Mówią na mnie Mourinho
Mateusz Skwirut to młody trener z Pawłowa, który w ostatnich trzech sezonach doprowadził juniorów piłkarskiego klubu LKS 1908 Nędza do mistrzostwa podokręgu Racibórz. Jest również pierwszoplanowym bramkarzem drużyny seniorskiej tego klubu grającego w klasie okręgowej. Choć ma dopiero 25 lat, to już wiele osiągnął w lokalnym środowisku piłkarskim. Z ambitnym trenerem rozmawiał Maciej Kozina.
– Jak dużym sukcesem jest dla trenera zdobycie trzech mistrzostw podokręgu z rzędu?
– Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że bazujemy w głównej mierze na chłopakach z Nędzy, a kadrę uzupełnia zazwyczaj dwóch, trzech zawodników z sąsiednich miejscowości, to dla mnie i dla klubu ostatnie trzy sezony są niewątpliwie powodem do dumy. Chciałbym zaznaczyć, że nie jesteśmy miastem – jak np. Rybnik, Racibórz, Wodzisław – gdzie w danej kategorii wiekowej można wybierać spośród ogromnej rzeszy chętnych do gry w piłkę dzieciaków. Mamy do dyspozycji kilkunastu chłopaków, każdy jest na wagę złota. Mimo dużej różnicy w umiejętnościach, trzeba z nich stworzyć drużynę, ciężko pracować i liczyć, że w przyszłości niektórzy będą stanowić o sile zespołu seniorów. Kończąc rozgrywki po raz trzeci z rzędu na pierwszym miejscu wiem, że zmierzamy we właściwym kierunku, a nasza praca przynosi efekty i będziemy to kontynuować.
– Ile czasu trzeba poświęcać młodym zawodnikom, aby doprowadzić ich do takiego sukcesu?
Trenujemy trzy razy w tygodniu w okresie startowym. W trakcie okresu przygotowawczego, kiedy młodzi zawodnicy mają zazwyczaj wakacje, trenowaliśmy niemal codziennie. Do tego wszystkiego dochodzą także analizy wideo po każdym meczu ligowym czy sparingowym. Podczas zimowej przerwy w listopadzie i grudniu, dla poszczególnych pozycji czy formacji, organizowaliśmy również treningi indywidualne.
– Jest pan młodym trenerem. Co trzeba zrobić, żeby mieć posłuch u młodych ludzi, którzy nie zawsze chcą się słuchać dorosłych?
– Nie dzielmy trenerów na starych i młodych, a raczej na dobrych i złych, na tych z sukcesami i bez sukcesów (śmiech). A nawiązując do pytania. Wiele czasu poświęcam na indywidualne rozmowy z zawodnikami, budując w ten sposób relacje oparte na wzajemnym szacunku i zaufaniu. Różnica wieku pomiędzy nami nie jest duża, więc potrafię myśleć ich kategoriami i dzięki temu znaleźć z nimi wspólny język.
– Mieszka pan w Pawłowie. Co skłoniło, aby zostać trenerem juniorów w Nędzy i tam też grać na pozycji bramkarza w zespole seniorów?
– Perspektywa przejścia do zespołu z klasy okręgowej dla osiemnastoletniego chłopaka, grającego dotychczas na poziomie C klasy, była niezwykle kusząca. Wiedziałem, że jeżeli jako zawodnik chcę się dalej rozwijać, to muszę przyjąć to wyzwanie. Pierwsze dwa sezony przesiedziałem na ławce rezerwowych pierwszego zespołu, grając głównie w drużynie rezerw. Dopiero w trzecim sezonie zacząłem regularnie grać, co udaje mi się podtrzymywać do dnia dzisiejszego. Najtrudniejszy okres przechodziłem pomiędzy pierwszym a drugim sezonem w Nędzy, ponieważ moja sytuacja nie ulegała zmianie, a ja byłem zbyt niecierpliwy i chciałem odejść. Wtedy właśnie, wiedząc że studiuję na kierunku instruktorko–trenerskim w PWSZ w Raciborzu, prezes klubu zaproponował mi prowadzenie drużyny juniorów starszych. Pomyślałem, że dla przyszłego trenera, będzie to idealna praktyka i zbieranie doświadczeń. Od samego początku mocno skupiłem się na nowym wyzwaniu, co pozwoliło mi nie myśleć o problemach z grą i spokojnie przetrwać ten trudny moment.
– Czy myślał pan kiedyś o tym, żeby zająć się tylko trenowaniem bramkarzy?
– Jako dodatkowe zajęcie z pewnością mógłbym prowadzić specjalistyczny trening dla bramkarzy. Zresztą wielokrotnie zdarzało mi się w przeszłości to robić i wychodziło całkiem przyzwoicie, a jego uczestnicy nie narzekali (śmiech).
– Które mistrzostwo juniorów przyszło najtrudniej?
– Zdecydowanie to pierwsze, ponieważ pracowaliśmy na ten sukces przez trzy lata. Prowadziłem wtedy chłopaków z rocznika 94, 95 i 96. Wielu kończyło wiek juniora, więc była to dla nich ostatnia szansa, aby zapisać się w historii naszego klubu w rozgrywkach młodzieżowych. Nasi bezpośredni rywale pod względem czysto piłkarskim byli od nas lepsi, ale ogromna determinacja i dyscyplina taktyczna moich zawodników w każdym meczu, pozwoliła nam osiągnąć ten upragniony cel.
– Która z drużyn okazała się najbardziej wymagającym przeciwnikiem?
– Dążę do tego, aby moje drużyny grały „piłką”, mamy swój własny model gry, który określa nasze zachowania w fazie ataku, w fazie przejścia z ataku do obrony, w fazie obrony i w fazie przejścia z obrony do ataku. Najtrudniej rywalizuje się więc z drużynami bez tzw. „pomysłu na grę”. W tego typu spotkaniach dominuje chaos, przeważają długie podania do przodu, wynik końcowy jest często dziełem przypadku, a lepszy zespół nie zawsze wygrywa. W ostatnich latach, rozgrywaliśmy wartościowe pod względem szkoleniowym sparingi, m. in.: z Piastem Gliwice, ROW-em Rybnik, Chemikiem Kędzierzyn-Koźle i tak naprawdę to były najbardziej wymagające spotkania dla mojego zespołu.
– W przeszłości pracował pan również dla UKS Pawłów, biorąc udział w projekcie Szkółki Piłkarskie Nivea. Mógłby trener nam powiedzieć na czym polegała ta współpraca?
– Prowadziłem treningi chłopców U8 i U10 w oparciu o metody szkoleniowe Ajaxu Amsterdam. Do moich obowiązków należało także sporządzanie raportów o postępach zawodników, tworzenie i analiza planów treningowych w bazie Ajax Online Academy. Wszelką naszą aktywność relacjonowaliśmy na blogu. Po weryfikacji niemal dziesięciomiesięcznej pracy przez komisję konkursową, zakwalifikowaliśmy się do najlepszej dziesiątki i uzyskaliśmy wyjazd na finałowy turniej organizowany w Warszawie. Warto zaznaczyć, że w projekcie startowało ponad 400 klubów/szkół z całej Polski. W finale krajowym prowadzone przeze mnie drużyny chłopców zajęły trzecie miejsca. Natomiast dzięki końcowemu zwycięstwu dziewcząt z Pawłowa w kategorii U13 – wraz z innymi trenerami naszej szkółki miałem możliwość uczestniczyć w obozie treningowym w Amsterdamie. Wiele godzin w De Toekomst, bo tak nazywa się ośrodek treningowy Ajaxu, stanowiło dla mnie bezcenny materiał poglądowy. Mogłem zobaczyć jak Akademia Ajaxu funkcjonuje od środka. Obserwowałem treningi grup młodzieżowych różnych kategorii wiekowych czy też drużyny rezerw prowadzonej przez Dennisa Bergkampa.
– Jakie cele przed trenerem i zawodnikami na najbliższe lata?
– W przyszłym sezonie chcemy zgłosić drużynę do Wojewódzkiej Ligi Juniorów Starszych. Będzie to z pewnością właściwy krok w kontekście rozwoju piłkarskich umiejętności naszych zawodników. Obserwujemy lokalne rozgrywki, szukając zawodników, którzy mogliby wzmocnić tę drużynę, a jednocześnie byliby perspektywą na przyszłość. Klub chce stawiać w głównej mierze na wychowanków, którym stwarza się bardzo dobre warunki do pracy. Moim celem jest jak najlepsze przygotowanie tych młodych chłopaków pod względem technicznym, taktycznym, motorycznym, a nade wszystko mentalnym, co pozwala im później na dużo łatwiejsze przejście do gry z seniorami. Na pewno w niedalekiej przyszłości planuję podnieść swoje trenerskie kwalifikacje i powalczyć o angaż w klubie, gdzie mógłbym pracować z zawodnikami codziennie. Mam na myśli zajęcia z wyselekcjonowaną kadrą w ramach klasy sportowej.
– Czy któryś z pana podopiecznych może osiągnąć coś więcej w przyszłości?
– Współpracowałem dotychczas z kilkoma bardzo utalentowanymi zawodnikami, którzy, moim zdaniem, mogliby w przyszłości grać na profesjonalnym poziomie. Jednak, jak wiadomo, talent musi zostać poparty ciężką pracą. Kosztuje to zawodnika wiele wyrzeczeń i poświęcenia, a niestety bardzo często zdarza się tak, że nie zawsze ma on w sobie tyle zawzięcia i charakteru, aby temu sprostać. Myślę, że wielu młodych ludzi nie wie, czego chce od życia, w którym kierunku iść. Trener jest osobą, która może pokazać im drogę i spowodować, że wykorzystają swój potencjał i będą robili to czego pragną.
– I już na koniec... W środowisku piłkarskim porównują pana do wielkiego trenera jakim jest Jose Mourinho. Skąd się to wzięło?
– (Śmiech) Odkąd pracuję jako trener, Mourinho jest dla mnie inspiracją. Wzoruję się na jego sposobie prowadzenia drużyny, czerpię też sporo ze stosowanej przez Portugalczyka metodologii treningowej opartej na periodyzacji taktycznej. Poza tym jest również parę innych podobieństw, dzięki którym porównuje się mnie do Mou, jak np. prowadzenie drużyny w trakcie meczu – notes, ubiór, motywowanie zawodników przy linii bocznej, gestykulacja i co mniej godne uwagi, czyli dyskusje z sędziami.