Modlili się od gradu i rzucali jajkami
Każdego roku, nieprzerwanie od 140 lat, organizowana jest procesja ku czci św. Floriana, a jej początek dało gradobicie w Pogrzebieniu. Mieszkańcy zbierają się zawsze 4 maja, by modlitwą błagać Pana Boga zarówno o urodzaj, jak i o zachowanie od klęsk, takich jak ta, która nawiedziła wieś.
W atmosferę wydarzenia, które niegdyś miało charakter wyłącznie procesji pieszej, a od 15 lat, uczestniczą w niej również jeźdźcy i zaprzęgi konne, wprowadził jeden z najmłodszych jej uczestników, przedszkolak – Dominik Gembalczyk. Z pamięci opowiadał, jak to przed 140 laty straszne gradobicie wystraszyło dzieci w szkole, a na polach zniszczyło wszystkie uprawy.
A żywioł był tak potężny, że – jak relacjonuje ze wspomnień swojej starki sołtys Eugeniusz Kura – mieszkańcy musieli jechać po żywność aż pod Cieszyn, by przetrwać do następnej wiosny.
– Ludzie idą po polach, drogach, jadą na koniach, wozach i w bryczkach, rzykają dziękując Panu Bogu za łaski i proszą, aby już nigdy nie zdarzyły się takie klęski, jak to gradobicie. Skąd o nim wiem? Moja mama mi to opowiadała, a mojej mamie – moja starka. W przedszkolu też nom godali o naszej wsi i tradycjach pogrzebieńskich – mówił gwarą sześciolatek.
Uroczystości zaczęły się na placu przy klasztorze. Następnie modlący się na czele z jeźdźcem Pawłem Zalasem, wiozącym krzyż, a także figurami Chrystusa i św. Urbana przeszli pod przydrożne krzyże na ul. Lipowej, Wiejskiej, Lubomskiej, Brzezkiej oraz pod kapliczkę św. Błażeja na Klasztornej.
– W procesji zawsze brał udział ksiądz, choć wcześniej był jej pieszym uczestnikiem, a modliła się mieszkanka Pogrzebienia Łucja Gorywoda – wspomina organizujący ją sołtys Eugeniusz Kura. Wskazuje też na krzyże przydrożne, które stanowią ważny element historii wsi. Krzyż na ul. Lubomskiej ufundowany został przez sołectwo, a przetrwał tylko dzięki temu, że niemiecki napis został zamalowany przez zapobiegliwych mieszkańców.
– Dziś utrzymać tradycję o wiele trudniej niż wymyślić coś nowego, wspomina moment kiedy 2002 r. procesja niemal zanikła. To wtenczas do jej uatrakcyjnienia wprowadzono konie. Od trzech lat towarzyszy jej św. Florian i strażacy.
Każda procesja jest inna, chociażby ze względu na pogodę, która w tym roku omal nie zepsuła tej rocznicowej uroczystości. Kiedy jednak ludzie wyruszyli w drogę, wyszło słońce i zrobiło się bardzo ciepło. Zgodnie ze zwyczajem, w tym roku na boisku młodzieży salezjańskiej, na pamiątkę gradobicia zarówno dzieci, jak i dorośli podrzucali ugotowane na twardo jajka. Na zakończenie wszyscy zebrali się na krzepiący poczęstunek: kawę, herbatę, kiełbaski i świetny bigos. Organizatorzy przygotowali też dla uczestników procesji pamiątki: czapeczki, znaczki i podziękowania.
W przyszłym roku Pogrzebień będzie obchodzić 760 lat swego istnienia. Z tej okazji sołtys chciałby wydać folder, zawierający historię miejscowości, spisaną dla następnych pokoleń.
(eos)