Piekli podpłomyki i tańczyli przy góralskiej muzyce
Jak młócić cepami, aby nie doznać uszczerbku na zdrowiu, jak mleć zboże na żarnach, jak upiec podpłomyki, jak bawić się przy muzyce góralskiej i czy przy góralskich tańcach konieczna jest herbata z „prądem”?
Na te i wiele jeszcze innych pytań próbowali sobie odpowiedzieć emeryci z Raciborza, uczestnicy wycieczki do Brennej, zorganizowanej przez Zarząd Rejonowy Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Raciborzu. Wycieczkę prowadziła członek prezydium zarządu Helena Rozmus, zwana w gronie seniorów Hanią.
Pierwszym etapem naszej podróży były Górki Wielkie, a w nich Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej, jednej z najwybitniejszych polskich pisarek XX wieku. Dom ogrodnika, w którym zamieszkała po powrocie do kraju, dziś pełni funkcję muzeum pisarki. Urokliwe miejsce otoczone jest pięknym parkiem. Budynek ciekawy jest ze względu na swoje rozwiązanie architektoniczne, pokoje tak zostały usytuowane w jego wnętrzu, że dzieci i wnuki, które przyjeżdżały do pisarki ze Szwajcarii i Anglii, bawiły się biegając na około z jednego do następnego pomieszczenia. Co więcej zachowały się one tak, jakby mieszkańcy dopiero co opuścili dom.
Wyjeżdżając z Górek Wielkich nie wypadało nie zajechać do Górek Małych, zatrzymaliśmy się więc w chacie chlebowej. Tam czekały na nas nie lada atrakcje, sami piekliśmy podpłomyki, które następnie degustowaliśmy z masłem, miodem lub smalcem, popijając kawą zbożową z mlekiem. Potrawy znane z dawnych lat, na nowo odkrywaliśmy i dziwimy się, jak doskonale smakują.
Oglądaliśmy też dawne maszyny używane w rolnictwie. Dowiedzieliśmy się, jak pozyskuje się miód, poznaliśmy ciekawostki z życia pszczół, oglądaliśmy sprzęt pasieczny.
Następnie pojechaliśmy do Brennej. Ci, którzy dawno tam nie byli, byli zaskoczeni, jak miejscowość zmieniła się, zamieniając się w kurort konkurujący z Ustroniem i Wisłą. Spotkaliśmy tam dwie raciborzanki, które uczestniczą w kursie dla rad seniorów w Brennej. Zajechaliśmy do Pensjonatu Malwa, gdzie zjedliśmy obiad, po czym – ze względu na wyjątkowy upał – przenieśliśmy się z restauracji pod parasole na dziedziniec. Tam już czekała na nas góralska muzyka, kiełbaski z rożna, a najodważniejsi próbowali tańczyć. Jedynie nie udało nam się rozstrzygnąć, czy do zabawy potrzebna jest herbata z „prądem”.
Profesjonalizm naszej przewodniczki Hani sprawił, że impreza była bardzo udana, ale jakże mogłoby być inaczej, skoro do pomocy miała pięćdziesięciu uczestników.
Wycieczka współfinansowana była przez miasto Racibórz w ramach projektu „Aktywna jesień seniora”.
Janusz Loch