PK notuje straty i nadal będzie to robić
Z cyklicznego raportu szefów spółek miejskich wynika, że w najgorszej sytuacji znajduje się Przedsiębiorstwo Komunalne. Radni pytali prezesa Stanisława Muchę o przyczyny ujemnego bilansu. Strata za 2016 rok wyniosła pół miliona złotych. Kiedy będzie lepiej? – W tym roku na pewno nie – gorzko kwituje.
Oficjalnie poziom strat za 2016 rok w miejskiej spółce wynosi 340 tys. zł. Jeśli doda się do tej kwoty prezydenckie umorzenie podatku od nieruchomości to suma jest znacznie wyższa. – W działalności gospodarczej to de facto pół miliona straty – przyznaje prezes Mucha. Na komunikacji miejskiej PK straciło 160 tys. zł. W dół pociągnął spółkę transport odpadów. Choć praca śmieciarek była rentowna (246 tys. zł zysku) to do segregacji odpadów trzeba było dołożyć aż 890 tys. zł. Łączny wynik na tej działalności wyniósł minus 600 tys. zł. – Możemy opowiadać cuda, ale ta spółka nie przetrwałaby dłużej, nadal funkcjonując jak do tej pory – oznajmił prezes, który jesienią zastąpił w PK Mariana Czernera.
Problemy kadrowe
Choć PK wciąż pozostaje uczestnikiem konsorcjum, to praktycznie nie wykonuje w nim żadnych prac. – Z miesiąca na miesiąc traciliśmy 40% przychodów. Taka skala obniżki przychodów w dość szybkim czasie zmusza mnie do podjęcia działań restrukturyzacyjnych, co po części dotyka załogi – przyznaje S. Mucha. Do tej pory wypłacił „z różnych odpraw” zwalnianym i odchodzącym pracownikom ponad 200 tys. zł. Do końca roku kwota ta urośnie do 300 tys. zł. – Nie znam przypadku aby spółka robiła restrukturyzację praktycznie bazując na własnych środkach. Ja tych pieniędzy nie mam. Mam nadzieję, że w przeciwieństwie do lat ubiegłych jeżeli nawet spółka zostanie zasilona kapitałem z miasta to będzie to ostatni raz – zaznaczył przed radą.
Muchę przyjął do pracy prezydent Lenk. Zaakceptował „świadomą utratę przychodów z gospodarowania odpadami”. Zgodził się na redukcję zatrudnienia, która jeszcze trwa. – Na szczęście ludzie odchodzą do lepszej pracy i nikt nie ląduje na bruku – wyjaśniał radnym włodarz.
Cieszy go, że prezes podejmuje kolejne decyzje o likwidowaniu sprzętów. PK nigdy wcześniej tego nie robiło.
Zmiany w autobusach
Ponieważ prezes wspomniał o zasilaniu spółki kapitałem, szef komisji budżetu Jan Wiecha zapytał o szczegóły. Tu włączył się prezydent Lenk tłumacząc, że pomoc z urzędu popłynie tylko na inwestycje. – Nawet na leasingowanie autobusów, bo w tym roku warto się zastanowić czy nie kupić do PK dwóch małych jednostek – nadmienił. Skomentował też nierentowność komunikacji miejskiej. Uważa, że należy zmienić system dotowania, gdzie właściciel (Miasto) powinien wyrównać różnicę między kosztami. – Jeśli utrzymujemy nierentowne linie, to musimy być świadomi, że trzeba za to spółce płacić. Jesteśmy z prezesem w trakcie rozmów o refundowaniu tej różnicy – zdradził włodarz. Aktualnie samorząd przekazuje PK dotację w wysokości 2,1 mln zł.
Hala pełna śmieci
Czym PK może się pochwalić w swej trudnej sytuacji? Jej szef znalazł klientów na pomieszczenia oraz powierzchnie w bazie przy ul. Adamczyka. Z dostępnych 1300 prawie 1000 mkw. jest wynajętych. Ceny najmu kształtują się między
5 a 8 zł za mkw. Zostały dwie wolne hale. – Mam już wstępnie kontrahenta na jedną z nich – podkreślił Mucha. Gdy okazało się, że jeden z obiektów zajmuje firma segregująca odpady, prezydent Mirosław Lenk zaniepokoił się czy to aby nie ta sama, co miała problemy z pożarem w Brzeziu. Mucha odparł, że to inne przedsiębiorstwo. – Jest tam w miarę porządek i nie mam się czego czepiać. Jakby się zaczęło coś dziać złego zareaguję – zadeklarował radnym prezes. Próbuje on ściągać na teren bazy firmy transportowe, by zostawiały tu swoje pojazdy i maszyny. – Nie są to wielkie wpływy, ale za każde wynajęte miejsce kilka złotych miesięcznie jest – tłumaczył sternik przedsiębiorstwa.
Na terenie PK , w miejscu gdzie znajdowała się słynna już „góra plastiku”, ma powstać wkrótce suszarnia drewna.
Największa zmiana w bazie dokona się gdy na obszarze za bramą powstanie ogromny PSZOK. Prezes Mucha wystąpił już o udzielenie zgody na pozwolenie budowlane. Za 2 – 3 miesiące rozpocznie się budowa. Obiekt zajmie pół hektara terenu.
Czysto i sprawnie
– Nie ma już ani jednej maszyny, która stałaby nieczynna pod płotem lub w garażu. Sprzęt, który nie znajduje zastosowania jest systematycznie sprzedawany i likwidowany. Robi się dość czysto w przedsiębiorstwie – podkreślił szef spółki.
Listę zakupów Muchy wypełniają potrzeby działu zieleni miejskiej. PK zajmuje się jej pielęgnacją na terenie Raciborza na podstawie świeżego zlecenia typu „In house” (zlecenie pozaprzetargowe z magistratu). – Jego zakres okazał się większy od tego co do tej pory robiliśmy. Nie mamy do tego specjalistycznych maszyn i dokupujemy co miesiąc coś w leasingu, bo na nadmiar gotówki nie ma co liczyć – skwitował S. Mucha.
Ciągnik John Deere, wcześniej niewykorzystywany, został wyposażony w kosiarkę ubijakową i ścina trawy w pasach przydrożnych oraz na wałach przeciwpowodziowych. Mucha zamierza sprowadzić jeszcze kosiarkę samojezdną do koszenia wałów. Ta potrafi kosić pod kątem 40 stopni i nie spada z wału.
Mariusz Weidner
Radna Szukalska pyta - prezydent odpowiada
– Jaki wpływ na obecną sytuację spółki ma jej wcześniejsza polityka inwestycyjna i konieczność wypłat zaległych wynagrodzeń dla personelu? Czy organ nadzoru ma takie informacje? Czy wyciągnięto konsekwencje od byłego prezesa?
Były takie próby. Jeden z poprzednich prezesów, nie chcę posługiwać się nazwiskami (chodzi o Krzysztofa Kowalewskiego – red.) podjął rozmowy z załogą i doprowadził do zmiany układu zbiorowego pracy. Jego służby zaniedbały element końcowy, czyli dostarczenie dokumentu pracownikom o zmianie relacji wynagrodzeń. Zarząd ponosi za to odpowiedzialność. Prezesa odwołano m.in. z tego powodu. Odpowiedzialność w tym zakresie była jednak nie do wyegzekwowania. Załoga przystała na ratalne wypłacanie należnych im wynagrodzeń. Spółka realizowała przez 2 lata dość duże obciążenia pracownicze. Na pewno miało to wpływ na wynik finansowy.
– Czy temat połączenia PK z PKS jest na poważnie rozważany?
– W tej sprawie rozmawiamy od czasów gdy starostą był Adam Hajduk. Nie chcę znowu straszyć pracowników, bo kierowcy PK reagują impulsywnie i widzą w tym zagrożenie. Chcę bardzo odpowiedzialnie powiedzieć, że żadne ruchy w tym kierunku się nie odbywają. Jednak na niewielkim rynku dwóch przewoźników nie powinno ze sobą konkurować. Prezesi PK i PKS rozmawiają teraz jak współpracować. My chcemy bardziej wykorzystać bazę PKS na Batorego. Dlatego wycofujemy się z Wojnowic, Samborowic i nie konkurujemy z PKS. Chcemy by PKS zachowywał się podobnie na kursach miejskich. Poprzedni prezesi nie potrafili dojść w tym zakresie do porozumienia. Teraz oni zastanawiają się jakie korzyści mogą popłynąć z ewentualnego połączenia i jakie zagrożenia. Do decyzji samorządów jeszcze za daleko.