Racibórz 30 lat temu, w kolejce po benzynę...
Ostatni dzień roku 1986 wielu raciborzan spędziło w ogonkach. Już od rana do stacji benzynowych CPN ustawiły się gigantyczne kolejki. Centrala Produktów Naftowych miała w PRL monopol na sprzedaż paliw, stąd też starsze pokolenie do dziś każdą stację nazywa CPN, za ich czasów istniały w tej branży tylko państwowe podmioty i nazwa ta utrwaliła się na dobre. Do każdej z trzech istniejących w latach 80. w Raciborzu stacji ustawiło się w sylwestrowy ranek ponad sto aut. Chętnych na zakup limitowanej benzyny nie brakowało.
Podwyżki
Jak dowiedziała się raciborska Służba Bezpieczeństwa kolejki nie wynikały z obaw kierowców, że państwo nie przekaże na rynek obiecanych przydziałów paliw. Od stanu wojennego wprowadzonego 13 XII 1981 roku obowiązywały kartki na benzynę. Kolejki miały być spowodowane szerzącą się plotką o podwyżce paliw, której spodziewano się na początku roku 1987. Kto więc mógł i miał talony, stał w ogonku i tankował do baku, karnistrów, beczek i jakiegokolwiek pojemnika, który nadawał się do tego celu. Byli to „zwykli” mieszkańcy, komunistycznej nomenklaturze i w tym wypadku przysługiwały dodatkowe przydziały i możliwości. Przypomnijmy, że „za komuny” w Raciborzu były tylko 3 stacje benzynowe: koło mostu przy ul. Bosackiej, na pl. Długosza oraz, gdy zlikwidowano stację przy ul. Pocztowej z powodu wybudowania obok niej nowego dworca kolejowego, powstał nowy CPN przy ul. Rybnickiej. Do dziś zresztą w tym miejscu znajduje się stacja benzynowa. Przedsiębiorstwa państwowe dysponowały kilkoma stacjami paliw, które służyły tylko pojazdom zakładowym. Była to baza PKS, STW (Spółdzielnia Transportu Wiejskiego), ŻELBET (przy ówczesnej ul. Dąbrowszczaków), RPB na Ostrogu i POM na Ocicach. MPGKiM do lat 70. miało swoją bazę przy ul. Opawskiej, ale w związku z rozbudową miasta została ona przeniesiona na ul. Adamczyka.
Pierwszego stycznia pracownicy SB jak co roku tajnie kontrolowali kościoły sprawdzając czy nie dzieje się nic nieprawomyślnego, nie pomyśli władz. W roku 1987 monitorowano mszę w parafii NSJP przy ul. Warszawskiej. Wystrój kościoła, kazanie ks. Alojzego Jurczyka do 550 wiernych nie budziły zastrzeżeń. Funkcjonariusze liczyli też wiernych, na tej podstawie oceniano kondycję polskiego Kościoła.
Niewielkie podwyżki cen smalcu i słoniny wprowadzono 5 stycznia, większość mieszkańców nawet tego nie zauważyła, wzrost był niewielki. Ppłk Ryszard Labocha szef MO i SB w Raciborzu słał do przełożonych w Katowicach pozyskaną opinię, że następne podwyżki cen najlepiej wprowadzać właśnie w ten sposób. Objąć mają wąski asortyment, mają być niewysokie, wprowadzane po cichu, i w ten sprytny sposób ceny można by podnosić częściej. Aż chciałoby się dodać, że to tak, jak w myśl rosyjskiego przysłowia: „tiszej jediesz dalsze budiesz”. Bo niejeden protest społeczny obalił towarzyszy na samej górze po wprowadzonych znienacka znaczących podwyżkach cen. Dlatego też SB i PZPR wnikliwie analizowały nastroje społeczne i reakcje na decyzje rządu. Na osłodę władze obniżyły w styczniu ceny cytryn, co raciborzanie przyjęli z zadowoleniem.
„Jak jest zima to musi być zimno”,
Mawiał palacz w kultowej komedii Stanisława Barei „Miś” tłumacząc dlaczego kaloryfery są zimne. A za czasów PRL zimy potrafiły być naprawdę ostre. Taka właśnie trafiła się na początku roku 1987, temperatury spadły do minus 30 stopni, sypnęło też nadspodziewanie dużo śniegu. W ciągu kilku dni zaczęło brakować opału, kurczyły się zapasy. Kilka spółdzielni rolniczych znalazło się w krytycznym położeniu, cykl hodowli bydła i drobiu został zagrożony. Wcześniej obniżono o kilkadziesiąt ton i tak małe limity węgla. Mogło dojść np. do przemarznięcia zwierząt, strat, a potem do wycofania się spółdzielni z hodowli zwłaszcza w przypadku niezagwarantowania odpowiednich ilości węgla. A mięsa wciąż brakowało. Kierowcy też mieli swoje problemy, raciborski PKS korzystał z paliwa zimowego, które powinno działać nawet przy – 17 stopniach. Tylko 7 stycznia zamarznięte paliwo było powodem odwołania 10 kursów, a w kolejnym dniu wypadło z trasy 50. W kraju wprowadzono 10 stopień zasilania gazem zakładów produkcyjnych. ZEW musiał ograniczyć swoje zużycie do 60 %, wstrzymać pracę np. na oddziale pieców kręgowych. Powodowało to olbrzymie straty, w pierwszych
trzech dniach było to 3 mln zł, w następnych już 15 mln zł na dobę. Sytuacja ta była fatalnie oceniana przez pracowników, martwiono się też, że kraj nie ma żadnych zapasów błękitnego paliwa. W wielu fabrykach temperatura w halach spadła poniżej 10 stopni, w DOMGOSIE pracownicy byli zaniepokojeni, pojawiła się pogłoska o czasowym unieruchomieniu zakładu, obawiano się w tej sytuacji przymusowych urlopów i tym samym o wysokość wypłat. Sytuację zestawiano z oficjalnymi zapewnieniami komunistycznych władz o „rytmicznych i wystarczających dostawach opału dla wszystkich zakładów pracy”.
Czas bałwanów
Nauczyciele byli bardzo niezadowoleni i padało sporo niewybrednych komentarzy pod adresem pracowników Kuratorium Oświaty, którzy kolejny raz doprowadzili do zamieszania i bałaganu. Dochodziło do sytuacji, że dzieci niepotrzebnie przedzierały się do szkoły przez zaspy i to w temperaturze ok. – 20 stopni, gdy inne w tym czasie miały wolne i lepiły bałwany. Zwłaszcza na wsiach, mimo niespotykanych warunków atmosferycznych, niepotrzebnie posyłano uczniów do szkoły. Wobec braku decyzji władz oświatowych dyrektorzy poszczególnych jednostek samodzielnie podejmowali decyzje o zawieszeniu nauki. Opierali się na informacjach usłyszanych w środkach masowego przekazu, które i tak były enigmatyczne i wielokrotnie prostowane. Dyskutowano także o propozycji zmian w strukturze szkoły, zwłaszcza wzmocnieniu pozycji dyrektora i uniezależnienia go od Rady Pedagogicznej. Tu pomysły nie przypadły pedagogom do gustu. Obawiano się np., że jeśli nagrody nauczycielom będzie przyznawał dyrektor to dowartościuje tylko „swoich”. Pojawiały się wśród nauczycieli propozycje, by wybór dyrektorów szkół oddać w ręce Rad Pedagogicznych.
W pozostałych zakładach pracy borykano się z innymi problemami. Od 1 stycznia rząd zablokował przedsiębiorstwom konta dewizowe, od nowego roku miał zacząć obowiązywać nowy system tzw. konta majątkowe. Jak to jednak było w PRL, systemu nie udało się wprowadzić i cały miesiąc zakłady zostały bez dewiz, spowodowało to niemałe zamieszanie, a nawet wstrzymanie produkcji. Kraj powoli znów zmierzał do wybuchu społecznego niezadowolenia. Nikt jednak nie przypuszczał, że władza skutecznie dogada się z częścią opozycji i za kilka lat nastąpią diametralne zmiany.