Wajda: wyborcy rozliczą nas z konkretów
Z przewodniczącym rady powiatu Adamem Wajdą rozmawiamy: o najważniejszych problemach samorządu; o jego opinii na temat półrocznej działalności rady i nowej roli opozycji; a także o problemach finansowych szpitala rejonowego.
Wywiad przeprowadził Mariusz Weidner.
– Pracuje pan w samorządzie powiatowym już trzecią kadencję, łącznie 9 lat w radzie powiatu. Czym obecna kadencja różni się od poprzednich?
– W pamięci zapadła niepewność związana z koniecznością przeprowadzenia ponownych wyborów już na początku kadencji. Wygaszenie mandatów ponad połowy składu rady było czymś zupełnie nowym w dziejach samorządu. Nie spotkałem się wcześniej z sytuacją, w której jeden z radnych rezygnuje z manadatu choć chwilę wcześniej składał ślubowanie. Początek był niefortunny, choć nie z winy rady powiatu. Zaważyły błędy techniczne na poziomie komisji wyborczych. Niestety, to my, jako rada, byliśmy najbardziej poszkodowani. Społeczność powiatu nie wiedziała w pewnym momencie co się dzieje z radą powiatu i co będzie z nią dalej. Na szczęście przerwa w funkcjonowaniu była krótka i zamknęła się w okresie miesiąca.
– Nowa rada składem różni się od poprzedniej, a jak jest w praktyce jej działalności?
– Rada nigdy nie jest taka sama jak jej poprzedniczka. To zbiór ludzi oraz ich, często różnych, sposobów patrzenia na rzeczywistość. Mają oni swój pomysł na rozwój powiatu i indywidualnie oceniają bieżącą sytuację. W funkcjonowaniu takich ciał zdarzają się pozytywy i negatywy.
– W obecnej radzie jest aż 9 opozycyjnych radnych, co widać w głosowaniach na „nie” dla projektów koalicji Razem dla Ziemi Raciborskiej – Platforma Obywatelska. Jak się pracuje szefowi rady w takich warunkach?
– Uważam, że nie wolno się sztywno dzielić na opozycję i z uwagi na jej naturę głosować na „nie”. Do czego dąży się w ten sposób? Przelecą cztery lata i wetowanie decyzji innych niż własne propozycje nie doprowadzi do niczego pozytywnego. To się nie spodoba wyborcom. Rada powiatu to nie sejm, gdzie toczą się walki polityczne. Nie chcę dzielić rady na koalicję i opozycję lub pod kątem flag politycznych. Traktuję wszystkich członków jako ludzi, którzy przyszli do samorządu pracować na rzecz dobra powiatu. Dziś jest za wcześnie by oceniać grupę radnych, których pan nazywa opozycją. Ja za takowych ich nie uważam. Dopiero poznają kuluary i szczegóły działalności samorządu powiatowego. Jednak myślę, że na tym etapie demokracji powinna radnych cechować pewna dojrzałość, która pozwala zrozumieć co leży w interesie danego powiatu i wokół tego interesu koncentrować działania.
– Dawid Wacławczyk, Jan Kusy czy Katarzyna Dutkiewicz z PiS są w samorządzie od wielu lat. Trudno ich uznać za niedojrzałych w decyzjach.
– Nie twierdzę, że nie wiedzą co robią. Realizują swój sposób na rozwój powiatu. Przy następnych wyborach otrzymają od wyborców pytanie: co konkretnie zrobiono? Obstawanie przy negatywnej opozycji, kwestionowanie i formułowanie zarzutów pod adresem reszty rady nie będzie dobrze ocenione. Oczekiwane są konkretne działania zamiast destabilizacja pracy.
– Jak pan chce przekonać opozycyjnych radnych do jednomyślności w głosowaniach?
– Oceniają nas wyborcy. Za niespełna cztery lata wystawią nam świadectwo i wypowiedzą się czy radni pracowali dobrze czy też nie. Na rynku wyborczym widać jakie są oczekiwania wyborców. Są wyraźnie nastawione na konkrety, a nie na „rozróby” na sesjach. Oceniają takie zachowania jako niedojrzałe, bo nie kreują nic konkretnego. Ludzie zapytają polityków: ile powstało miejsc pracy; czy nasz powiat oferuje przyszłość młodym ludziom; czy oświata jest na wysokim poziomie; czy poziom usług medycznych jest właściwy i dostosowany do potrzeb, ile dróg wyremontowano i czy powstały nowe? Nie będzie ich interesowało ile ktoś złożył interpelacji lub ile działań zamierzał podjąć. Chodzi o owoce tej pracy. Tę świadomość każdy radny musi mieć i odnaleźć się w samorządzie powiatowym. Taką składa przysięgę: będę działał dla dobra tego powiatu. Określanie się wyłącznie przez pryzmat barw politycznych jest niewłaściwe. Chodzi o interesy mieszkańców, a nie partii.
– Jak ocenia pan powiatową reformę oświaty?
– To konieczność czasu. Demografia nie pozostawia wyboru. Istota edukacji ponadgimnazjalnej dotyczy m.in. kształcenia zawodowego. Ważne aby miejscowa oferta cechowała się wysokim poziomem, aby młodzi mieszkańcy ziemi raciborskiej nie musieli wyjeżdżać z powiatu w poszukiwaniu oferty edukacyjnej. Powinni mieć przekonanie, że potrzebne w regionie wykształcenie zdobędą na miejscu. Będzie ono ich przepustką do rynku pracy. Musimy się wystrzegać sytuacji, gdzie absolwentowi gimnazjum wyrządza się krzywdę oferując mu edukację na kierunkach, które nie mają przyszłości na rynku pracy. Absolwent wybierze dobrą szkołę czyli taką, po której znajdzie pracę. Edukacja trwa parę lat, a kariera zawodowa kilkadziesiąt. Fundament w postaci dobrej edukacji będzie procentował przez całe dorosłe życie. Nasza reforma ma dostosować szkoły do wymogów rynku pracy.
– Co pan sądzi o nowych dyrektorach nowych szkół powiatowych – Centrów Kształcenia Zawodowego?
– Konkursy na dyrektorów udowodniły, że naturalni liderzy środowiska oświatowego świetnie poradzili sobie w rywalizacji. Wygrana potwierdziła, że najlepiej nadają się do kierowania nowymi placówkami. Ich zadania nie są łatwe ale wierzę, że wybrano właściwych ludzi. Panowie Sławomir Janowski i Jacek Kąsek nie przestraszą się wyzwań jakie stawia przed nimi powiat i oczekiwań mieszkańców.
– Powiat ma nie tylko problemy z oświatą. Finanse szpitala od lat są w ciężkiej kondycji. Odbije się to na jego przyszłości?
– Najważniejszym celem dla rady powiatu jest utrzymanie poziomu obecnych świadczeń udzielanych przez szpital i zakresu jego usług medycznych. Mamy w Raciborzu wiele oddziałów, diagnostykę, szeroką ofertę przychodni. Dzięki temu mieszkaniec powiatu nie musi szukać tych usług w odległych ośrodkach. Ta szeroka na dziś oferta nie jest łatwa do utrzymania. Część oddziałów jest bardziej opłacalna w utrzymaniu niż inne pod względem wyceny usług medycznych.
– Dlaczego szpital ma trudności finansowe?
– Patrząc na doświadczenia innych samorządów widzimy jak ogromne pieniądze powiaty muszą dokładać by placówki mogły przetrwać. W Raciborzu nie musimy dokładać do bieżącej działalności. To jest sporych rozmiarów wyczyn w wykonaniu poprzednich i obecnych władz powiatu. Nie sprawdziło się w praktyce założenie, że pieniądze pójdą za pacjentem gdzie szpital na dobrym poziomie świadczyć będzie dobre usługi. Zawodzi system finansowania przez NFZ. Trudno żeby rada powiatu była świętym Mikołajem i wyręczała ten system bo szpital jest takim samym jak inne zakładem pracy w strukturach samorządu.
– Co pan sądzi o sposobie ratowania finansów szpitalnych w oparciu o rozwiązania stosowane w Polsce, gdzie lecznice są prywatyzowane poprzez przekształcanie ich w spółki?
– Na dzień dzisiejszy nie ma mowy o jakiejkolwiek prywatyzacji szpitala czy zmiany formy prawnej jego funkcjonowania. Brakuje ku temu wskazań, nie ma potrzeb ani konieczności. Szpital daje sobie radę i oby tak zostało. Jedyne co się dzieje, to poszukiwania pewnej formuły finansowaia i zakupu sprzętu, rzeczy bardzo drogich. Trzeba znaleźć kilka milionów złotych na te zakupy. Leasing czy outsourcing pewnych usług nie są żadnymi zagrożeniami, a jedynie narzędziami do tego celu, dostępnymi na rynku tak samo jak kredyty. Takie rozwiązania już są stosowane na Gamowskiej. W laboratorium płacimy za konkretne usługi, a firma zewnętrzna w ramach leasingu udostępnia maszynę, na której prowadzi się badania.
– Dyrektor szpitala jednak wciąż potrzebuje dodatkowych pieniędy i sygnalizuje to samorządowi. W sierpniu rada społeczna ma być poświęcona niezbędnym inwestycjom.
– Chodzi mu o znalezienie formy realizacji pewnych zakupów. Zaakceptujemy optymalną dla szpitala. Nasze decyzje muszą posłużyć jednostce w perspektywie paroletniej. NFZ stawia nowe wymogi co do standardów diagnostyki. Trzeba się dostosować. Nie przewiduję jednak zgody na dokładanie pieniędzy z budżetu powiatu do bieżącego funkcjonowania szpitala.
– Jakie miejsce w polityce samorządu powiatowego zajmuje gospodarka? Bo wydaje się, że poza szkołami, szpitalem i drogami rada powiatu nie zajmuje się tą ważną dziedziną życia.
– Osobiście na rozwój powiatu patrzę w perspektywie jego rozwoju gospodarczego. Rozwój firm da miejsca pracy i możliwości powiatu staną się coraz większe. Ludzie osiedlą się tam, gdzie będzie praca. Założą rodziny, wpłyną na rozwój budownictwa itp. Jako władze musimy robić wszystko, aby obecne miejsca pracy zostały utrzymane, a nowe powstały. Takie działania są o tyle trudne, że wymagają lat na realizację. Samorządy są ograniczane w działaniu poprzez prawo. Ale trzeba robić to, co można.
– Zatem co można na tym polu zrobić jeszcze w obecnej kadencji?
– Konieczne jest nowe podejście. Świadomość tego co robią gminy mocne gospodarczo dało dużo do myślenia innym. Zmiany wymaga świadomość radnych i pracowników urzędów. Samorząd musi mieć rolę wspomagającą dla przedsiębiorcy. On nie może chodzić do urzędników po prośbie tylko powinien zostać przez nich zaproszony i być szanowany. Oznacza to zmianę formuły działalności i sposobu myślenia w wielu samorządach. Jest to trudne, bo dotyczy sfery mentalności.
– Co jest łatwiejsze? Postawić na nowych ludzi czy wymieniać obecnie rządzących?
– To nie jest matematyka, tutaj jeden plus jeden nie równa się dwa. Niektórzy potrafią obserowować stan obecny i reagować z wyprzedzeniem, a niektórzy nie zmienią swoich poglądów na sprawy gospodarcze powiatu. Nie wystarczy już być urzędnikiem. To służba społeczna opłacana przez mieszkańców. Pracownik urzędu musi mieć świadomość komu powinien pomagać. Zmiany wymagają pracy. Świadomość musi być kształtowana odgórnie.
– Czy to wystarczy by powiat odnotował rozwój gospodarczy?
– Najważniejsze żeby nie przeszkadać. Przedsiębiorca poradzi sobie na rynku. Są jednak pewne absurdy, sprawy wymyślone nie wiadomo po co. Na szczeblu wyższym niż samorząd gminny czy powiatowy. To przeszkadza i komplikuje zamiast upraszczać. Jeśli przepis można pomyślnie zinterpretować dla mieszkańca to należy to robić. Tymczasem tylko rośnie papierologia związana z przystosowywaniem naszego prawodawstwa do wymogów Unii Europejskiej.
– Patrząc na realizowane i planowane inwestycje drogowe za pieniądze samorządu powiatowego trudno oprzeć się wrażeniu, że zyskuje na nich najbardziej gmina Pietrowice Wielkie i firmy, działające na jej terenie.
– Oba drogowe przedsięwzięcia inwestycyjne dotyczą szybszego dostępu do drogi krajowej nr 45. Jest kluczowa, jeśli chodzi o kontakt z Europą Zachodnią, bo zapewnia dojazd do granicy i stanowi łącznik z autostradą A4. Tu nie chodzi o lobbing, ale ukazanie potrzeby m.in. dwie fimy zatrudniają łącznie blisko 2,5 tys. pracowników. Nie buduje się drogi tylko dlatego, że ktoś ją wymyślił, ale dlatego, że wskazano jej potrzebę ze względu na natężenie ruchu i logistykę dowozu i wywozu towarów. Potrzeby wykreowały wybór dróg z Pietrowic Wielkich w kierunku DK 45.Wracamy tu do pytania o wspieranie gospodarki. Działalności nie można wspierać przez samorząd, ale warunki do jego sprawnej działalności można i należy tworzyć. Rozwój infrastruktury drogowej jest przejawem działań wspierających. Kontynuacja modernizacji drogi Kornice – Pawłów i Pawłów – Modzurów to także odciążenie Raciborza. Bo ciężki transport nie będzie przetaczał się przez miasto, co ulży nawet zwykłemu mieszkańcowi.
– Wkrótce wybory parlamentarne. Układ sił w sejmie może się zmienić. Jak wpłynie to na relacje samorząd – posłowie?
– Rzeczywistość samorządowa jest taka, że trzeba współpracować ze wszystkimi, którzy mogą pomóc.Nie ma sensu dzielić takich ludzi na barwy polityczne. Dotąd pomagali nam obecni parlamentarzyści. Ani oni ani my nie skupiamy się na odtrąbianiu wielkich sukcesów tej współpracy. Pomoc dotyczyła często niedużych, choć istotnych, przedsięwzięć. Polityka nie zawsze potrzebuje rozgłosu. Ogólnokrajowe tendencje są niezależne od miejscowych polityków i nawet jeśli swoją działalnością zasłużyli się lokalnie to ogólnokrajowe tendencje mogą okazać się dla nich niesprawiedliwe. Według mnie takie problemy rozwiązałyby się w systemie politycznym opartym na Jednomandatowych Okręgach Wyborczych w oparciu o powiaty. Tam reprezentant społeczności musiałby pracować na jej rzecz i byłby rozliczany w sposób jasny i czytelny, a w systemie partyjnym bywa z tym różnie. Poza tym wybierane byłyby osoby powszechnie znane o ugruntowanym dorobku, więc ich przynależność partyjna miałaby drugorzędne znaczenie.