Surowsza kara dla Szatana z Nowej Wsi
Mateusz N. przyjął wyrok dożywotniego więzienia bez emocji. W więzieniu już zaczął się przyznawać, że to on rzeczywiście zabił parę staruszków. Tak wynika z zapisów w teczce osobowo-poznawczej.
8 czerwca, po pięciu latach od morderstwa Sąd Okręgowy w Gliwicach ponownie skazał mordercę z Nowej Wsi (gmina Lyski, powiat rybnicki) na karę dożywotniego pozbawienia wolności. To już drugi wyrok w tej sprawie, bo poprzedni był zbyt łagodny i został uchylony. Mateusz N. siedzi za kratami aresztu już piąty rok. Pierwszy wyrok zapadł 22 stycznia 2014 roku. Mateusz N. został wówczas skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Sąd równocześnie zastrzegł, że mężczyzna będzie mógł starać się o opuszczenie zakładu karnego dopiero po 20 latach pozbawienia wolności. Od wyroku odwołała się między innymi prokuratura, która chciała dla Mateusza N. dożywotniego pozbawienia wolności.
To za mało Wersja Mateusza
Już po osadzeniu w areszcie śledczym Mateusz N. szybko wycofał się ze swoich wcześniejszych wyjaśnień, gdzie przyznawał się do zabójstwa. – Pieniądze trzymałem w komórce, bo zdarzało się, że ginęły mi w domu. Pracując i oszczędzając odłożyłem sporą sumę pieniędzy. Odmawiałem sobie wszystkiego, jeździłem skuterem. W tej komórce pieniądze mi się jednak gdzieś zawieruszyły. Znalazły się dopiero przed datą, gdy ktoś zamordował naszych sąsiadów. Kiedy babcia wysłała mnie po worek z pszenicą, znalazłem pod nim moją reklamówkę z gotówką. Pojechałem z pieniędzmi do mojej dziewczyny, kiedy w nocy wracałem zostałem dwukrotnie napadnięty. Najpierw po drodze do domu, gdy zobaczyłem ranną osobę na ulicy i zatrzymałem się, żeby jej pomóc. Wtedy nieznani sprawcy zabrali mi ubranie. Kiedy wjeżdżałem już na plac, zostałem napadnięty drugi raz. Grupa osób wciągnęła mnie do domu państwa Pytlik. Zobaczyłem moich rannych sąsiadów. Napastnicy kazali mi wszędzie zostawiać odciski palców. Dano mi również do przeczytania kartkę z instrukcjami jak mam zeznawać. W domu, w wannie leżała zakrwawiona pani Ania. Pytałem ją, czy mogę jej pomóc. Wtedy wpadły mi do wanny okulary – powtarzał w kółko oskarżony.
Czas na refleksję
– Wina oskarżonego nie budzi wątpliwości – mówiła 8 czerwca 2016 roku sędzia Edyta Pachla uzasadniając wyrok. – Proces miał charakter odtwórczy i w zasadzie sąd nie przeprowadzał nowych dowodów. Również świadkowie z racji upływającego czasu nie pamiętają już niektórych szczegółów, czemu trudno się dziwić. Sąd badając materiał dowodowy oparł się większości na pierwszych wyjaśnianiach oskarżonego, w których dokładnie opisał przebieg zdarzenia i co znalazła potwierdzenie w materiale dowodowym. Potem z tych wyjaśnień się wycofał, jednak sąd traktuje to jedynie jako linię obrony oskarżonego. Żaden ze śladów nie potwierdził wersji Mateusza N. że mordu dokonała grupa osób. Na miejscu zabezpieczono ślady traseologiczne jego skarpetek, jego odciski palców, nie znaleziono żadnych śladów innych osób– mówiła sędzia Pachla. Sąd podkreślał, że Mateusz N. wykazał się wyjątkową brutalnością i okrucieństwem. – Zadawał poszkodowanej uderzenia maszynką do mięsa kiedy ona leżała bezbronna w wannie. Zadał kilkanaście takich uderzeń. Bił wszystkim co miał pod ręką, młotkiem, chochlą, również ostrymi przedmiotami. Z domu wyszedł dopiero wówczas gdy upewnił się, że ofiary nie żyją. Sąd przyjął, że w domu doszło do dwóch osobnych czynów, w dwóch różnych pomieszczeniach. Sąd nie znalazł również jakichkolwiek okoliczności łagodzących. Mateusz N. nigdy nie przeprosił, nie wyraził skruchy. Próbował wrobić w zabójstwo postronne osoby. Być może lata spędzone za kratami skłonią go do refleksji – tłumaczyła sędzia. Wyrok jest nieprawomocny.
Adrian Czarnota