Głosy trzech pokoleń w Krzyżanowicach
25-lecie posługi kapłańskiej miejscowego proboszcza należało uczcić w oryginalny sposób. Kilku młodszych parafian pomyślało o prezencie w postaci muzycznego występu. Swoją wizję przekazali dalej i tak oto wieść gminna sprawiła, że zorganizowano spotkanie w większym gronie, podczas którego powołano – jak się miało później okazać – chór, potrafiący poradzić sobie z nawet największymi wyzwaniami losu. A było to w roku 1985.
Tak długiej i bogatej w wyjątkowo piękne przeżycia historii mógłby pozazdrościć im niejeden chór. Jak twierdzą, największym ich sukcesem, jest to, że istnieją nieprzerwanie od trzech dekad. W tym roku Chór parafii świętej Anny w Krzyżanowicach świętuje bowiem okrągły jubileusz. To okazja do podsumowań, wspomnień, ale i wyrażenia nadziei i planów na przyszłość…
Jubileuszowy koncert krzyżanowickiego chóru połączono z odbywającym się rokrocznie od pięciu lat Przeglądem Chórów Pogranicza. Okazja dostojna, to i występ musiał być wyjątkowy. Grupa chórzystów z Krzyżanowic pod przewodnictwem jej założyciela i dyrygenta Leonarda Fulneczka przygotowała z tej okazji między innymi pieśń w języku hebrajskim oraz sięgnęła po inspiracje z epoki bliższej sercom współczesnych słuchaczy, jak np. po legendarny utwór Leonarda Cohena „Hallelujah”. – W ciągu trzydziestu lat eksperymentowaliśmy z wieloma językami świata, od łaciny, która wywodzi się przecież z liturgii, przez język niemiecki, angielski, francuski, włoski, węgierski, kończąc na językach z grupy słowiańskiej. To właśnie te ostatnie najlepiej brzmią w chórze – ocenia Leonard Fulneczek i kontynuuje: – Muzyka chóralna jest bardzo uniwersalna. Jesteśmy chórem parafialnym, docelowo więc wykonujemy utwory sakralne – opanowaliśmy ich ponad sto. Przy okazji świąt Bożego Narodzenia prezentujemy kolędy, których mamy w swoim repertuarze około czterdziestu. Od czasu do czasu wykonujemy także pieśni świeckie, korzystamy z dobrodziejstw utworów ludowych i regionalnych, w tym śląskich, a także z pieśni ze słowami Josepha von Eichendorffa, które z sukcesami prezentujemy na festiwalu jego imienia.
Chór często reprezentował Gminę Krzyżanowice na festiwalach i przeglądach w kraju oraz za granicą. – Jeśli gdzieś wyjeżdżamy, staramy się nie przynieść wstydu – śmieje się dyrygent. Do najbardziej znaczących osiągnięć chóru należą: zdobycie Grand Prix oraz wielokrotne zajęcie I miejsca w Festiwalu Pieśni Chóralnej Josepha von Eichendorffa w Raciborzu, trzecie miejsce w Ogólnopolskim Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie oraz uplasowanie się na drugim miejscu w Festiwalu Pieśni Maryjnej „Magnificat 2003” w Piekarach Śląskich. – Takie konkursy pozwalają nam sprawdzić swój potencjał, pokazują, na jakim etapie muzycznego rozwoju się znajdujemy. Ale rywalizacja nie jest naszym nadrzędnym celem – przekonuje Leonard Fulneczek, dodając, że największym sukcesem jest dla nich to, że istnieją od trzydziestu lat. Jaka jest na to recepta? Oddajmy głos „szefowi” chóru: – Grupę muszą tworzyć ludzie wzajemnie się akceptujący, którzy mają pasję i chcą zajmować się czymś twórczym.
Nowi członkowie przychodzą na pierwszą próbę zazwyczaj dzięki zachętom swojej mamy czy babci. – Są u nas już trzy pokolenia chórzystów. Przypominamy tym nieco zachodnie chóry, gdzie np. przez ponad sto lat istnieje ciągłość pokoleniowa – cieszy się Fulneczek. Najmłodsi chórzyści mają dziesięć lat, z kolei najstarsi pamiętają jeszcze moment powstania grupy, a osób śpiewających w chórze od początku jego istnienia jest aż dziesięć. – Piękne jest to, że w grupie każdy jest równy. Chór składa się z przeróżnych osób, od przysłowiowego pracownika fizycznego po dyrektora firmy, i gdy spotykamy się na próbach, każdy pełni tę samą rolę: członka chóru – przyznaje mój rozmówca. Jak przekonuje, siła tkwi w grupie, ale to od każdej z osób zależy, czy całość zadziała. – Poza wyjątkami nasi chórzyści nie posiadają wykształcenia muzycznego – nie kryje pan Leonard. To powoduje, że wszystkiego – w tym zapisu nutowego – muszą uczyć się na próbach. Wykonują więc intensywną i w pewnym sensie podwójną pracę.
– Jubileusz pokazał, że to co robimy, ma sens. Zawsze śpiewaliśmy nie tylko na chwałę Bogu, ale również dla pokrzepienia serc i dusz. Najpiękniejszym podziękowaniem dla nas jest to, gdy słuchacze się wzruszą czy przeżyją dzięki naszym głosom piękne chwile – twierdzi z uśmiechem Leonard Fulneczek.
MAD