„Choinkowe babcie”, czyli kiedy chory przeszkadza w domu
Jak co roku część z łóżek w szpitalach oraz domach opieki zajmą osoby, które zdaniem rodziny wymagają pilnej pomocy medycznej lub opieki. To często pretekst, aby starsza osoba nie przeszkadzała w domu.
Sylwestrowy dziadek
Kim są ludzie, którzy podrzucają na czas świąt do szpitala swoich bliskich• Jak mówiła Katolickiej Agencji Informacyjnej jakiś czas temu kierownik kliniki internistycznej prof. Joanna Matuszkiewicz, prości ludzie tego nie robią, albo wyjątkowo rzadko. – Najczęściej są to ludzie dobrze sytuowani, urządzeni, którzy na przykład uznali, że muszą wyjechać na święta do ciepłych krajów – tłumaczy. Bolesław Piecha z PiS, dziś europoseł, a wcześniej wiceminister zdrowia i dyrektor rybnickiego szpitala, doskonale zna to zjawisko. – To smutna sytuacja, jednak powtarzająca się co roku – przyznaje. Jak mówi, za jego czasów zjawisko było na tyle częste, że doczekało się nawet potocznego określenia. – Personel szpitala między sobą mówił o takich osobach podrzucanych na święta do szpitala choinkowe babcie lub sylwestrowe dziadki. To są najczęściej osoby niepełnoprawne, w bardzo podeszłym wieku, schorowane i ktoś się nimi musi opiekować. Szpital niewiele może im tak naprawdę pomóc. Historia ich choroby jest najczęściej bardzo rozbudowana i w pewien sposób ustabilizowana. Nie ma więc nagłego pogorszenia zdrowia. Mimo to, napór i presja rodziny bywa na tyle duża, że trafiają na oddziały. W czasach – gdy byłem dyrektorem, było wiadomo, że w święta w szpitalu będą albo osoby bardzo ciężko chore, albo takie, którym nie jest dane spędzić świąt w domu. Często te osoby nie tyle przeszkadzają w domu, co nie wiadomo co z nimi zrobić gdy np. przyjeżdżają goście – mówi Piecha.
Kiedyś szpital dziś dom opieki
Jak się okazuje, zjawisko nadal występuje, a rodzina zawsze potrafi znaleźć jakieś schorzenie, które wymaga pilnego, świątecznego hospitalizowania. – Oczywistym jest, że nie przyjmuje się do szpitala osób zdrowych – mówi Ryszard Rudnik, dyrektor Szpitala Rejonowego im. dr. Józefa Rostka w Raciborzu. – U takiej osoby rodzina zawsze znajdzie jakieś schorzenie, które może być powodem do umieszczenia w szpitalu. Jak ktoś ma sporo lat, to trudno żeby był całkowicie zdrowy. Do naszego szpitala w okresie świąt trafia co roku kilka takich osób – przyznaje szef szpitala. Z kolei Piotr Grabiec, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Szpitala w Wodzisławiu Śląskim zauważa, że dziś sporo starszych ludzi trafia do ośrodków opiekuńczo-leczniczych. – Naturalnym jest więc, że w szpitalu jest ich mniej, ale i tak finalnie do nas docierają, tylko inną drogą. Dziś jest sporo zakładów opiekuńczo-leczniczych, a w nich sporo osób, które również trafiają tam na święta. Gdy zaczynają się skarżyć na jakąś dolegliwość, trafiają do nas z domów opieki. Oczywiście mały odsetek tych ludzi będzie wymagał pomocy, jednak ich liczba w tych placówkach jest na tyle duża, że zauważamy taką świąteczną falę na naszych oddziałach – tłumaczy lekarz.
Zdeponować tatę
– Aby pacjent został przyjęty do szpitala musi być rzeczywiście chory. Zdrowego nikt nie przyjmie, bo prawnie nie może. U starszych ludzi nietrudno coś znaleźć, więc powód jest. Pytanie, czy przewlekłe choroby musza być akurat leczone podczas świąt i Wigilii – mówi Marek Labus, dyrektor szpitala w Prudniku. Jak się okazuje, dość trudno umieścić bliskiego w szpitalu psychiatrycznym. – Mamy niejako to szczęście, że chroni nas ustawa o ochronie zdrowia psychicznego – mówi Marek Ksol, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Państwowego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku. – Takie nazwijmy to „zdeponowanie” pacjenta w naszym szpitalu wymaga w wielu przypadkach zgody sądu, szczególnie gdy ma się odbyć wbrew woli chorego – mówi dyrektor. Te osoby, których stan psychiczny na to pozwala, mają gdzie pójść i nie wymagają bezwzględnie leczenia szpitalnego – mogą korzystać z przepustek, a nawet dostać wypis. – Zdarza się, że wychodzą nawet pacjenci detencyjni, jeśli ich stan zdrowia na to pozwala. Pracujemy przez całe święta, więc oddziały nie pustoszeją w tym czasie – zapewnia.
Jest nieco lepiej
Starsi pacjenci najczęściej trafiają na internę. – Trudno oszacować ile jest takich osób, bo ten oddział jest w zasadzie ciągle obłożony. Takie osoby się zdarzają, jednak jak mówią ordynatorzy, w porównaniu do tego co było np. sześć lat temu zjawisko stało się marginalne – mówi Michał Sieroń, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. – Kiedyś to było nagminne, dziś zdaniem ordynatorów świadomość społeczeństwa rośnie – dodaje. Jak mówi naszemu tygodnikowi psycholog i psychoterapeuta Karol Łojek, po latach nasza postawa może się odbić na nas samych. – To, że takie sytuacje się zdarzają wynika ze zmieniających się wzorców życia. Kiedyś w rodzinach generacyjnych, z pokolenia na pokolenie przekazywało się wzorzec opieki nad starszymi osobami. Kolejne pokolenia opiekowały się swoimi starzejącymi się rodzicami czy dziadkami. Dziś ludzie są bardziej oddzieleni od siebie. Kiedy pojawia się starszy rodzic, traktuje się go w kategoriach zła koniecznego. Często opieka wynika tylko z tego, że ma jakiś majątek lub reszta rodziny nie chce się nim zająć. To zarówno kwestia wzorców jak i tego, że dziś w rodzinach nie ma więzi. Coraz częściej spędzamy święta osobno, nie jeździmy do rodziny. Minus, jest taki, że osoby, które oddają swojego rodzica do takiego ośrodka bardzo często nie zdają sobie sprawy, że kiedyś też będą starsi. Ten sposób zachowania przekazują swoim dzieciom i kiedyś sami mogą być na święta oddani do szpitala czy dziś częściej do domu opieki – tłumaczy specjalista.
Adrian Czarnota