Tutaj trzeba konsekwencji
Z wójtem Nędzy Anną Iskałą o złych skojarzeniach, budowie lotniska i rowerowym połączeniu z Raciborzem rozmawia Mariusz Weidner
– Nazwa gminy kojarzy się nieodłącznie ze słowem „uboga”. Pani na pewno nie zgadza się na takie powiązania?
– Przy każdej okazji staramy się nazwę naszej miejscowości przekuć w intrygujący, marketingowy element. Nędzę, przy okazji różnego rodzaju imprez czy działań promocyjnych, łączymy w jednym zdaniu ze słowem „bogata”. I tak wychodzą nam „Nędza... na bogato!”, „Czym Nędza bogata”, czy „Nędza tańcem bogata”. Wywołuje to uśmiech na twarzy, łatwo wpada w pamięć, a co najważniejsze, Nędza nie wydaje się już taka uboga. Oczywiście, nie zgadzam się z tymi skojarzeniami. A najlepszym dowodem na to, że jest inaczej, są ludzie, którzy decydują się właśnie do nas sprowadzić, właśnie tutaj zbudować dom i to z naszą gminą związać swoją przyszłość. Cieszę się, że taka Nędza im odpowiada.
– Gmina stanowi zaplecze wypoczynkowe dla dużych sąsiadów: Raciborza, Rybnika i Gliwic. Czy ten kierunek nadal będzie rozwijany?
– Nędza jest nie tylko zapleczem wypoczynkowym, ale i noclegowym. Coraz więcej mieszkańców miast regionu decyduje się u nas osiedlić. Doceniają spokój, ciszę i piękną przyrodę, a jednocześnie dogodny dojazd do większych ośrodków. Na naszym terenie już teraz działają świetne ośrodki wypoczynkowe, popularne wśród gości z całego regionu. Marzy mi się jeszcze rozwój bazy agroturystycznej.
– Gdyby przyszło pani wybrać jedną z trzech dziedzin życia: gospodarka, turystyka i kultura, to na którą postawiłaby w kontekście planów rozwojowych gminy?
– Każda z dziedzin jest istotna, ale w przypadku małych gmin na każdą z nich kładziony będzie inny nacisk. Np. gospodarka w niewielkich miejscowościach nigdy nie będzie się wiązać z dużym przemysłem, chociażby ze względu na brak odpowiedniej ilości terenu, na którym mógłby zostać zlokalizowany. Możemy za to troszczyć się o mniejszych przedsiębiorców, którzy również dają miejsca pracy, a co ważne – podatki płacą na miejscu. Naszą gminę dodatkowo ogranicza na tej płaszczyźnie program Natura 2000, który uniemożliwia lokowanie w jego granicach ciężkiego przemysłu. Nasz teren inwestycyjny może więc dopuszczać jedynie przemysł nieuciążliwy.
– Czyli turystyka i kultura mają przewagę nad gospodarką?
– Przejeżdżając główną drogą przez naszą gminę, mijamy nasze pierwszoplanowe atrakcje turystyczne: rezerwat przyrody „Łężczok”, tereny rekreacyjne „Babiczok”, zlokalizowane w otoczeniu lasów ośrodki wypoczynkowe. Miejsca te niezmiennie przyciągają zarówno samych mieszkańców gminy, jak i turystów z całego regionu. Jest gdzie odetchnąć i smacznie zjeść.
– Ponad połowę powierzchni gminy zajmują lasy. To atut czy problem dla Nędzy?
– To atut. Lasy czynią naszą gminę jedną z najczystszych w województwie. Mamy czym oddychać, a poza tym, uśmiechnę się, zieleń działa przecież uspokajająco. My, mieszkańcy, przyzwyczailiśmy się już do tego, dopiero goście z miast często uświadamiają nam jaki mamy skarb. Minusy też oczywiście są. Chociażby dzikie zwierzęta, które wyrządzają w gospodarstwach szkody. Współpracujemy w tym zakresie z kołami łowieckimi.
– Piknik majowy to imprezowa wizytówka Nędzy w regionie. Wydaje się jednak, że jedyny w ciągu roku. To dobrze czy źle?
– Faktem jest, że trzydniowy Festyn Majowy jest naszą największą imprezą. Gmina zaczęła go organizować jeszcze za wójtowania Andrzeja Chroboczka, a w miarę upływu lat urosła do wydarzenia o zasięgu ponadregionalnym. Na dużej scenie od lat występują największe gwiazdy z Polski i zagranicy. Impreza przyciąga tłumy z całego województwa, ludzie czekają na nią cały rok. Pierwsze dni maja chcą spędzać właśnie u nas. Festyn stał się wizytówką naszej gminy. Ludzie nawet z daleka mówią: Nędza? Majówka! Oczywiście festyn nie jest jedynym wydarzeniem w ciągu roku.
– Co w takim razie jeszcze poleciłaby pani kulturalnego w Nędzy?
– Organizacje, stowarzyszenia, kluby sportowe, sołectwa organizują przeróżne imprezy – i o charakterze lokalnym, i wykraczające poza granice gminy. Z tym co mamy najlepszego wychodzimy też na zewnątrz. W ubiegłym roku na Zamku Piastowskim w Raciborzu zorganizowaliśmy piknik „Czym Nędza bogata”. W jednym miejscu i o jednej porze mogli się zaprezentować lokalni artyści, ludzie z pasją, rękodzielnicy, przedsiębiorcy. Tego dnia zamkowy dziedziniec odwiedziło kilka tysięcy gości! To dla nas świetna promocja. Mamy nadzieję, że piknik uda się organizować każdego roku. Kultura to dla nas również wyjazdy naszych mieszkańców np. do teatru, czy opery, które dofinansowujemy.
– Samorządy zabiegają o inwestycje zewnętrzne by przemysł dał miejsca pracy mieszkańcom. Czy Nędza też włącza się w ten nurt? Jakie działania podejmuje i z jakim skutkiem?
– W planie zagospodarowania miejscowego mamy tereny przeznaczone pod nieuciążliwy przemysł. Na inny nie możemy, a nawet nie chcemy sobie pozwolić. Część działek inwestycyjnych znalazło już nabywców, przedsiębiorcy przygotowują się do realizacji swoich przedsięwzięć. Obecnie, ponieważ tereny przemysłowe znajdują się na pograniczu dwóch sołectw, chcemy dokonać zmian w planie zagospodarowania przestrzennego, tak, by funkcjonowały nie tylko w sołectwie Babice, ale również Nędzy.
– Coraz bliżej do skorzystania z nowej perspektywy unijnych dotacji. Dotyczy one m.in. sfery Odnawialnych Źródeł Energii (OZE). Czy Nędza planuje skorzystać z tych pieniędzy?
– Odnawialne źródła energii w pewnej części są w naszej gminie już wykorzystywane. Wielu mieszkańców zdecydowało się zainstalować na dachach swoich domów solary, korzystając przy tym z dofinansowania Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. W wielu domach pojawiają się też pompy ciepła. Na terenie gminy w wielu miejscach działa oświetlenie hybrydowe wykorzystujące energię słońca. Oczywiście, jeśli tylko pojawi się możliwość sięgnięcia po unijne pieniądze w zakresie finansowania OZE, chętnie tę szansę wykorzystamy, zapewne przede wszystkim skupiając się na wykorzystaniu energii słońca. Farmy fotowoltaiczne mogłyby zostać zlokalizowane chociażby na naszych terenach inwestycyjnych. Niestety, inwestycją, której nie będziemy mogli dać zielonego światła, to wiatraki. Stawy „Łężczoka” są siedliskiem ptactwa, co wyklucza lokowanie farm wiatrowych na naszym terenie.
– Były premier Donald Tusk parę miesięcy temu posługiwał się w kampanii wyborczej informacją o lotnisku w Nędzy. Jak pani wójt odebrała te słowa? Na jakim etapie jest ten pomysł?
– Stowarzyszenie Lotnictwa Sportowego Ziemi Raciborskiej czeka obecnie na rejestrację lotniska w urzędzie lotnictwa. Będzie ono przeznaczone dla małych konstrukcji lotniczych. Znajduje się na grobli pomiędzy dwoma wyrobiskami pożwirowymi na terenie „Babiczoka”. Ludzie pytają, są zaskoczeni, przyjeżdżają zobaczyć. Jak widać, pod wrażeniem był sam premier. Możemy się tylko cieszyć z takiej promocji!
– Od lat mówi się o ścieżce rowerowej między Raciborzem a Nędzą, Szymocicami. Na ile realny jest ten projekt?
– Chodzi o ścieżkę rowerową, która prowadziłaby nasypem dawnej wąskotorówki – zaczyna się w Markowicach i prowadzi przez Babice, Szymocice, aż do Rud. Inwestycja jest wieloetapowa. Na samym początku konieczne było przejęcie wąskotorówki przez PKP, bo to osobne majątki. To udało się już zrobić. My wystąpiliśmy do PKP o nieodpłatne przekazanie tego terenu na rzecz Gminy. Kolej długo się wahała. Niedawno pokazało się światełko w tunelu – PKP jest skłonne teren przekazać pod warunkiem, że Gmina przeznaczy go na cele transportowe. Następnie okazało się, że teren objęty jest nadzorem konserwatorskim. Obecnie chcemy doprowadzić do spotkania z panią konserwator, najlepiej w terenie, tak, by mogła na własne oczy się przekonać, że z wąskotorówki właściwie nie zostało już ani śladu. Zależy nam na rezygnacji z opieki konserwatorskiej, co z kolei umożliwi nam, jako już właścicielom, ubieganie się o środki zewnętrzne na budowę ścieżki.
– To już trzecia pani kadencja w samorządzie. Jakie cele stawia sobie samorządowiec na tym etapie służby dla Małej Ojczyzny?
– Są decyzje, których podjęcie wymaga niemałej odwagi. Nie brakuje mi jej, jeśli wiem, że działam w słusznej sprawie i to nawet jeśli nie wszyscy się z tym zgadzają. To naturalne, że są sprawy, które będą budzić społeczne niepokoje, ale to nie znaczy, że można sobie pozwolić na opieszałość. Są rzeczy, które po prostu trzeba zrobić i tyle. Takie podejście sprawiło, że my pewne sprawy mamy już za sobą, a inne Gminy dopiero muszą się z nimi uporać. Na każdym dokumencie podpisuję się ja, więc biorę za to całkowitą odpowiedzialność. Są również zadania, które wymagają kontynuacji, np. budowa kanalizacji. Zdaję sobie sprawę, że realizacja będzie trwała jeszcze długie lata. Tutaj potrzeba konsekwencji.
– Dziękuję za rozmowę