Zagazowali kury pomimo sprzeciwu hodowców
Budziska, Turze. Jeszcze w zeszłym roku w Przewozie (woj. opolskie, gmina Cisek) wykryto ognisko ptasiej grypy. Potwierdzono je oficjalnie 3 stycznia. W przypadku tej choroby wyznacza się obszary: zapowietrzony (o promieniu 3 km od ogniska) i zagrożony (o promieniu 10 km od ogniska). Oba zachodzą na teren powiatu raciborskiego. W związku z tym Powiatowy Inspektor Weterynarii wydał rozporządzenie, w którym instruował posiadaczy ptactwa jak należy postępować (np. ograniczyć kontakt drobiu z innymi ptakami). Wkrótce pojawiły się głosy, że drób z terenu zapowietrzonego trzeba zutylizować.
W środę, 11 stycznia odbyło się pierwsze spotkanie inspektora z mieszkańcami Budzisk i Rudy (gmina Kuźnia Raciborska). Wówczas nikt nie potrafił zrozumieć, dlaczego kury mają zostać ubite w tych wioskach, kiedy w Przewozie nie podjęto podobnych kroków. Następnego dnia, służby weterynaryjne nabrały wody w usta. Choć na pewno konsultowały sprawę między sobą. Z kilku innych źródeł dowiedzieliśmy się o skoordynowaniu akcji we wszystkich zagrożonych wirusem miejscowościach, po obu stronach granicy województw. Pomimo tego mieszkańcy Budzisk dziwią się, że lekką ręką podjęto decyzję o uboju zwierząt, do których niejednokrotnie ich właściciele są mocno przywiązali. Poza tym oferowane odszkodowanie za każdą sztukę (ok 30 zł) ma być niewystarczające. Część zastanawiała się czy nie lepiej samemu ubić taką kurę niż oddać do utylizacji. W końcu wirus nie jest groźny dla ludzi. Służby przeprowadziły co prawda wywiad w gospodarstwach, ale z naszych informacji wynika, że nikt faktycznie nie liczył kur w kurniku. Inspektorzy opierali się często na słownych deklaracjach gospodarzy. Poza tym już dzień po pierwszym spotkaniu kilka osób alarmowało o kłusującym w okolicy lisie, który zabrał im kilka kurek z zagrody...
W czwartek wieczorem odbyło się kolejne spotkanie z mieszkańcami wiosek w obszarze zapowietrzonym. Było jeszcze bardziej nerwowo. Raciborski inspektor, Zbigniew Mazur nie miał odpowiedzi na wszystkie pytania, np. dlaczego nie przeprowadzono badań czy faktycznie któreś ptaki są zarażone. Mieszkańcy pytali po co całe zamieszanie z nakazem mycia i dezynfekcji ich zagród, skoro decyzje o utylizacji kur podjęto znacznie wcześniej i całe zamieszanie było w ich oczach zbędne. Dowiedzieli się też, że ekipa od utylizacji również była zamówiona wcześniej i czekała na sygnał w jednym z hoteli na terenie gminy. Na te pytania i my nie otrzymaliśmy odpowiedzi od służb raciborskich. Odesłano nas do instancji wyżej, w Katowicach. Tu informują nas, że decyzje o utylizacji są podejmowane autonomicznie przez powiatowych inspektorów, choć są przepisy, których inspekcja zignorować nie może. – Kury są bardzo wrażliwe na tego wirusa. W strefie najbliższej ognisku choroby niezbędne jest wybicie zwierząt. Dotyczy to zarówno województwa śląskiego jak opolskiego. Zapewniam, że i tam do tego dojdzie. My po prostu mamy mniejszy teren do zabezpieczenia i szybciej się zorganizowaliśmy. Gwarantuję, że po stronie opolskiej też dojdzie do wybicia kur – zapewnia Jerzy Smogorzewski, Śląski Wojewódzki Lekarz Weterynarii. Dodaje, że działania służb są ściśle określone prawem i uspokaja, że nikt nie działa one na szkodę hodowców i właścicieli. Ogniska wtórne mogłyby się pojawić nawet pomimo przebadania wszystkich kur, gdyż wirus może przetrwać poza ich organizmami. – Utylizacja kur ma też wymiar ekonomiczny. Sygnały o tej chorobie wpływają np. na eksport jaj. Dlatego tak ważna jest profilaktyka. Prosimy wszystkich posiadaczy drobiu w okolicy, aby jeszcze przez kilka tygodni trzymali zwierzęta w zamknięciu, odizolowane. To naprawdę ważne – apeluje główny weterynarz województwa śląskiego.
W piątek 13 stycznia do Rudy i Budzisk wjechała specjalistyczna ciężarówka wraz ekipą. Objechali gospodarstwa, w kombinezonach zabierali ptaki, które po dezynfekcji kurników, wywieźli w klatkach. Ptaki miały zostać zagazowane i spalone.
Marcin Wojnarowski