Gdzie jest ciało Mateusza?
Na styczeń 2017 roku Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zaplanowała poszukiwania ciała nastolatka z Rybnika, Mateusza Domaradzkiego. Chłopca, który 10 lat temu wyszedł na sanki i przepadł, szukać będzie biegły z zakresu poszukiwania zwłok.
Badania mają zostać przeprowadzone z użyciem georadaru. – Chcemy jeszcze raz spróbować odnaleźć szczątki zaginionego chłopca. Warunki w styczniu powinny być takie same, jak wówczas, gdy zaginął Mateusz – mówi prokurator Joanna Smorczewska z prokuratury w Gliwicach. Choć Mateusz Domaradzki nadal uznawany jest za zaginionego, w zakładzie karnym wyrok odsiadują jego zabójcy. W 2012 roku na karę 25 lat pozbawienia wolności Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał Tomasza Z. i Łukasza N., oskarżonych o zgwałcenie i zamordowanie ośmiolatka.
Przypomnijmy: 6 lutego 2006 roku, podczas ferii, na sanki z bloku przy ulicy Kosmonautów wychodzi ośmioletni Mateusz Domaradzki. Do domu już nigdy nie wraca. Kilka dni później twarz Mateusza zna cały Rybnik. Na słupach wiszą plakaty z jego zdjęciem. Zaspy śniegu w dzielnicy Paruszowiec przeszukują setki policjantów skierowanych tu z całego woje
wództwa. W akcji używa się psów i helikoptera z kamerą termowizyjną. Policjanci nie bardzo wiedzą gdzie szukać. Równolegle do poszukiwań śledczy sprawdzają czy chłopca nikt nie mógł skrzywdzić. W policyjnym areszcie siedzą Tomasz Z. i Łukasz N. zatrzymani do innej sprawy, molestowania małej dziewczynki. Przyciśnięci przez policjantów przyznają się. Zaprowadzili Mateusza w ustronne miejsce, wykorzystali seksualnie i pobili, bo Mateusz chciał się poskarżyć mamie. Opowiadają ze szczegółami, w osobnych pokojach, to samo. Twierdzą, że ciało zakopali i przykryli gałęziami. W zmarzniętą od tygodni ziemię policjanci nie mogą wbić szpadla, mimo to podejrzani wskazują kolejne miejsca gdzie mieli zakopać chłopca. Twierdzą, że byli pijani. Topnieje śnieg. Policjanci nie natrafiają na żaden, nawet najmniejszy ślad po Mateuszu.
Nie odnaleziono ciała, więc proces miał charakter poszlakowy. Choć później wycofali się ze swoich zeznań, kluczowe dla sprawy były pierwsze przesłuchania oskarżonych. Wersja, którą osobno wówczas podawali, była niezwykle zbieżna. – Sąd wyklucza to, by oskarżeni kłamali. Wyklucza, by przy ich poziomie intelektualnym, byli w stanie wymyślić tak logicznie ciąg faktów. Oskarżeni od samego początku nie ukrywali pewnych, swoich skłonności seksualnych, upodobania do dzieci, a zwłaszcza chłopców – uzasadniał w pierwszym wyroku z 2008 roku sędzia Ryszard Furman. 6 maja 2009 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach uchylił wyrok nakazując ponownie rozpatrzyć sprawę. 16 lipca 2012 Sąd Okręgowy w Gliwicach wydał drugi wyrok uznając oskarżonych za winnych tego, że 6 lutego 2006 roku działając wspólnie i w porozumieniu używając podstępu wobec małoletniego Mateusza Domaradzkiego zaprowadzili go w miejsce na uboczu. Pretekstem miał być teren, gdzie można ślizgać się na śniegu. Na miejscu przy użyciu siły fizycznej zgwałcili dziecko a następnie dotkliwie pobili. Nieprzytomnego Mateusza zostawili na mrozie co miało spowodować jego śmierć. – Sąd orzekł, że sprawcy działali z tzw. zamiarem ewentualnym, czyli musieli się liczyć z tym, że pobicie i pozostawienie na mrozie może zakończyć się śmiercią dziecka – tłumaczy sędzia Agata Dybek-Zdyń, rzecznik Sądu Okręgowego w Gliwicach.
(acz)