Raport specjalny: Katastrofa w Kuźni
Mirosława Flach: u nas jak się dzieje to na całą Polskę słychać
Obie mieszkanki bloku przy ul. Świerczewskiego przyznały, że „było strasznie, naprawdę strasznie”. – Z trzeciego piętra miałam „dobry” widok na ten armagedon. Mieszkania mieliśmy pozalewane. Ręczniki kładliśmy na parapetach. Grad do tego wszystkiego – opowiadała nam siedząc pod blokiem pani Mirosława. Jej sąsiadka pokazała filmik z telefonu. – Nic nie było widać, woda uderzała w okna. To było parę minut nieustannej ulewy. Co ciekawe, nie zanosiło się wcześniej na jakąś straszną burzę. Po prostu zaczęło kropić, potem padać i ludzie zwiali do domów – opisała kataklizm pani Alicja. Mieszkająca tu 37 lat M. Flach przyznała, że ludzie na osiedlu nie umieją się z tym pozbierać. – Myśmy z mężem trzymali okna bo wiało, że mogło je powyrywać. Bo jak takie drzewa powaliło, to co tu mówić o oknach. Ja się spodziewałam czegoś większego, bo tylko jak zaczęło szarzeć, to wyszłam na klatkę schodową i pozamykałam okna. U nas było epicentrum. Ja pojeździłam rowerem i widziałam to co się stało w Kuźni, ale dotąd nie chce mi się wierzyć, że tak było – opowiadała nam pani Mirosława. Stwierdziła, że coś w tym musi być, że mamy 20. rocznicę powodzi. – U nas jak się nic nie dzieje to się nie dzieje, ale jak się zadzieje to jest coś, że cała Polska o tym mówi – podsumowała.