Zanim rzucisz kamieniem
ks. Jan Szywalski przedstawia
„Kto z was jest bez grzechu, niech rzuci pierwszy kamień!”
(J 8, 1-11)
Znana jest z Ewangelii scena, gdy do Jezusa przyprowadzono kobietę złapaną na cudzołóstwie. Należało taką kamieniować; tak chciało prawo żydowskie. Ale wpierw przyprowadzono ją do owego litościwego Mistrza: „Co Ty powiesz?” Tak, czy tak Twoja odpowiedź będzie źle przyjęta: albo złamiesz prawo mojżeszowe, albo mit o Twoim miłosierdziu okaże się nieprawdziwy. Jezus odpowiedział:„Kto z was jest bez grzechu, niech rzuci pierwszy kamień”. Nikt tego nie uczynił.
Słowa twardsze niż kamienie
Dziś nie rzucamy kamieniami – a jakże: jest XXI wiek i jesteśmy cywilizowani, ale cisnąć słowem można – mówionym lub drukowanym. Wytropić, opisać, oskarżać, wyrok wydać – jeszcze zanim sprawę do końca zbadano. Taki dziś zawód niektórych.
W Średniowieczu był pręgierz, wystawiono na widok publiczny gagatka, by się można nad nim pastwić: opluć, wyśmiać, pobić. Dziś rzuca się zdjęcie do prasy lub internetu: „niech poznają drania”. Teraz każdy może mu dołożyć (anonimowo!), wydrwić – i zacierać ręce z samozadowoleniem: „Mamy go, innych chciał pouczać, teraz my go nakryli! Dzięki Bogu, że my takimi nie jesteśmy”. Mamy lepsze mniemanie o sobie, niż faryzeusze z Ewangelii, którzy upuścili kamienie na ziemię.
Wina wprawdzie jeszcze nieudowodniona, wyrok niepewny, nie można podać danych osobistych, zaklejamy oczy podejrzanemu, ale nie za dużo! – niech domyślą się kto zacz. Kat kiedyś też zawiązywał oczy swej ofierze. Obłudna litość.
Odwaga dziś bardzo staniała. Dziennikarz, który „prawdy się nie boi”, nie dużo ryzykuje. Lecz „prawda bez miłości może być okrutna” – mawiał ks. abp Nossol.
Przychodzę do starszego proboszcza, siedzi za biurkiem i myśli.
– Ksiądz zapewne rozważa, co w niedzielę powiedzieć?
– Myślę raczej o tym, czego nie powiedzieć.
Może miał problemy, był zdenerwowany, ale wiedział, że złość, rozgoryczenie to źli doradcy.
Wszystkiego przemilczać nie można. Św. Paweł ostrzega swego ucznia Tymoteusza: „Głoś słowo, nalegaj w porę, nie w porę; przekonywaj, proś, karć z wszelką cierpliwością i nauką”, ale nie bez serca. Trzeba równocześnie dobrze uważać, by się zło niepotrzebnie nie rozlało, by nie odebrać nadziei, by nie gasić chęci poprawy. Niejednego już zaszczuto do samobójstwa włącznie. Prawo nie jest na to, by dobić, ale ma zdziałać naprawczo. Tym bardziej dziennikarz.
Niebezpieczeństwo nieporozumienia
Znam środowisko niesłyszących, od 50 lat jestem z nimi i wiem, jak łatwo o nieporozumienia.
– „Panie nie jestem godzień”. Co to znaczy? – pytam głuchych przed Komunią św.
– Wiemy: „Panie nie jest godzina” – brzmi odpowiedź.
„Zbliżenie” też nie musi być zaraz rozumiane jako seksualne.
Gorszą rzeczą od zamiatania pod dywan jest rozdmuchanie brudu. Odwracam odkurzacz, aby rozpylił proch zamiast go chłonąć. Przedtem nieczystości były na jednym miejscu, teraz brud osiadł wszędzie: na Kościele, na szkole dla niesłyszących, na ich wychowawcach.
Pan Jezus był zwolennikiem ogrodzenia zła: „Masz coś przeciw bratu, upomnij go wpierw w cztery oczy”. (Mt 18,15).
Chrystus był zwolennikiem grubej kreski, doceniał każdy gest żalu: „Niewiasto nikt cię nie potępił? I ja cię nie potępiam. Grzechy twoje są ci odpuszczone, idź w pokoju i nie grzesz więcej” – brzmiał wyrok nad cudzołożnicą. Co było minęło, dług darowany, zacznij od nowa.
Dać szansę
Bezlitosne obnażenie grzechu pozbawia często możliwości wydźwignięcia zeń. Publicznie obnażona osoba osoba będzie już na zawsze napiętnowana. Czy sąd potwierdzi winę, czy nie – plamę na czole zachowa. Ksiądz jako kapłan jest zniszczony, do dziewczyny przylgnie epitet „upośledzona”, (wyraz z lubością w artykule powtarzany) lub „ta z gazety”, do Ośrodka Szkolno Wychowawczego Niesłyszących i Słabosłyszących przylgnie szyld nieodpowiedzialności wychowawczej; a jest to szkoła, która ma za sobą 180 lat istnienia i wiele chlubnych kart. Również dziś należy do najlepszych tego rodzaju zakładów w Polsce.
„Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje”– ostrzega św. Paweł (I Kor 10,23)
Potrójne sito
Któregoś dnia zjawił się u filozofa Sokratesa jakiś człowiek i chciał się z nim podzielić pewną wiadomością.
– Posłuchaj, Sokratesie, koniecznie muszę ci powiedzieć, jak się zachował mój przyjaciel.
– Od razu ci przerwę – powiedział mu Sokrates i zapytam, czy pomyślałeś o tym, żeby przesiać to co masz mi do powiedzenia przez trzy sita?
A ponieważ rozmówca spojrzał na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem, Sokrates tak to objaśnił:
– Otóż, zanim zaczniemy mówić, zawsze powinniśmy przesiać to, co chcemy powiedzieć, przez trzy sita. Przypatrzmy się temu.
Pierwsze sito to sito prawdy. Czy sprawdziłeś, że to co masz mi do powiedzenia, jest doskonale zgodne z prawdą?
– Nie, słyszałem, jak o tym mówiono, i …
– No cóż... Sądzę jednak, że przynajmniej przesiałeś to przez drugie sito dobra. Czy to, co tak bardzo mi chcesz powiedzieć, jest przynajmniej jakąś dobrą rzeczą?
Rozmówca Sokratesa zawahał się, a potem powiedział:
– Nie, niestety, to nie jest nic dobrego, wręcz przeciwnie...
– Hm! – westchnął filozof, – Pomimo to przypatrzmy się trzeciemu situ. Czy to, co pragniesz mi powiedzieć, jest przynajmniej pożyteczne?
– Pożyteczne? /raczej nie …
– W takim razie nie mówmy o tym wcale! – powiedział Sokrates.
– Jeśli to, co pragniesz mi wyjawić, nie jest ani prawdziwe, ani dobre, ani pożyteczne, wolę nic o tym wiedzieć. A tobie radzę, zapomnij o wszystkim.