Piórem naczelnego
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Pamiętam jak grono zasmuconych kupców z deptaka na Długiej żartowało kiedyś, że tylko autobus pełen Czechów może przywrócić status atrakcyjnego traktu handlowego tej ulicy. Kiedy pojechaliśmy z kolegą pociągiem do Bohumina, przywróconym po wieloletniej nieobecności na raciborskim dworcu kolejowym, ten żart – marzenie kupieckie do mnie powrócił. Spotkaliśmy w pociągu parę Czechów, która w niedzielne przedpołudnie spacerowała po Raciborzu by „zabić” czas w oczekiwaniu na pociąg. Poszli na zakupy do Kauflandu. Na Długą nie dotarli, bo nie wiedzieli o jej istnieniu. Gdyby już na dworcu przywitały ich reklamy w języku czeskim może skusiliby się na przechadzkę, a w jej efekcie na zakupy. Gdyby w Bohuminie czy Ostrawie dowiedzieli się, że za parę koron można przyjechać do Raciborza na zakupy w centrum miasta, np. na jarmarku świątecznym to ożywiłoby się wymierające nam centrum? Czyż ten pociąg do Czech nie jest tym mitycznym autobusem z naszymi południowymi sąsiadami, którego z tęsknotą wypatrują kupcy? Może warto rozważyć ten kierunek działań i za pomocą kolei przyciągać do raciborskiej oferty klientów czeskich? Różnice w cenach są dla nich silnym magnesem. Gdy mówi się po co raciborzanie mają jechać na południe to przychodzi szybko myśl o ostrawskim zoo albo o słynnej ulicy rozrywkowej w tym mieście. Czy Czesi tak samo kojarzą raciborską ofertę? Można nad tym popracować. Ktoś właśnie daje ku temu wędkę. Złowić rybkę nie jest tak łatwo, ale udany połów nasyci rybaka na długi czas.