Duży Kaliber: Napad na kantor
Wytrop sprawcę czyli zagadka kryminalna
Komisarz Jakub Szarek z zaciętą miną siedział w rogu swojego pokoju, próbując rozgryźć krzyżówkę w starej gazecie. Na przeszkodzie w odgadnięciu hasła stała mu rzeka w Afryce i dzieło francuskiego malarza. W skupieniu nie pomagał mu ani bębniący o parapet komendy listopadowy deszcz, ani krzyki rozbawionych kolegów na korytarzu. Dzwoniący telefon na biurku okazał się doskonałym pretekstem, by cisnąć gazetę w kąt na kolejny miesiąc.
– Napad na kantor. Poturbowali właściciela. Choć na dół, podam ci szczegóły – oznajmił dyżurny.
Kiedy policjant zszedł na dyżurkę, okazało się, że cała historia jest o wiele ciekawsza niż początkowo mu się wydawało.
– Dziś nad ranem chłopcy z drogówki sprawdzali samochód stojący na środku chodnika. Ktoś zauważył, że jest otwarty i to do nas zgłosił. Drogówka sprawdziła, że nie jest kradziony, ale nie bardzo było wiadomo co z nim zrobić. Okazało się, że należy do właściciela kantoru przy Dworskiej. Facet mieszka kilka ulic dalej, wiec pojechali do niego do domu. Nikt im nie otwierał, to zajrzeli do kantoru. Okazało się, że facet siedzi w toalecie w kajdankach. Mówi, że siedzi tak od wczorajszego popołudnia – relacjonował rozbawiony dyżurny.
– Wysłałeś techników?
– Tak, dwie ekipy. Jedną do kantoru, drugą do samochodu.
– Dobra, to jadę – powiedział Szarek biorąc kluczyki od radiowozu.
Właściciel kantoru czekał już na Dworskiej. Przywitał komisarza rozcierając spuchnięte nadgarstki.
– Dobrze, że ktoś się pana samochodem zainteresował, bo by tu pan jeszcze trochę posiedział – zażartował komisarz Szarek widząc, że mężczyzna jest w dobrej kondycji.
– No tak, ale pewnie znalazłby mnie pracownik, który miał przyjść na dziesiątą – zauważył właściciel kantoru.
– Proszę opowiedzieć co się dokładnie stało.
– Wczoraj około dziewiętnastej zamykałem kantor zabierając utarg. Kiedy wychodziłem, ktoś powalił mnie na ziemię. To były dwie osoby. Zaciągnęli mnie do toalety i przykuli do rury. Słyszałem jakieś hałasy a potem była cisza. Nad ranem usłyszałem wołania policjantów z drogówki. Zacząłem krzyczeć i tak mnie znaleźli. Teraz widzę, że zabrali cały utarg i samochód – tłumaczył mężczyzna.
– A proszę mi powie… – urwał policjant bo do pomieszczenia wszedł technik.
– Kuba, mogę cię prosić na chwilę?
– Pojazd sprawdzony, w środku nie ma żadnych odcisków. Zabezpieczyliśmy ślady zapachowe, ale pies nie podjął tropu. Czuje tylko właściciela. Co się dało, to zabezpieczyliśmy. Tu masz kluczyki – wręczył policjantowi breloczek z volvo.
Komisarz Szarek wrócił do pomieszczenia. – Proszę pana, sporo już wiem. Mam do pana prośbę, umówmy się za cztery godziny, około czternastej w komendzie. Musze tam spisać pana zeznania. Proszę, tu są kluczyki od pana wozu – oznajmił policjant.
– Dziękuję panie komisarzu.
Po 14.00 pod komendę zajechało volvo. Chwilę później u Szarka pojawił się okradziony właściciel kantoru.
– Już zaczynamy, proszę mi tylko powiedzieć, czy rozmawiał pan z kimś jeszcze o napadzie?
– Nie.
– A z policjantami z drogówki?
– Nie, tylko z panem – zapierał się mężczyzna.
– W takim razie przed przesłuchaniem pouczam pana o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Radziłbym, aby nie powtarzał pan bajeczki z kantoru. Podejrzewam, że sfingował pan napad na siebie i sam przykuł się w toalecie – oznajmił policjant.
Jak policjant domyślił się, że właściciel kantoru kłamie?
Aby poznać odpowiedź wciśnij CTRL+A
Odpowiedź: Właściciel kantoru nie mógł wiedzieć, gdzie bandyci porzucili skradzione auto. Nie powiedział mu tego ani Szarek ani policjanci z drogówki. Dla policjanta było jasne, że sam je tam odstawił po czym wrócił do kantoru i zatrzasnął kajdanki na rurce.