Okno z widokiem na pałac
Klaudiusz Tobiasz, jak nikt inny, pokazuje, że lokalny patriotyzm i miłość do miejsc swojego dzieciństwa nie stały się w obecnych czasach melodią przeszłości. Mieszkańcy Krowiarek powinni być szczęśliwi, że mają w swoim gronie pasjonata tej wsi, który robi wszystko, aby kultywować jej historię, zwyczaje i – jak sam podkreśla – magiczną aurę tych terenów.
Odwiedził mnie w redakcji i od razu zaznaczył, że do powstania rzetelnego artykułu będzie konieczna moja rewizyta w Krowiarkach. Gdy z iskrami pasji w oczach zaczął opowiadać o tym miejscu, nie miałem odwagi odrzucić zaproszenia. – Nie każdy zrozumie fenomen tej wioski i jej największej perły – pałacu. Ale zawsze warto poznać te okolicę – przekonywał pan Klaudiusz.
Magiczne wakacje
O jego miłości do Krowiarek można by nakręcić krótki film. Zastanawiam się jaka był jego mina, gdy po raz pierwszy odwiedził to miejsce, skoro nawet po tylu latach opowiada o nim z żywą ekscytacją. – Zazwyczaj jeździłem tam do babci na całe wakacje. Z okna jej domu widać doskonale większą część pałacu. To była okolica, która mnie wyciszała, od razu poczułem się tam jak w domu – wspomina Tobiasz, który nadal mieszkał w Raciborzu. Tutaj między innymi uczęszczał do Mechanika, gdzie uczył się zawodu. Po zakończeniu edukacji przeprowadził się w końcu do oddalonej od Raciborza o blisko 12 kilometrów wioski.
Tobiasz nie kryje, że Krowiarki nie oferują turystom wielkich atrakcji. – Dla mnie urzekająca jest sama wieś, cicha i spokojna. W głowie mam pierwsze wspomnienia związane z pałacem. Teren był ogrodzony, a wejścia w drewnianej budce pilnował strażnik, którego znała moja mama. Nie raz przekonała go, aby nas wpuścił. Mogliśmy pospacerować po parku oraz zobaczyć dumę wioski z bliska – śmieje się. Pałac był wtedy całkowitą ruiną. Po jego dawnym blasku, gdy funkcjonował tam dom dziecka, nie było śladu. Pewnego dnia pan Klaudiusz zobaczył w jednym z okien światło, po chwili – budowlańców, i wiedział już, że obiekt trafił w czyjeś ręce.
Obecnie trwa w nim remont. – Przede wszystkim wzmocniono stropy oraz zdemontowano wieżę, która groziła zawaleniem. Mauzoleum jest w dziewięćdziesięciu procentach odnowione – wymienia mój rozmówca, dodając, że ma nadzieje iż za kilka lat duża część obiektu będzie otwarta dla zwiedzających. – Remont wbrew pozorom nie zmienia pierwotnego wyglądu budowli, nie odbiera jej magnetyzmu.
Na tropie materiałów
Konikiem pana Klaudiusza są zabytkowe kościoły, dworki oraz zamki. Zwiedza Polskę w poszukiwaniu najpiękniejszych obiektów. Wraz z bratem prowadzi również nieoficjalny portal informacyjny Krowiarek, który stał się między innymi platformą porozumienia z byłymi już mieszkańcami wioski, którzy wyjechali np. za granicę.
Od lat nasz bohater zbiera materiały dotyczące lokalnej historii. W swojej kolekcji ma wiele archiwalnych perełek, jak choćby pocztówki przedstawiające obiekt, gdy był jeszcze zamieszkiwany przez hrabiostwo. Wciąż jednak poszukuje zdjęć z wnętrza pałacu. – Niestety jeszcze się na nie natknąłem. Pomocą służy mi pan Roman Stark, który przez lata mieszkał w domu dziecka i w nim wykonał swoje pierwsze fotografie. Udostępnił kilka z nich. Z pewnością takich osób jak on było więcej, ale nie mam żadnego punktu zaczepienia – mówi ze smutkiem pan Klaudiusz i dodaje, że jeśli ktoś posiada pożądane przez niego materiały lub informacji, prosi o kontakt poprzez swój portal: www.palac.krowiarki.org.
Aktualnie teren pałacu wykorzystywany jest głównie jako sceneria sesji zdjęciowych. Do Krowiarek przyjeżdżają fotografowie z całej Polski. Jak zdradza pan Klaudiusz, bywają dni, gdy w grafiku zaplanowanych jest nawet dziesięć sesji, nie tylko weselnych. – Wystarczy uiścić drobną opłatę i zarezerwować termin. Najbardziej eksponowanymi miejscami są schody boczne, klatka schodowa i owalne okna. Dostrzegam, że ludzie wolą pozować na tle starych, obdartych z farby i tynku ścian niż w luksusowych rezydencjach. Zabytkowe miejsca mają swój klimat i duszę. Tego nie da się w żaden sposób podrobić – kończy miłośnik Krowiarek.
MAD