Restauracja ”Hotelowa” – ulubienica władzy
Kiedy Henryk Jabłoński zapowiedział się na śniadanie, pracownicy lokalu w ciągu jednej nocy odnowili restaurację, by godnie przyjąć najważniejszego w Polsce gościa. Dla Babiucha i Grudnia sprowadzono do kolacji francuskie wino, a Francuzi, zamiast trunkami raczyli się polską dziczyzną wykorzystując do jej przygotowania tutejszą kuchnię. „Hotelowa” królowała wśród komunistycznej wierchuszki przez trzydzieści lat.
Nocna zmiana kategorii
Restaurację „Hotelową” przy placu Dworcowym uruchomiono w miejscu byłej Gospody nr 3 w 1955 roku. – Mieliśmy oszkloną werandę ze stolikami od ulicy Sejmowej i trzy sale usytuowane po lewej stronie od wejścia, na końcu z barem – wspomina Jadwiga Gwozdecka, która jeszcze jako panienka (Jadwiga Bulenda), pracowała w „Hotelowej” w drugiej połowie lat 50. W skromnym lokalu II kategorii odbywały się przede wszystkim zabawy karnawałowe organizowane przez zakłady pracy i sylwestry. Dopiero przeprowadzony w latach 60. generalny remont restauracji pozwolił jej osiągnąć I kategorię. Drewniane krzesła zastąpiono tapicerowanymi, na stolikach pojawiły się białe obrusy, a na podłogach dywany. „Hotelowa” stała się lokalem wybieranym na prestiżowe imprezy władz miejskich, wojewódzkich a nawet państwowych. Jej gościem był nawet przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński. – Pamiętam to jak dziś. Rano zjawiła się w lokalu wiceprezes PSS-u Janina Durajczyk, która zakomunikowała nam, że następnego dnia będziemy gościć delegację z Warszawy, która kontroluje spółdzielnie produkcyjne w powiecie – relacjonuje Wiesława Siatkowska, kierowniczka restauracji w latach 70. Jak to bywało w czasach PRL-u, od razu zamknięto restaurację i zaczęły się gorączkowe przygotowania. – Ściągnęłam wszystkich pracowników i wspólnymi siłami pomalowaliśmy ściany we wszystkich pomieszczeniach, łącznie z łazienkami. Sama szyłam nocą w domu firany, a kelnerzy rozkładali nowe dywany na podłogach – dodaje. Delegacja przyjechała do lokalu na śniadanie. W drzwiach witał ich ojciec pani Siatkowskiej ubrany w mundur Ludowego Wojska Polskiego, obsługiwał ich najlepszy jak na owe czasy kelner – Bernard Siedlaczek, zwany „Murzynkiem” a za bufetem stała Janina Sobol. Pani Siatkowska miała za swojej kadencji pięciu zastępców. Byli nimi kolejno: Janina Nowak, Jerzy Kuroczik, Teresa Skarżyńska, Wiesława Radziak i Elżbieta Dobosz. Dwukrotnie, w 1972 i w 1973 roku, w zastępstwie za panią Siatkowską pełniła funkcję kierowniczki lokalu Wiesława Czarnecka.
Restauracja cieszyła się taką renomą, że Państwowa Inspekcja Handlowa, która kontrolowała inne lokale w okolicy zawsze przyjeżdżała do „Hotelowej” na kolacje. Po jednej z takich kontroli przyznała nawet lokalowi list pochwalny za wzorową pracę. W dużej mierze była to zasługa jego kierowniczki. – Wiesławie Siatkowskiej zawdzięczam to, że zostałem dobrym kucharzem – opowiada szef kuchni Stanisław Niedziela, który zaczął tu pracować w 1974 roku. – Byłem zmęczony pracą w Jubilatce” i na moją prośbę prezes PSS-u Jan Indeka przeniósł mnie do „Hotelowej” – tłumaczy.
Kuropatwy tylko za dewizy
Pracownicy Niedzieli z powodzeniem startowali w konkursach srebrnej i złotej patelni, a podawane tu specjały cieszyły się uznaniem wielu raciborzan i gości zagranicznych. – Specjalnością naszego zakładu był garnuszek górniczy. Składały się na niego trzy rodzaje mięsa podawane z ziemniakami, sosem i zasmażaną kiszoną kapustą. Całość serwowaliśmy w podgrzewanych kociołkach – relacjonuje pan Stanisław. Deserami, jak to bywało w tej randze lokalu, zajmowała się specjalizująca się w tej dziedzinie kucharka.
W latach 70. w „Hotelowej” pracowali: Dorota Dola (szefowa kuchni), Stanisław Niedziela (jej zastępca a potem szef), kelnerzy: Bernard Siedlaczek, Henryk Pytlik z żoną Stefanią, Horst Hajduk, Krystyna Szoen. W kuchni zatrudnieni byli: Tadeusz Hemlich z żoną, Stefan Tomaszek, Alfred Kamradek, Feliks Kapinos i Maria Weizer, która przez pewien czas była zastępcą szefa kuchni. Poza tym przez restaurację przewinęło się mnóstwo młodych ludzi, którzy trafiali tu ze szkół na praktyki. „Hotelowa” była bowiem tzw. zakładem szkoleniowym dla technologów, kucharzy i kelnerów.
Stanisław Niedziela pamięta restaurację z drugiej połowy lat 70. Znajdowały się w niej cztery sale. Największa – bankietowa przeznaczona była na 40 osób, pozostałe trzy, które oddzielone były od siebie metalowymi przepierzeniami z kwiatami, razem mieściły 70 gości. Lokal nie organizował dancingów, odbywały się tu jedynie barbórki, zabawy zakładowe i karnawałowe. Na co dzień, w porze obiadowej, na fortepianie grał pan Mazurek. Przyjeżdżały tu często zorganizowane grupy myśliwych z Francji. Polowali w pobliskich lasach, a nocowali w hotelu, który podlegał Wojewódzkiemu Przedsiębiorstwu Usług Turystycznych w Katowicach oddział Racibórz. Dysponował on 88 miejscami w pokojach jedno- lub dwuosobowych, które w razie potrzeby zwiększano do 103 wykorzystując dostawki. – Francuzi przyjeżdżali zazwyczaj w 20-osobowych grupach i zostawali na dwa tygodnie. Wieczorami przynosili upolowane kuropatwy, bażanty i dziki do naszej kuchni i sami je sobie przyrządzali. Rano trudno nam się było odnaleźć – opowiada Stanisław Niedziela.
Kiedy Wiesława Siatkowska przeszła na emeryturę, jej stanowisko objęła Zdzisława Szyra, a lokal przeszedł kolejny generalny remont. – Załoga dostała nowe ubrania. Panowie mieli brązowe garnitury z muszkami, a panie kostiumy w tym samym kolorze z wyhaftowanymi imionami i nazwiskami – wspomina pani Zdzisława. „Hotelowa” na początku lat 80. była wciąż najbardziej prestiżową restauracją w mieście, do której zapraszano gości z zagranicy i stolicy. – Kiedy do Rafako przyjechał Mieczysław Grudzień i Edward Babiuch, zdecydowano, że cała delegacja będzie u nas na obiedzie. Wysłali nas wtedy po francuskie wina do Katowic, ale oni nawet ich nie spróbowali. Zostaliśmy później z tymi drogimi winami bo nikt ich nie chciał kupować – opowiada pani Szyra. Specjalnie na tę okazję sprowadzono też kucharzy, a Sanepid nadzorował przygotowywanie wszystkich potraw.
Wigilie dla samotnych
W stanie wojennym w hotelu na piętrze stacjonowały oddziały milicji. Z powodu bliskości swojej kwatery panowie często sprawdzali czy lokal przestrzega godzin otwarcia, wojskowi zaś przychodzili razem z komisjami z PSS-u na kontrole. – Na każde wyjście musieliśmy mieć przepustkę. Najgorzej było z weselami, albo zabawami, które zahaczały o godzinę policyjną. Trzeba było wtedy załatwiać przedłużenie otwarcia lokalu. Pozwolenie musiał wydać urząd miasta, PSS i oczywiście milicja – wspomina Zdzisława Szyra, która w grudniu 1984 roku szefowała już nowo otwartej restauracji „Wiedeńskiej”. Razem z nią odszedł też szef kuchni Stanisław Niedziela, który zabrał ze sobą swoich najlepszych kucharzy.
Jolanta Sobol-Micek (córka Janiny Sobol), która objęła kierowanie restauracją w 1984 roku musiała więc zadbać o nową obsadę lokalu. – Lata spędzone w „Hotelowej” wspominam miło, bo stanowiliśmy zgrany zespół, w którym się dobrze pracowało. Moją zastępczynią była Danuta Cebo, szefową kuchni Róża Stania, kalkulatorką Barbara Ekert, a kelnerami Andrzej Gruszka, Anna Jankiewicz i Janina Siniakiewicz – wspomina kierowniczka.
Mimo że splendor najbardziej prestiżowego lokalu w mieście przypadł „Wiedeńskiej”, w „Hotelowej” wciąż królowała dobra kuchnia, czego najlepszym dowodem byli nie tylko wracający tu klienci, ale i zdobywane w konkursach kulinarnych najwyższe noty. Stołowali się tu goście Hotelu Polonia, którzy często wybierali lokal na miejsce wesel i zapaśnicy Unii Racibórz, którzy realizowali tu swoje bony żywnościowe. – Przez wiele lat współpracowaliśmy z Henrykiem Delongiem, organizując dla sportowców imprezy w restauracji i bufet podczas zawodów na hali Rafako – tłumaczy Jolanta Sobol-Micek i dodaje, że z okazji Świąt Wielkiej Nocy i Bożego Narodzenia w restauracji ustawiano stoły, na których prezentowano potrawy z nimi związane, które można było na miejscu zamówić.
Na weselach królowały devolaye i śląskie rolady z kluskami i modrą kapustą, ale w „Hotelowej” latem można było dostać cocktail sporządzony ze świeżych owoców, a w ciągu roku ciastka, które piekła ciastkarnia PSS Społem przy ul. Londzina. Nowością były też wigilie dla samotnych organizowane w restauracji 24 grudnia. – Zapisywało się na nie bardzo dużo osób, które nie chciały być w ten dzień same. Opłata była niewielka, a dania typowo świąteczne, liczyła się jednak przede wszystkim atmosfera. Pamiętam, że obsługa chciała już iść do domów, a nasi goście przeciągali kolację jak tylko mogli, bo czuli się u nas dobrze – wspomina pani Jolanta.
W 1990 roku PSS Społem zakończyło działalność gastronomiczną w tym miejscu. Przez pewien czas budynek był dzierżawiony a 30 grudnia 1996 roku, w ramach przetargu ofertowego został sprzedany wodzisławskiej firmie „Hefal”. Dziś znajduje się w tym miejscu Hotel „Polonia”.
Katarzyna Gruchot
Wszystkie osoby, które mogą uzupełnić informacje na temat historii PSS Społem autorka tekstu prosi o kontakt telefoniczny (32 415 47 27 wew. 14) lub mejlowy k.gruchot@nowiny.pl.
Kierownicy restauracji „Hotelowej”
(otwarcie 1955 rok)
Barbara Czaplewska (1961 – 1963)
Alojzy Kupka (1966 – 1970)
Janina Nowak (1970 – 1972)
Wiesława Siatkowska (1972 – 1979)
Zdzisława Szyra (1981 – 1984)
Jolanta Sobol-Micek (1984 – 1990)