeszła ze stanowiska. Oficjalnie z powodu stanu zdrowia, nieoficjalnie – bo były problemy z rozliczeniem budowy nowej siedziby. Wykonawcy do dziś bezskutecznie domagają się zapłaty za swe usługi. Następcę Wiechy miano wybrać w pierwszym kwartale tego roku. Nie ma go do dziś. Jednostką kieruje tymczasowo jej zastępczyni Agnieszka Wilczyńska.
Ponieważ RCKiK zakończył poprzedni rok wysoką stratą finansową, będąc na minusie 7 mln zł, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zaczął szukać rozwiązań na wyprowadzenie jednostki na prostą. W Waraszawie wymyślono, że Racibórz połączy się z centrum krwiodawstwa w Katowicach, które w 2014 roku wypracowało zysk. Pieniędzy wystarczy by pomóc finansowo raciborskiej placówce. Plany są nieoficjalne, ale wieści o nich szybko rozniosły się w środowisku. Podobno jest już nawet znana data połączenia centrów – od stycznia przyszłego roku. Gdy te informacje poznano w Raciborzu na miejscową kadrę padł blady strach, bo dotąd stosunki z RCK Katowice były co najwyżej chłodne.
Pracownicy napisali m.in. do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza i posła PO Henryka Siedlaczka. Początkowo apele przeszły bez echa ale 3 czerwca ten ostatni sprowadził do Raciborza podsekretarza stanu Annę Łukasik. – Odbyłem rozmowę z pracownikami i ustaliłem, że porozmawiamy o przyszłości centrum w gronie specjalistów. Nastroje pracowników są poważne – mówi Siedlaczek. „Czapkował” u ministra Arłukowicza i jego zastępcy Sławomira Neumanna. Efektem był przyjazd do RCKiK wiceminister Łukasik.
Co ciekawe, ta wizyta owiany był tajemnicą. Wcześniej gdy wysoki rangą urzędnik wybierał się do Raciborza poseł Siedlaczek informował media w mieście i regionie, urządzał krótkie konferencje prasowe. – To wstępne rozmowy. Pani minister przyjedzie bez wypracowanego stanowiska – tłumaczył w przeddzień wizyty i wykluczał spotkanie z mediami.
Siedlaczek nie przewidział, że pracownicy RCKiK poinformują o wizycie z ministerstwa byłą dyrektor Marię Wiechę. Występują wszędzie zbiorowo, proszą by ich nie fotografować i nie podawać danych w wypowiedziach. Wiecha zdecydowała się porozmawiać z wiceminister telefonicznie i chciała osobiście gdy ta była w Raciborzu (do czego jednak nie doszło). Nasza redakcja także dowiedziała się swoimi kanałami o przyjeździe A. Łukasik i towarzyszyła wiceminister już przy wejściu do gmachu krwiodawstwa. Poseł i przedstawicielka ministerstwa zmienili wtedy front i zdecydowali się opowiedzieć czemu służyła wizyta i jakie rozmowy przeprowadzono na temat przyszłości centrum. Relacjonowaliśmy to na portalu nowiny.pl. Powiedziała nam m.in., że połączenie z Katowicami da gwarancje zatrudnienia pracownikom RCKiK i posłuży lepszemu wykorzystywaniu krwi zebranej w regionie na potrzeby całego Śląska.
W spotkaniu uczestniczył prezydent Raciborza Mirosław Lenk. Deklaruje „walkę do upadłego” o utrzymanie RCKiK w Raciborzu w jego obecnym statusie. Wiceminister Łukasik przyjęła jego zaproszenie na spotkanie w ciągu dwóch tygodni, a w środę prezydent będzie rozmawiał z A. Wilczyńską. – Problemem nie jest sytuacja bieżąca, bo wyniki finansowe z pierwszych miesięcy tego roku poprawiły się – uważa Mirosław Lenk.
W tym samym tonie wypowiada się Siedlaczek. – Spotykam się wkrótce z ministrem Arłukowiczem by przekonać go do utrzymania raciborskiego RCKiK w jego obecnej formie funkcjonowania. Będziemy wszyscy bronić jego status quo – zaznacza polityk.
Sprawa przypomina walkę Raciborza o utrzymanie w mieście komendy Straży Granicznej. Wymagała lobbowania w Warszawie w najwyższych kręgach rządowych. Do stolicy jeździli szef rady, prezydent i miejscowi parlamentarzyści. Wtedy się udało, teraz także potrzeba determinacji władz miasta i nie tylko.
Wiceminister Łukasik zobowiązała p.o. dyrektora Agnieszkę Wilczyńską do przedstawienia programu naprawczego i poszukania oszczędności w funkcjonowaniu RCKiK. W następnym numerze planujemy artykuł o bieżącej kondycji centrum.
Mariusz Weidner
PS. Do Ministerstwa Zdrowia wysłaliśmy 2 czerwca zestaw pytań dot. sytuacji RCKiK w Raciborzu. Przed publikacją tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Wiecha: Nie wierzę w gwarancje
Poprzednia dyrektor centrum Maria Wiecha wątpi czy po połączeniu placówek w Raciborzu nadal będą funkcjonować laboratoria. – Przecież jest centralizacja badań, takie są unijne standardy – mówi. – Gwarancji zatrudnienia moim zdaniem nie będzie. Pracownicy dostaną propozycje, ale w całym okręgu podlegającym pod Katowice czyli np. Cieszynie czy Jastrzębiu. Nie każdego będzie stać na takie dojazdy – zaznacza M. Wiecha, która z RCKiK była związana przez 35 lat. Obawia się, że połączenie z Katowicami zapoczątkuje likwidację RCKiK. Boi się też utraty zaufania honorowych dawców krwi. – W wielkich centrach dawcy są anonimowi u nas byli i są rodziną – oznajmia.
Strach zatrudnionych
– Nie domagaliśmy się podwyżek przez ostatnie 5 lat. Wzięliśmy na siebie część kosztów inwestycji w nową siedzibę – napisali pracownicy RCKiK do ministra Arłukowicza, premier Ewy Kopacz i sejmowej komisji zdrowia. Kopię listu otrzymaliśmy od nich. Krytykują w piśmie poprzednią dyrektor (m.in. za „autorytarne i niewłaściwe decyzje”) i obarczają ją winą za problemy finansowe placówki. Chwalą za to jej zastępczynię, którą – jak podkreślają – przyjęto „z ogromną nadzieją”. W obliczu informacji o połączeniu RCKiK z RCK Katowice zatrudnieni obawiają się likwidacji miejsc pracy dla wysokokwalifikowanego personelu. Zapewniają, że sytuacja finansowa jest „czasowo niekorzystna” i apelują o wstrzymanie wszelkich kroków mających na celu łączenie centrów. – Zyskamy czas na wdrożenie zmian, które poprawią obecną sytuację – zapewniają. List podpisali pracownicy z Raciborza oraz trzech oddziałów terenowych.
Czarny scenariusz dla RCKIK
Takie problemy przewidują pracownicy RCKiK w przypadku połączenia z katowicką jednostką:
• Centralizacja krwiodawstwa nie będzie sprzyjała propagowaniu honorowego krwiodawstwa.
• Spadnie pobór krwi. Ucierpią pacjenci szpitali, które zaopatruje w krew RCKiK.
• Odległość między centrami w Raciborzu i Katowicach będzie utrudniać specjalistyczne konsultacje związane z doborem składników krwi do przetoczenia.
• Utrudniony będzie nadzór merytoryczny nad krwiolecznictwem w oddziałach szpitalnych.
• Powiększy się już i tak ogromna strata środków publicznych spowodowana oddaniem do użytku nowego budynku, który wzniesiono dla specjalistycznych funkcji związanych z pobieraniem i przetwarzaniem krwi.
RCKiK działa w obecnej postaci od 1999 roku i obejmuje działaniem ziemie: raciborską, rybnicką, wodzisławską, jastrzębską i żorską. Nadzoruje działalność 30 klubów Honorowych Dawców Krwi. Należy do krajowej czołówki w poborze krwi. W 2007 roku rozpoczęto rozbudowę siedziby centrum. Miała potrwać 2 lata i kosztować 8 mln zł . Koszt inwestycji wzrósł po roku do 19 mln zł a ostatecznie wyniósł 30 mln zł. Różnice pokrywało RCKiK z wypracowanych zysków.
(dane z listu pracowników do ministra Arłukowicza)