3 pytania do Joanny Muszały-Ciałowicz dyrektor Muzeum
Racibórz
– Czy Muzeum skorzystało w ostatnim czasie z grantów na rozwój kultury w Polsce?
– Pochwalę się tym co jest naszą największą dumą. W ubiegłym roku skończyliśmy zagospodarowywanie tego budynku. To efekt prac konserwatorskich w dawnej zakrystii. Do tego wielkiego przedsięwzięcia, któremu sprostaliśmy, uzyskaliśmy ministerialną dotację. Nie była mała, prawie 92 tys. zł. To był spory zastrzyk finansowy. Dzięki niemu zrealizowaliśmy w pełni naszą koncepcję konserwacji i adaptacji.
– Jak radzi sobie Muzeum w obecnej sytuacji budżetowej?
– W naszej instytucji włączono program oszczędzania. Realizujemy naszą misję nie w takiej mierze jakiej byśmy chcieli. Koszty utrzymania w sferze pracowniczej jak i bieżącej są duże, ale mimo to dokonujemy cennych i fajnych zakupów różnego rodzaju. Moim prywatno-służbowym konikiem jest konserwacja. Rocznie przeznaczamy na ten cel nawet 90 tys. zł. Mamy w tym zakresie ogromne dokonania, doceniane w skali województwa śląskiego.
– Z reguły wszyscy narzekają, a pani ma w sobie tyle pozytywnej energii.
– Co mi z tego przyjdzie, że będę opowiadała o swoich bolączkach? Nasze problemy rozwiązujemy w miarę swoich możliwości. Jedno, czego żałuję, to że nie doceniono nas jeszcze w Warszawie, w konkursie ogólnopolskim Sybilla. Preferuje się tam muzea duże, których budżety miesięczne są pewnie takie jaki my mamy na cały rok. Skończę tym co nas cieszy. Odwiedziny w Muzeum sięgają 20 tys. zwiedzających.
* pytała wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska