Mieszanka wybuchowa
Leszek Szczasny kolejny raz krytycznie potraktował świąteczne handlowanie na raciborskim rynku
Przypomnijmy, że wpierw radny pochylił się nad sprawą jarmarkowej toalety dla tancerzy występujących dla klientów Jarmarku Świątecznego. Obliczył, że stu tańczących przypadało na jedną ubikację (urząd prostował później, że tancerzy było mniej, a toalet więcej). Nie był to jednak jedyny problem jaki dostrzegł w miejskiej polityce wobec imprez świątecznych. Na ostatniej sesji powrócił do swych spostrzeżeń z raciborskiego rynku i stwierdził, że jarmark zamienił się w targowisko fajerwerków. – Nic więcej tam nie można kupić – utyskiwał radny. Choć prezydent wyjaśnił mu, że handel fajerwerkami nie ma nic wspólnego z miejskim Jarmarkiem, to Szczasny stwierdził, że zarówno on jak i większość mieszkańców kojarzy handel na rynku z miejskim przedsięwzięciem. – Stoiska, które są na rynku traktowane są jako przedłużenie jarmarku – oznajmił. Według niego samo skojarzenie miasta, które chce się promować 800-letnią historią, z ustawianiem w centralnym miejscu targowiska fajerwerków "nie przystoi, nie wygląda najlepiej". – W przyszłym roku zapanujmy nad tym – poprosił prezydenta Lenka.
Głowa miasta wyjaśniała, że handlarze na rynku byli z pobliskiego targowiska. – Dla nich to jest ważna działalność. Ja jestem osobiście przeciwny fajerwerkom, bo to w ogóle niepotrzebne nikomu. Uważam, że nie warto ich kupować i nie warto używać. Przemyślę pańskie zgłoszenie – obiecał rajcy na sesji.
(m)