Duży Kaliber: Wyszedł ze szpitala i umarł
Prokuratura Rejonowa w Rybniku bada okoliczności śmierci mężczyzny, którego zwłoki 20 stycznia znaleziono w Orzepowicach. Mężczyzna miał przy sobie recepty, których nie zdążył wykupić.
Ciało 32-latka znalazła po kilku godzinach w rejonie szpitala rodzina. Wcześniej mężczyzna miał się zgłosić do szpitala z bólem w klatce piersiowej. Przy zwłokach znaleziono dokumenty z rozpoznanym wirusowym zapaleniem oskrzeli. – Czy to normalne, ze jak zgłasza się młody człowiek z bólem w klatce piersiowej, to bez żadnych badań tylko po osłuchaniu stwierdza się, że nic mu nie jest i zostaje odesłany z receptą na leki na przeziębienie do domu? Czy to rutyna lekarzy i zakładanie z góry że jak młody, to na pewno nic mu nie będzie – pyta nasza czytelniczka.
W poniedziałek rano do sprawy odniósł się sam szpital. – Dokładnie sprawdziliśmy jaka pomoc została udzielona mężczyźnie – mówi Michał Sieroń, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. – Pacjent pojawił się u nas około godziny 19.00. Był sam. Skarżył się na ból gardła i problemy z górnymi drogami oddechowymi. Lekarz przebadał pacjenta. Wykonano również badanie EKG. Wynik tego ostatniego nie wskazywał na jakiekolwiek nieprawidłowości. Pacjent czekał na pomoc niecałą godzinę, bo o godzinie 19.50 został wciągnięty do dokumentacji medycznej, a ok. 20.10 opuścił szpital. Został przyjęty i zbadany, mimo iż z takimi dolegliwościami powinien zgłosić się do poradni, gdzie pewnie czekałby jeszcze krócej. Mimo to nie został odesłany. Lekarz go przebadał i wypisał recepty – tłumaczy rzecznik szpitala.
Jak ustalono, mężczyzna nie został znaleziony pod szpitalem, a kilkaset metrów od niego. – Chcemy zdementować doniesienia, że mężczyzna został znaleziony na terenie szpitala. W rzeczywistości rodzina odnalazła go za piekarnią Pago, już na drodze prowadzącej na osiedle Nowiny – mówi Michał Sieroń. Dlaczego rodzina szukała 32-latka? Mieszkaniec Rybnika po wyjściu ze szpitala poprosił żonę o przywiezienie pieniędzy w celu wykupienia recept. Potem nie odbierał telefonu. Po odnalezieniu nieprzytomnego mężczyzny, wezwano karetkę. – Mężczyzna trafił do nas ponownie mocno wychłodzony. Mimo trwającej 50 minut reanimacji nie udało się go uratować. Lekarz od razu zadecydował o przeprowadzeniu lekarskiej sekcji zwłok, wkrótce przyszła decyzja o sekcji sądowej. Ciało zostało zabezpieczone, podobnie jak dokumenty – mówi pracownik szpitala.
To już kolejny przypadek krytyki w ostatnich dniach szpitalnego SOR-u. We wtorek na pomoc lekarską 10 godzin miała czekać 80-letnia kobieta. Jak tłumaczy dyrekcja, pacjenci zamiast do poradni przychodzą do szpitala i tak tworzą się kolejki. – Nie da się ukryć, że nasz oddział ratunkowy przeżywa w okresie zimowym oblężenie, część z osób przychodzi do nas, zamiast w pierwszej kolejności do swojej poradni lub do jednostek świadczących nocną i świąteczną pomoc medyczną. Liczba pacjentów zwiększyła się również przez niekorzystne warunki atmosferyczne, czyli smog – wyjaśnia Michał Sieroń.
(acz)