Dzięki wsparciu życzliwych ludzi wróciła do domu
Po pożarze, tworkowianka Elżbieta Krzykała znów mieszka w swoim domu. Ogień, który 18 marca zajął się od nieszczelnego przewodu kominowego, strawił część poddasza budynku, pozbawiając 83-letnią kobietę dachu nad głową.
Prawie dwa miesiące spędziła u swoich sąsiadów. To właśnie mieszkająca tuż obok Jadwiga Świenty zauważyła pożar, a jej synowie – Piotr i Marek wraz z nieznajomym mężczyzną pospieszyli na pomoc pani Elżbiecie.
Na tym dramat jednak się nie skończył. Wiosenne ulewy dopełniły szkód. Wiatr przesunął plandekę, którą strażacy pokryli zniszczony dach, a woda zalewała dom aż po parter. Sytuację próbował ratować sołtys Andrzej Bulenda, który przywiózł blachy, układając je tak, aby odprowadzały deszczówkę przez okno na piętrze. Pani Elżbieta jednak nie mogła, tak jak wcześniej planowała zamieszkać w niższej, zalewanej opadami kondygnacji domu. „Na swoje” wróciła dopiero po remoncie dachu, tuż przed Bożym Ciałem, aby przed świątecznym dniem powiesić firanki i ustroić okna kościelnymi chorągiewkami.
Pomimo, że tęskniła za swoim własnym kątem, wdzięczna jest sąsiadce, chwaląc jej gościnność. – Wstyd było mi tak długo u kogoś mieszkać. A Jadwiga częstowała mnie najlepszymi obiadami, chociaż jestem na diecie – mówi z uśmiechem. Pani Elżbieta, której córka i syn przebywają za granicą, nawet nie wyobrażała sobie, aby mogła u nich zamieszkać na stałe. – Do Niemiec nie wyjechałabym, chociaż dzieci chciały mnie wziąć. Już tyle razy tam byłam, ale na dwa tygodnie, a potem wracałam do domu. To nie dla mnie, starych drzew się nie przesadza – mówi zdecydowana mieszkać sama w Tworkowie.
Z wielką wdzięcznością mówi o okazanej jej pomocy. Opowiada o trudnych chwilach po pożarze. Jako pierwszy przyszedł do niej sołtys Andrzej Bulenda, który wraz z kościelnym Hubertem Kaszą i proboszczem ks. Piotrem Tkoczem otoczyli ją opieką. Ksiądz proboszcz nie tylko sam wspomógł ją finansowo, ale także ogłosił w kościele zbiórkę. Kiedy kościelny przyszedł ją powiadomić o planowanej akcji, wzbraniała się: – Wiesz Hubert, nie chciałabym żebrać, bo wiem że ludzie nie mają pieniędzy. Jak będzie, tak będzie, ja w domu zrobię sobie jakiś kąt i tu zostanę. Mieszkańcy nie zostawili jej jednak w potrzebie, z ich datków udało się zebrać ok. 7 tys. zł. Panią Elżbietę odwiedził również wójt Grzegorz Utracki przekazując z gminy 5 tys. zł, finansowo wspomogła ją rodzina. W sumie zebrała ok. 300 tys. zł, za które wyremontowany został cały dach: – Tyle pieniędzy! Nie wiedziałam, że mam tak dobrych ludzi we wsi – mówi wzruszona.
– Sołtys starał się o wszystko, nawet zorganizował firmę – opowiada. Zgłaszali się stolarze, gotowi wykonać zadanie nieodpłatnie. Pani Elżbieta nie miała jednak potrzebnych materiałów budowlanych i prace mogłyby ciągnąć się nawet rok. Dlatego pomimo napiętych terminów, robót dekarskich podjęła się tworkowska firma Dachmig Grzegorza Gorczowskiego, która w ponad tydzień uporała się z pokryciem. Pani Elżbieta nie może nachwalić się solidności przedsiębiorcy i świetnie wykonanych prac.
Martwiła się, czy z zebranej kwoty zdoła pokryć wszystkie koszty remontu: – Kiedy zobaczyłam pełny plac drewna przestraszyłam się, że nie wystarczy mi pieniędzy. Przedsiębiorca zwrócił jej jednak jeszcze pewną kwotę, a firma Safer państwa Sbeczków udzieliła bardzo dużego rabatu na zakup blachy. Konieczne należności pani Elżbieta spłaca w dogodnych ratach. Chętnie wzięłaby pożyczkę, ale wie, że ze względu na wiek nie udzieli jej żaden bank.
Dziś mieszka na pietrze, w pokoju z kuchnią, które oszczędził ogień. Większość rzeczy dostała w prezencie, ponieważ ogień doszczętnie strawił sypialnię syna, w której przechowywała również swoją pościel. Powolutku, w miarę sił, stara się sprzątać zniszczone pomieszczenie.
Jak bardzo może być zdradziecki ogień, przekonała się w dwa miesiące po pożarze. Sprawdzającego instalację elektryka zaniepokoił dziwny zapach. Jak się okazało, w rogu dachu znalazł miejsce, w którym jeszcze tlił się fragment starego poszycia. Pani Elżbieta woli nie myśleć, co mogłoby się jeszcze zdarzyć, gdyby remontujący dach pracownicy na czas nie zauważyli żarzącej się płyty.
(ewa)