Daję krew czyli konkret
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Zazwyczaj dostaję donosy (w większości nieprawdziwe), albo prośby, żeby napisać, że jakiś radny, albo prezydent jest głupi. Czasem też sugestie, że to ja jestem głupi i życzliwe rady, gdzie mogę sobie wsadzić moje pisanie. Mejl od M. był zupełnie inny. Ważny, jak nie wiem co, bo dotyczył krwi.
Jest przyjemne popołudnie kończące sierpniowy długi weekend. Na portalach jeszcze sielanka. Ale już niedługo pojawią się doniesienia o weekendowych wypadkach, o rannych. Tragedii nikt nie chce, ale zdarzają się z bezlitosną regularnością – na wakacje nie ma taryfy ulgowej. Sprawdzam stan zapasów krwi na portalu raciborskiego Centrum Krwiodawstwa: grupa 0Rh- – stan krytyczny, grupy ARh-, BRh+, ABRh+ – stan bardzo niski, grupy 0Rh+, ARh+, ABRh- – stan niski.
Myślę o M., której w ogóle nie znam, a która napisała do mnie, że ma właśnie grupę 0Rh-. Oddaje ją innym jako honorowy krwiodawca. Ale... „Jeżeli kiedykolwiek ja będę potrzebowała krwi, mogę liczyć tylko na krew z zasobów RCKiK, ponieważ nikt w gronie moich przyjaciół i rodziny nie posiada 0Rh”. Spontanicznie chciałem odpisać, że mam 0Rh+ i w razie czego jej pomogę. Ale nie byłem orłem z biologii, więc najpierw sprawdziłem. Nie, nie pomogę! Osoba z grupą 0Rh- ma wyjątkowy dar – w razie potrzeby może dać krew każdemu potrzebującemu. Ale ją uratować może wyłącznie krew dawcy o identycznej grupie. Krew grupy 0Rh- ma tylko ok. 6 proc. ludzi.
W okresie wakacyjnym krwi brakuje w całej Polsce, nie tylko u nas, ale żadna to pociecha. Krwiodawcy wyjeżdżają na odpoczynek, niektórzy podlegają kwarantannie po egzotycznych wakacjach, do dodatkowego osłabiania organizmu nie zachęcają upały, itp. Za to wzrasta liczba wypadków drogowych, zranień przy pracach polowych czy urazów związanych z wakacyjną aktywnością, których ofiarom trzeba przetaczać krew.
Kampanie promujące honorowe krwiodawstwo co roku poszerzają listę argumentów, które mają do niego zachęcać. Najpopularniejszy i najbardziej prawdziwy to oczywiście „Możesz uratować komuś życie”. Ale jest i pakiet bardziej namacalnych korzyści: „twoje zdrowie będzie pod stałą, bezpłatną kontrolą”, „będziesz mieć zniżkę na leki i wejdziesz bez kolejki do lekarza”, „dostaniesz zniżkę na komunikację miejską”, „możesz obniżyć sobie podatek PIT”, a nawet „będziesz mogła bez wyrzutów sumienia zjeść 8 czekolad ” (które dostaniesz za darmo przy każdym oddaniu krwi). W niektórych stacjach krwiodawstwa wprowadzają nawet programy lojalnościowe na wzór supermarketowych. Za oddaną krew zbiera się punkty, które potem można wymieniać na różne, fajne gadżety.
Przepytuję „wszystkich trzech” moich znajomych, którzy regularnie oddają krew. Marek oddaje z wdzięczności. Sam kiedyś bardzo potrzebował jej dużo i dostał od innych. Nie chce do swojej choroby wracać. Kuba dlatego, że namówił go tenże Marek. Choć miał dobry przykład z domu, bo jego ojciec, zawodowy żołnierz, był honorowym krwiodawcą. Wylewna była tylko Aśka. „Wiesz, kiedy widzę żebrzącego na ulicy dzieciaka, nigdy nie jestem pewna czy naprawdę cierpi głód, czy też za rogiem na jego utarg czeka jakiś cwany „opiekun”. Gdy poszłam na wolontariat do hospicjum nie mogłam opanować płaczu, a ręce mi się tak trzęsły, że kiedyś poparzyłam herbatą chorą staruszkę. Zrezygnowałam. Czasem daję kasę na różne fundacje, na WOŚP, ale nigdy nie wiem, ile z tego rzeczywiście trafia do chorych. Trzeba sprawdzać, bo bywa różnie. A z krwią jest prosta sprawa. Idę, oddaję… Jestem zdrowa, więc mi to nie szkodzi. Wiem, że ktoś na nią czeka lub będzie czekał. Nie zmarnuje się. Mnie jest z tym lepiej i komuś będzie lepiej. Taki konkret.”
Dziękuję ci M., że oddajesz swoją cenną krew innym. I oczywiście życzę ci, aby rewanż nigdy nie był ci potrzebny. Ale jeśli ten tekst pomoże choć jednej osobie podjąć decyzję o odwiedzeniu stacji krwiodawstwa lub czerwono-białego ambulansu to też będzie twoja zasługa.
bozydar.nosacz@outlook.com