Nagła śmierć prezesa Grzegorza Pieronkiewicza
Wolny o zmarłym: dbałeś o wszystkich, zapomniałeś o sobie
Szef Polskiego Związku Zapaśniczego i sternik raciborskiego MKZ Unia zmarł 18 października. Miał 41 lat. Pochowano go w parafii gdzie się wychował, gdzie mieszka jego rodzina.
To był szok dla każdego kto się o tym dowiadywał. Internetowy news o tragedii, publikowany na nowiny.pl, osiągnął bardzo wysoką oglądalność. Dzień wcześniej Pieronkiewicz był na siłowni. Prezes walczył od dłuższego czasu z nadwagą, przeszedł operację zmniejszenia żołądka. Efekty były widoczne, zrzucił wiele kilogramów. Niepewna była jednak jego przyszłość zawodowa w Warszawie. O ponowny wybór na szefa polskich zapasów miał wkrótce walczyć z Andrzejem Supronem, środowisko podzieliło się na obozy. 18 października załatwiał kolejne sprawy służbowe. U znanego raciborskiego grafika Jarosława Przybysza zamówił katalog. Na spotkaniu w jego pracowni nagle stracił przytomność. Przybysz pierwszy go reanimował, zaraz interweniowali ratownicy medyczni. Próby reanimacji nie przyniosły jednak rezultatu. Do pracowni grafika wpierw przyjechali koledzy Pieronkiewicza z Unii, później rodzice i brat. Przybyli by go pożegnać.
Świetny organizator, dobry człowiek
– Straciły zapasy, traci miasto. Klub funkcjonował tak dobrze, głównie dzięki niemu. To był bardzo zasłużony dla Raciborza sportowiec i działacz. Ponadto człowiek wysokiej kultury, nigdy nie usłyszałem od niego złego słowa – powiedział nam prezydent Raciborza Mirosław Lenk. Miasto było ważnym partnerem MKZ Unia. Ze związkiem zapaśniczym organizowało Memoriały Pytlasińskiego i Mistrzostwa Świata Weteranów. Pieronkiewicz ściągał do Raciborza najważniejszych ludzi polskich zapasów – Wrońskiego, Tracza, Suprona. Miasto – w tej dziedzinie sportu – było traktowane na równi z najsilniejszymi ośrodkami w kraju – Warszawą, Wrocławiem i Poznaniem.
– Jakby brat mi umarł – zareagował jego wieloletni kolega i prezes pływackiej Victorii Sławomir Szwed. Mieli wiele wspólnych planów. Zwłaszcza teraz, gdy dyrektorem SMS została Ludmiła Nowacka, która z Pieronkiewiczem miała świetny kontakt i wiele wspólnie zorganizowanych imprez sportowych.
Informacja o śmierci prezesa Unii zmartwiła też Stanisława Borowika, który wielokrotnie powtarzał, że to Pieronkiewicz będzie jego następcą w organizacji Memoriału. – Grzesiu to świetny organizator, wspólnie pozyskujemy sponsorów – podkreślał w wywiadach.
Wrócił skąd przyszedł
Ostatnie pożegnanie zapaśniczego działacza miało miejsce w Katowicach – Panewnikach. Tam Grzegorz Pieronkiewicz wychował się i stawiał pierwsze kroki w sporcie. Do Raciborza trafił pod skrzydła trenera Bogdana Merkla. Kolegę z maty wspominał na pogrzebie Ryszard Wolny. – Pamiętam jak przyszedł na pierwszy trening. Był nieśmiały, taki skromny i grzeczny – mówił o zmarłym. Medalistę mistrzostw Polski, reprezentanta kraju i wreszcie członka PKOl przedstawił jako człowieka, który „dbał o wszystkich, ale zapomniał o sobie”. – Zapomniałeś o swoich problemach zdrowotnych bo chciałeś pomóc innym – stwierdził Wolny. Mistrz olimpijski powiedział, że z Pieronkiewiczem się nie żegna. – Mówię ci „do zobaczenia” bo spotkamy się jeszcze na wspólnych zawodach – zakończył.
(ma.w)