Piórem naczelnego
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Koń jaki jest, a jaki może być
W sobotę wziąłem służbowo udział w pikniku konnym nazwanym Hubertusem, bo główną atrakcją była gonitwa za lisem, którą urządzili jeźdźcy na koniach. Lis był umowny, zastępował go człowiek z lisią kitą uciekający wierzchem przed resztą ludzi w siodłach. Hubertus jest popularny w naszym powiecie, bardziej w gminach niż w jego stolicy. Racibórz próbował urządzać wspólne takie imprezy z Krzyżanowicami, ale te próby przeszły już do historii. Tamte przedsięwzięcia oparte były na samorządzie, a tę z minionego weekendu zorganizowała osoba prywatna, pasjonat koni. Pogoda dopisała i impreza była bardzo udana. Widziało ją miasto, bo konny korowód przemierzył centrum Raciborza zanim uczestnicy ulokowali się na łączce przy końcu ul. Huzarskiej na Ostrogu. W komentarzach uczestników przewijało się uznanie dla rozmachu raciborskiego Hubertusa mimo zaangażowania skromnych środków finansowych. Prócz gonitwy były skoki przez przeszkody i pokaz tresury koni. Było gdzie zjeść i co wypić, przygrywała orkiestra złożona z muzyków Plani. Sobotnie popołudnie na świeżym powietrzu okazało się nad wyraz udane. Bawili się głównie okoliczni mieszkańcy, ale impreza ma warunki by rozwijać się jako magnes ściągający do Raciborza weekendowych turystów. Potrzeba jej większej reklamy i pewnie serdecznego spojrzenia ze strony magistratu. Finansowy zastrzyk nie zaszkodzi organizatorom, a wprowadzenie Hubertusa do kalendarza miejskich wydarzeń może wyjść tylko na dobre. Ciekawych jak to wszystko wyglądało odsyłam do portalu nowiny.pl gdzie znalazła się obszerna zdjęciowa relacja z Ostroga.