Problem na Ludwika
Trzy bezsenne noce w każdy weekend
Boją się nocą wyjść z bloku. Podwórko zmienia się wtedy w miejsce uciech i awantur, młodych i pijanych. Rozbity samochód, rozbite butelki na chodnikach to już tutaj norma. Sikanie pod balkonem też. Osiedle przy Ludwika zwołało pospolite ruszenie.
30 mieszkańców wybrało się na rozmowy z prezydentem miasta w sprawie nocnego życia na ulicy Ludwika. To ewenement. Wtorkowe spotkania odbywają się zwykle w gabinetach prezydenckich – Mirosław Lenk z zastępcami osobiście obsługują interesantów. We wtorek 11 kwietnia trzeba było otworzyć największą salę w urzędzie by pomieścić zdenerwowanych raciborzan ze ścisłego centrum.
Więcej policji i strażników
– Przy ulicy Ludwika mamy hałas, zagrożenie bezpieczeństwa i jest strasznie – z takim przekazem ruszyli do włodarza. Narzekają na zachowania młodzieży gromadzącej się wokół pobliskiego lokalu z kręgielnią. Działa od zeszłorocznego Euro 2016, ale w ostatnich tygodniach zrobiło się w jego okolicy „niebezpiecznie dla otoczenia” jak twierdzą mieszkańcy. Wzywają policję. – Patrole tylko przejeżdżają, albo stają i nikt nie wychodzi z radiowozu – słychać narzekania.
Prezydent zna problem, bo jak twierdzi ma znajomych na osiedlu. – Odkąd działa ten lokal otrzymuję sygnały o problemach. Od maja Miasto opłaci w tym rejonie dodatkowe patrole policji – zapewnia Lenk. Dodatkowo wyśle w to miejsce urzędowe kontrole by właściciel wiedział, że tak dalej na Ludwika być nie może. Dojdą do tego wizyty strażników miejskich. Prawdopodobnie będą pracowali w okresie letnim dłużej niż do godz. 22.00. Lenk nie wyklucza też instalacji kamer miejskiego monitoringu w tym rejonie (tak postąpił gdy narzekano na hałas przy klubie Brooklyn).
Miało być rodzinnie, a jest dyskoteka
– To pan wydał zezwolenie na sprzedaż alkoholu w tym miejscu. Zaszkodził nam pan tym – skarżył się na prezydenta jeden ze starszych uczestników spotkania w urzędzie. Lenk oznajmił, że koncesję wydano zgodnie z prawem, a inna sprawa czy ktoś przestrzega prawa by ją utrzymać. – W hotelu obok też sprzedaje się alkohol, a problemów z tym nigdy nie było – zauważył prezydent. Jego zdaniem Racibórz jest bezpieczny, a sytuacja z Ludwika jest specyficzna. – To zła lokalizacja na coś w rodzaju dyskoteki, na początku miał tam być rodzinny klub z kręgielnią. Urząd organizował tam nawet jedną ze swoich imprez – przyznał M. Lenk. Obiecał uczestnikom spotkania „zrobić wszystko co w jego mocy by pomóc rozwiązać problem”.
Mocz w piaskownicy
Z mieszkańcami osiedla spotykamy się dwa dni później, w jednym z mieszkań. Opowiadają nam o rozbitym samochodzie, butelkach walających się pod blokami, bójkach, głośnych krzykach i oddawaniu kału z moczem w piaskownicy. – Walczymy o święty spokój bo cisza nocna jest tu zakłócana w każdy weekend. Trzy noce są nieprzespane – podkreślają.
Chodzili do właściciela lokalu, ale porozumienia z nim nie nawiązali. – Tu są małe dzieci i pełno starszych osób. Żyć się nie da – narzekają. Co ciekawe, ani pobliska restauracja hotelowa, ani wcześniejsze lokale z alkoholem nie kojarzą im się najgorzej. – Tak źle jak teraz tutaj jeszcze nie było – twierdzą. Nie chcą mówić pod nazwiskiem, bo się boją. O policji wyrażają się niepochlebnie. Więcej zaufania mają do osiedlowej ochrony, bo działa skuteczniej. – Interesu jednej osoby nie można stawiać ponad dobro mieszkańców całego osiedla – słyszymy na koniec.
Rynek zweryfikował plany
Odwiedzamy lokal, o którym tak wiele usłyszeliśmy od mieszkańców. Przychodzimy w godzinach popołudniowych. Dziewczynki w wieku szkolnym grają w grę planszową. Jest cicho i spokojnie. Właścicielka mówi o wszystkim z otwartością. Wspomina, że nie miała najlepszego przywitania w okolicy, bo mówiono jej, że lokalu rozrywkowego na Ludwika sąsiedzi nie chcą. Początkowo miał to być rodzinny klub, ale rynek zweryfikował plany. – Próbowaliśmy dansingów dla dorosłych, ale się nie przyjęły. Za to klub z muzyką dla młodzieży cieszy się dużą popularnością. Widać, że tego w Raciborzu brakuje – mówi nam Edyta Migdał. Wewnątrz opłaca ochroniarzy, sama też pilnuje klientów by zachowali kulturę. – Młodzież jest grzeczna, kulturalna – podkreśla. Gdy mówimy jej o proteście mieszkańców, ich spotkaniu z prezydentem, wtóruje im gdy wspominamy policyjne patrole. – Sama nie jestem zadowolona, że nie interweniują tylko przejeżdżają. Tu wkoło są sklepy otwarte do późna. Tam piwo jest tańsze niż u nas, są inne marki. Widać potem po butelkach na ulicy, że to nie są nasze napoje – argumentuje. Jej zdaniem sytuacja wkrótce się uspokoi, bo otworzą się dyskoteki w okolicy i część obecnej klienteli tam pojedzie. – Proszę nie wiązać nas z problemami utrzymania porządku na ulicy. Wiem, że do ekscesów dochodziło nawet wtedy gdy zamykaliśmy nasz klub – dodaje. Ma nadzieję, że nadal będzie mogła prowadzić działalność w tym miejscu. – Prowadzę przedsiębiorstwo i opłacam spore podatki. Wiele zainwestowaliśmy w to miejsce i wiążemy z nim naszą przyszłość – kończy pani Edyta.
Mariusz Weidner
Materiał powstał we współpracy z Radiem Vanessa. Na 100.3 FM można posłuchać reportażu przygotowanego przez Justynę Marszałek – Świtlik.