Żołnierze Wyklęci to nie jest „pisowska” historia
O tym kim byli „Żołnierze Wyklęci”, dlaczego ich oprawcy w spokoju dożyli starości, konsekwencjach „grubej kreski” i „okrągłego stołu” rozmawiamy z Tadeuszem Płużańskim – dziennikarzem i uznanym autorem książek historycznych.
– Otwierając Rondo im. „Żołnierzy Niezłomnych” powiedział Pan, że raciborzanie zachowali się jak trzeba. Nie wiem czy jest Pan świadomy, ale nie wszystkim w Raciborzu spodobała się ta inicjatywa. Działacze Ruchu Autonomii Śląska zaproponowali inne, odwołujące się do historii lokalnej nazwy. Przez komentarze do artykułów prasowych przewinęło się sporo negatywnych głosów...
– Takie głosy na pewno muszą martwić, gdyż inicjatywy tego typu zasługują na wsparcie. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że „Żołnierze Wyklęci” to są ludzie, którym powinniśmy oddawać cześć, bo walczyli o Polskę wolną i niepodległą, czyli taką, jaką po części dzisiaj mamy. Trudno nie szanować tych, dla których to był główny cel. Cieszę się, że ostatecznie – pomimo różnych pomysłów, jak słyszę – zwyciężyła taka nazwa. Jest jeszcze argument ogólnonarodowy, czy ogólnopaństwowy, bo przecież 1 marca czyli Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, to święto państwowe, co niesie ze sobą pewne konsekwencje. Z jednej strony to jest pamięć o tych ludziach, ale z drugiej zobowiązuje nas do szanowania tych osób. Jeśli ktoś ich nie szanuje, to stawia siebie poniekąd poza porządkiem prawnym Rzeczpospolitej Polskiej, bo to święto zostało wprowadzone ustawą sejmową. Także ci, którzy mówią, że „Żołnierze Wyklęci” nie zasłużyli na szacunek, właściwie nie szanują porządku prawnego RP i powinniśmy wyciągnąć wobec nich konsekwencje, łącznie z konsekwencjami karnymi jak sądzę. „Żołnierze Wyklęci” to jest nasze dobro narodowe, to są nasze polskie świętości, to są żołnierze uznani za bohaterów przez państwo polskie i jeśli ktoś im tego szacunku nie okazuje, to trzeba go zastopować. Pozew sądowy będzie dobrą reakcją na tego typu działania.
– Nie brak głosów wskazujących na zbrodnie popełniane przez niektórych „Żołnierzy Wyklętych”. Czystki etniczne, zbrojne wystąpienia przeciwko ludności białoruskiej czy żydowskiej. Jak Pan się do tego odnosi?
– Ja będę ich wszystkich bronił. Zawsze można spytać osoby, które głoszą takie tezy, skąd biorą te informacje? Zauważyłem, że tutaj zaczynają się problemy, bo takie osoby nie mogą podać źródeł. Mówią, że gdzieś tam czytali, coś tam słyszeli. To nie jest żaden dowód. W przestrzeni medialnej, publicznej, pojawiają się różne głupstwa i kłamstwa, ale jeśli stawia się tak mocne zarzuty, to trzeba mieć to udokumentowane. A te informacje w większości są kalką tego co znamy z PRL-u. To jest powtarzanie tych samych kłamstw, które wobec nich stosowali komuniści. Warto też powiedzieć, że na podstawie tych fałszywych oskarżeń Ci ludzie byli represjonowani i mordowani. Więc jeżeli ktoś dzisiaj powtarza tego typu stwierdzenia to de facto wpisuje się w język morderców i powinien mieć tego świadomość. Bo dziś wobec „Burego”, „Ognia”, czy „Łupaszki” pojawiają się dokładnie takie same zarzuty jak w latach 40. Warto uświadamiać to zarówno kłamcom jak i osobom, które tych kłamców stawiają sobie za wzór.
– Mówi się, że „Żołnierze Wyklęci” to jest „pisowska historia”...
– To mnie przeraża. Przecież w latach 40. i 50. nie było PiS-u! Proszę zauważyć, że historia „Żołnierzy Wyklętych” to nie jest nawet historia prawicowa, choć tak to jest przedstawiane. „Żołnierze Wyklęci” to są obywatele II RP, którzy mieli różne poglądy polityczne, różne pochodzenie społeczne, w większości były to osoby wierzące, ale nie wszystkie. To jest całe spektrum II Rzeczpospolitej, byli wśród nich piłsudczycy, endecy, chadecy i ludowcy. Nie było tylko jednych – komunistów, bo komuniści zawsze byli po drugiej stronie. Więc jak możemy tę historię nazwać „pisowską”? To jest po prostu nieprawda. Przede wszystkim to była wojna chłopska. Większość „Żołnierzy Wyklętych” to byli chłopi, choć byli wśród nich też inteligenci i robotnicy. To z PiS-em ani prawicą polską nie ma nic wspólnego. Wśród większości „Żołnierzy Wyklętych” dominowały koncepcje lewicowe, odwołujące się do tradycji PPS-u, czyli polskiej lewicy niepodległościowej.
– Cieszy Pana polityka obecnego rządu w zakresie upamiętnienia „Żołnierzy Wyklętych”, ale przecież Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych został ustanowiony w 2011, gdy prezydentem był Bronisław Komorowski a rządziła Platforma Obywatelska...
– Nie do końca. Tę ustawę zaproponowali Kaczyński i Kurtyka. Nie zdążyli jej wprowadzić, bo zginęli w Smoleńsku. Tak więc ustawa jako gotowy akt prawny zostala wprowadzona przez następnego prezydenta. Możemy to traktować jako jego zasługę, ale zależy jak akcenty rozłożyć. Ja twierdzę, że sam Komorowski by tego nie wymyślił, a tutaj znalazł się w sytuacji, że mu nie wypadało, ale to jest moja opinia.
– Przypomnieliśmy sobie o bohaterach, ale wciąż nie potrafimy osądzić ich oprawców. Dlaczego?
– To jest olbrzymi i wielowątkowy problem. Pierwsza rzecz to jest wynik polskiej transformacji ustrojowej. Częścią kompromisu zawartego przy „okrągłym stole” przez przedstawicieli opozycji i komunistów była tzw. gruba kreska. To nie jest slogan, ale realna polityka państwa, która zakładała abolicję dla zbrodniarzy komunistycznych i tak to trwa do dziś. Przez wiele lat nie było przyzwolenia politycznego, żeby zrobić z tym porządek. Przypomnę może mało znane słowa Wojciecha Jaruzelskiego, ale tym bardziej warto je przywołać, które wypowiedział w czasie gdy obalano rząd Jana Olszewskiego. Wtedy Jaruzelski, w reakcji na akcję ujawniania agentury komunistycznej, noc teczek itd. powiedział: Panowie, nie tak miało być, nie tak się umawialiśmy. To co się wtedy stało, było podważeniem umów okrągłego stołu, ale wrócono do „jedynej słusznej koncepcji” i do dzisiaj jest z tym problem. O ile udało się rozliczyć zbrodnie niemiecko-nazistowskie, tak zbrodni komunistycznych nie udało się osądzić i jest to klęska. System komunistyczny do końca pozostał zbrodniczy, bo przecież nie tylko w latach 40. i 50. mordowano ludzi. W stanie wojennym studenci, działacze polityczni i księża byli mordowani przez „nieznanych sprawców”. Dowody winy są jednoznaczne, można je znaleźć w archiwach. To, że zbrodniarze nie zostali ukarani, świadczy o nas fatalnie.