Zgoda w niezgodzie
– Działania DFK wobec Anny Ronin nie nosiły znamion mobbingu na tle politycznym – tak odczytał efekt prac „specjkomisji” powołanej w sprawie radnej Marek Rapnicki.
Przypomnijmy, że do rady miasta zwróciło się DFK z wnioskiem o pozwolenie na zmianę warunków zatrudnienia Anny Ronin, dziennikarki radiowej pracującej dla Mniejszości Niemieckiej. Jest radną miejską, a tych chronią przepisy. Bez zgody samorządu nie można radnego zwolnić z pracy. DFK tłumaczyło się zmianami w swej organizacji. Ronin dopatrzyła się w tym działaniu kary za jej aktywność polityczną.
Opozycja w radzie, w skład której wchodzi Ronin, zawnioskowała o powołanie komisji doraźnej by zbadała temat. Zgłosiło się 9 rajców (2 z NaM-u, 2 z Czas na Zmiany w Mieście, 1 niezależna i 5 z Razem dla Raciborza). Komisja spotkała się trzykrotnie w marcu. Posiedzenia trwały po 5 godzin. Wysłuchano na nich Martina Lippę, Waldemara Świerczka oraz troje pracowników Radia Mittendrin (Mateusz Ulański, Anita Pendziałek i Ewelina Stroka) oraz A. Ronin. – Zdania radnych z komisji były podzielone – podała w sprawozdaniu szefowa komisji Anna Szukalska. Zaproponowała stanowisko o wyrażeniu zgody na wniosek DFK ale w głosowaniu padł remis 4:4 (jednego z radnych nie było). Pod głosowanie poddała też wniosek o braku przesłanek by prośbę Mniejszości Niemieckiej wiązać z wykonywaniem mandatu przez radną. Ten poparło 5 członków, a 3 było przeciw. Anna Szukalska zwróciła uwagę, że DFK nie potrafiło sprecyzować jakie warunki zaproponuje swej pracownicy.
Wara czy szacunek?
Na sesji Marek Rapnicki oznajmił, że komisja pracowała niepotrzebnie. – Kto chciałby się zdać na wyniki prac komisji może zbaranieć. Protokół końcowy sam sobie przeczy – mówił. Według niego radni stanęli przed dylematem: mają zagłosować w duchu „wara od radnego” czy uszanować dobre, 30-letnie, stosunki DFK z miastem.
Szukalska nie zgodziła się z Rapnickim. – Trzeba tu zarówno ocenić interes pracodawcy jak i interes radnego. Poparła ją Zuzanna Tomaszewska. – Ja wszystko zrozumiałam. Pracodawca chce się pozbyć tej osoby. Dlaczego ktoś mówi o restrukturyzacji a nie ma jej konkretów? – zastanawiała się przedstawicielka NaM-u.
Michał Woś uznał, że wniosek DFK został źle postawiony i on, kierując się zasadą praworządności, „z bólem, bo jest ostatnią osobą, która broniłaby pani Ronin” nie poprze wniosku DFK. – Dotyczy on sytuacji abstrakcyjnej – mówił.
Szef bez załogi
Przewodniczący Henryk Mainusz zaznaczył, że był uczestnikiem obrad komisji (ale nie jej członkiem). – Pracodawca był precyzyjny. Stwierdził, że jak się nie zgodzimy to pani radna zostanie kierownikiem bez załogi – potwierdził słowa Szukalskiej. Dodał, że problem dotyczący radnej powstał w zespole radiowym. 3 z 5 osób z Mittendrin chciało zrezygnować z pracy „pod naciskiem tej sytuacji”. – Pracodawca mówił, że chce nowy model działania wypracować z tą grupą – stwierdził szef rady.
Piotr Klima ocenił sytuację jako wybór dla Anny Ronin: albo siedź w domu albo rób wszystko sama i jak się nie wyrobisz to cię wywalą.
Leon Fiołka oznajmił, że radni w komisji zbadali czy Ronin wcześniej była przez pracodawcę upominana lub dostała naganę i czy była niesolidna. Odpowiedzi pracodawcy były negatywne więc wg Fiołki w sprawie nie chodzi tylko o współpracę DFK z redaktor naczelną radia.
Jak tam z psychiką?
A. Ronin zwróciła się do radnego Rapnickiego z zapytaniem czy DFK, skoro ma tak dobre kontakty z Miastem, to teraz musi się zgodzić w jej sprawie aby te dobre stosunki podtrzymywać? Marek Rapnicki prosił radną by nie wmawiała mu, że mówiąc o mieście miał on na myśli urząd. – Mówię, że DFK to od kilkudziesięciu lat wiarygodny element życia publicznego, społecznego i politycznego w Raciborzu – zaznaczył.
Za koleżanką z opozycji wstawił się również radny Zbiegniew Sokolik. Oznajmił, że każdy mógł wejść na posiedzenie komisji. – Po 5 godzin siedzieliśmy, by podejść do tego w miarę bezstronnie. Sprawa była bardzo trudna – uznał. Jego zdaniem „trudno do końca uwierzyć w obiektywizm osoby podpisanej pod wnioskiem a startującej z listy wyborczej Razem dla Ziemi Raciborskiej, komitetu opozycyjnego wobec pani radnej” (miał na myśli Waldemara Świerczka)
Andrzej Rosół przypomniał sobie, że sam był w takiej sytuacji jak Anna Ronin. – Zdjęto mnie z funkcji kierowniczej i zaoferowano stanowisko zwykłego pracownika. Przyjąłem wtedy propozycję pracodawcy. Oddałem sprawę do sądu i wygrałem. Nie bardzo wyobrażałem sobie jednak powrót do pracy jako kierownik – opowiadał. Zapytał radną czy jest w stanie psychicznie, w tych okolicznościach, utrzymać się w pracy?
Na koniec wynik głosowania skomentowała Tomaszewska. Stwierdziła, że szukała długo w internecie i nie znalazła miasta gdzie radni pozwoliliby na to na co zgodziła się rada Raciborza wobec Anny Ronin. – Za daleko pani szukała. Był już taki przypadek w Raciborzu (dotyczył radnego Romana Gnota – red.) – pouczył ją Henryk Mainusz. Radna odparła: no to z takiego miasta pozostaje się tylko wyprowadzić.
Mariusz Weidner
Marek Rapnicki
Kto i jak głosował
W głosowaniu 11 radnych (Mainusz, Myśliwy, Sczygielski, Loch, Doleżych, Cofała, Ostrowicz, Rycka, Wyglenda, Fica i Rapnicki) było za wyrażeniem zgody na zmianę warunków pracy i płacy przez DFK wobec Anny Ronin. 8 zagłosowało przeciw (Sokolik, Fiołka, Klima, Tomaszewska, Szukalska, Szczasny, Woś, Fita). 2 – Rosół i Wiecha – się wstrzymało
Zdaniem zainteresowanej
Anna Ronin (na zdj.) też zabrała głos na sesji. Podkreśliła, że można się sprzeczać co to znaczy wykonywanie mandatu radnego a co to jest działalność polityczna. – Ja uważam, że te kwestie są ściśle ze sobą powiązane. Ta sprawa dotyczy mojej działalności politycznej. Dowodzą tego rzeczy przytoczone w trakcie obrad komisji specjalnej: komentarz pana Świerczka, który ukazał się po wniosku do rady miasta i rozmowy prowadzone na prezydium DFK – mówiła. Zaznaczyła, że konflikt w radiu trwa od 2014 roku kiedy odbyły się wybory prezydenckie. – Jedna osoba w trakcie obrad komisji zarzuciła, że to jest nieetyczne żeby polityk był dziennikarzem. Mogę cytować dalej ale to państwo możecie sobie zerknąć do tego – kontynuowała. A. Ronin podkreśliła, że nagła, niczym niepodparta reorganizacja struktur redakcji odbywa się w trakcie kampanii referendalnej i dzieje się bez udziału kierownika, który od 18 lat budował tą redakcję od podstaw. – To jest bardzo dziwna kwestia – oceniła.