Gorączka sobotniej nocy
W Krzanowicach liczą, że popularne przed laty weekendowe potańcówki wrócą do łask.
W MOK-u zorganizowano wieczorek taneczny i ma to być pierwsza z cyklu takich imprez. – Widzę, że jest zapotrzebowanie na takie pomysły więc postanowiłem spróbować. Nie dopłacamy do organizacji – przyznał dyrektor domu kultury Marian Wasiczek. Na początek przyszło 30 par – z terenu gminy jak i spoza niej. – To jest minimum dla którego warto to zorganizować. Optymalnie byłoby kilkadziesiąt par więcej – dodał. Przyjechała nawet grupa osób z Katowic. – Znamy się z dyrektorem i chętnie wpadamy na miejscowe imprezy. Już regularnie bawimy się tutaj na Pogrzebaniu Basa – zdradził nam pan Jacek.
Do tańca grała didżejka, co już było atrakcją, bo ta profesja jest zdominowana przez mężczyzn. Pochodząca z Rydułtów Monika Franiczek para się serwowaniem muzyki na imprezach już 10 lat. Wie, że do tańca najlepiej jest grać kawałki z lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Franiczek wierzy, że krzanowickie wieczorki będą równie popularne jak imprezy w Pstrążnej. – Gram tam od lat, w lokalu "Pod Topolami". Zaczynało się skromnie, ale teraz przychodzi nawet 130 osób. Rozkręci się i tutaj – zapewnia z uśmiechem.
MOK zamierza urządzać wieczorki tematyczne. Pierwszemu towarzyszyła muzyka z PRL – polskich i zagranicznych wykonawców. To pomysł Anny Musioł-Hermet. – Czerwone Gitary czy Anna Jantar to dobry początek udanej zabawy. Do tego dostosowałyśmy bufet tematyczny, w którym znalazły się jajka w majonezie, śledź w śmietanie i galareta – uśmiechała się instruktorka domu kultury. Menu uzupełniały m.in. sałatki i mięso w cieście francuskim. Dobór repertuaru muzycznego pochwalili Szczepan Wilas i Halina Kwiecień. Na wieczorek przyjechali z Raciborza. Ze znajomymi zajęli jeden, długi stół. – Taka muzyka nam bardzo odpowiada – opowiadali seniorzy z miasta. – Dla nas sukcesem jest pytanie na zakończenie imprezy "kiedy będzie następna?" – podsumowała A. Musioł-Hermet.
(ma.w)