Dziurę śmieciową trzeba zasypać pieniędzmi
Racibórz czeka podwyżka opłaty śmieciowej. Jest nieunikniona, ale wciąż nie wiadomo ile wyniesie i czy dotknie wszystkich. Decyzja powinna zapaść w środę, na marcowej sesji.
Urzędowi miasta wciąż brakuje prawie 6 tys. raciborzan, którzy powinni zapłacić za śmieci. Dziura budżetowa skłoniła prezydenta do poszukania nowego sposobu naliczania tej opłaty. Choć wcześniej powierzył to zadanie specjalnie powołanemu zespołowi (radni plus urzędnicy, w składzie był m.in. Michał Fita, który później referował radzie efekty tych prac) to ostatecznie nie wziął pod uwagę jego ustaleń i teraz prosi radę o zajęcie stanowiska.
Raz więcej, raz mniej
Do wyboru są: podwyżka obecnego pogłownego; naliczanie w oparciu o zużycie wody; opłata zależna od powierzchni mieszkalnej i od gospodarstwa domowego. Radni dyskutowali o tych propozycjach na marcowym posiedzeniu komisji budżetu. Wiceprezydent Krzyżek zaprezentował im wyliczenia dla trzyosobowej rodziny. Najdrożej wychodzi po zmianach dotychczasowe pogłowne (prawie 40 zł miesięcznie), najtaniej metody oparte na powierzchni mieszkalnej i od gospodarstwa domowego (23 zł). Możliwa jest jeszcze kombinacja wymienionych metod.
50% podwyżki
Niestety, ale każda z metod ma swoje minusy. Te szybko znaleźli radni, wdając się w żywą dyskusję, która nie przyniosła żadnych ustaleń. Jan Wiecha przyznał, że trudno jest wytłumaczyć mieszkańcom konieczność podwyżki, bo ci uważają, że urząd chce na nich zarobić. Podwyżki nie zamierza akceptować Leon Fiołka i klub NaM-u. – W grudniu 2015 roku raciborzanie płacili 9 zł za śmieci, a teraz mają zapłacić prawie 14 zł? To jest skok o niemal 50%! Żadna usługa nie podrożała tak znacznie w ciągu ostatniego półtora roku – grzmiał szef opozycyjnego klubu. Franciszek Mandrysz prosił zastępcę Lenka o szczegółowe wyliczenia dla konkretnych przykładów, z liczbą członków rodziny, mniejszej i większej. Marcin Fica nie mógł się nadziwić, że w Rybniku opłata wynosi 11 zł i nie wzrasta, a w Raciborzu są nieustanne podwyżki. Anna Ronin radziła skupić się na składowej opłaty śmieciowej, którą samorząd płaci firmie Empol, prowadzącej RIPOK. – To 70% tej opłaty. Nie wiem dlaczego trzymamy się liczby 51 tys. mieszkańców. Raciborzan jest mniej, wyjechali, pracują gdzie indziej. Dlatego trzeba renegocjować umowę z Empolem – apelowała do prezydentów. Marek Rapnicki nazwał metodę związaną z powierzchnią mieszkalną „z gruntu niesprawiedliwą”. – Na Wileńskiej czy Wojska Polskiego są mieszkania po 120 mkw. Tacy soliści jak dostaną podwyżkę za śmieci to wyjdą na Opawską pochodem przeciw władzom – przewidywał.
Wysoki standard
Wojciech Krzyżek przypomniał, że w opłacie śmieciowej dla Raciborza mieszczą się usługi, które w innych gminach są dodatkowo płatne, jak wywóz „zielonego”, worki do segregacji, dzwony na osiedlach, wywóz popiołu czy dosyć intensywna częstotliwość opróżniania kubłów. – Standard mamy wysoki – zapewniał. Annę Ronin zganił za propozycję negocjowania umowy z Empolem, bo jego zdaniem nie tak powinno się traktować inwestora, który zainwestował w Racibórz 20 mln zł i dał pracę 50 ludziom.
Kto zburzy dom?
– Metody są takie, że albo ktoś musi się dołożyć, albo wszyscy muszą się złożyć na system – skwitował wiceprezydent Krzyżek. Podkreślił, że prezydent Lenk (nieobecny na posiedzeniu, przebywał w Warszawie na delegacji w ministerstwie rozwoju) jest zwolennikiem „twardych danych czyli metody od powierzchni mieszkalnej”. – Żeby zaoszczędzić na opłacie nikt nie będzie burzył domu. Tymczasem jak pytamy teraz, przy pogłownym, o osoby zamieszkałe, to do deklaracji śmieciowej jest ich zawsze mniej niż faktycznie – podsumował zastępca Lenka.
(ma.w)
Komentarz
Zabrać biednemu by dać bogatemu
Jak to zwykle bywa, przy sprawach trudnych w dyskusji, na komisji nie było ustaleń końcowych. Radni odłożyli decyzję do sesji. Nie jest jednak pewne, że ta zapadnie w środę, bo zdarzały się sytuacje, gdy takie pilne i konieczne sprawy przesuwano „na lepsze czasy”. Prezydent optuje za stawką od powierzchni, bo takie podpowiedzi płyną od zarządzających raciborskim mieszkalnictwem (np. Nowoczesna). Najbardziej dotknie to starszych i samotnych, podobnie jak przy modernizacji źródeł ciepła. Staruszki, które w MZB płaciły 600 zł rocznie za opał teraz ponoszą roczne koszty w wysokości prawie 3000 zł – to przykład z życia wzięty, na ulicy Stalmacha. Niewielu popiera wiceprezydenta, który jeszcze przed rewolucją śmieciową namawiał na metodą z wodą, choć to ją wybrał zespół w urzędzie jako właściwą do wdrożenia. Wyższe pogłowne dotknie wszystkich, więc radni raczej go nie poprą. Wyborcy byliby na nich źli. Już parokrotnie pomysły Mirosława Lenka zostały zahamowane w radzie. Teraz też nie będzie mu łatwo przeforsować „swego”.
Mariusz Weidner