Raciborska Matka Boża
ks. Jan Szywalski przedstawia (Z cyklu: Sakralne zabytki)
Trzeba sobie wyobrazić, że tam, gdzie dziś jest kościół Matki Bożej, 500 lat temu, były drzewa, krzewy i chaszcze. Dlaczego tu, daleko od obwarowanego miasta, postawiono sanktuarium? Istnienie kościoła w tym miejscu uzasadniałoby historię uważaną za legendę, a która miała się tu wydarzyć w 1432 r. Przekazywana była ustnie przez pokolenia, aż spisał ją pod koniec XIX w. proboszcz z Modzurowa ks. H. Serba, a rozpowszechnił Georg Hyckel znany zbieracz legend Ziemi Śląskiej poprzez broszurkę „Matka Boża, kościół cudowny na Starej Wsi”.
Cudownie uratowany
Raciborzowi w XV w. groził najazd Husytów ze strony Czech. Ten ruch, początkowo religijny, przeobraził się w agresywny, militarny taran, który siał zgrozę w szerokiej okolicy, mordował i niszczył. W 1428 r. husyci posuwali się w kierunku naszego miasta. Wysyłali zwykle przed sobą zwiadowców, by zbierali informacje dotyczące umocnienia miasta. Także książę raciborski Mikołaj postawił na czatach swoich strażników, by donieśli o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Jeden z takich rycerzy wpadł w ręce zwiadowców husyckich. Skrępowali go, zawlekli pod drzewo, by go powiesić. Rycerz resztkami sił wołał o pomoc do Najśw. Panienki. Kiedy już miał pętlę na szyi, zjawił się wspaniały jeździec na koniu, spłoszył Husytów, uwolnił żołnierza i kazał mu udać się do miasta. Gdy otrząsnął się z przerażenia i chciał podziękować za uratowanie, nie widział nikogo. Gdy, po ostatecznym pokonaniu Husytów, nastał pokój, ocalały cudownie żołnierz udał się do Częstochowy, by podziękować za życie. Długie godziny spędził przed cudowną ikoną na modlitwie, a następnie powstał w nim zamiar, by sporządzić podobny obraz i wziąć go ze sobą. Najął malarza, by namalował kopię. Ten rozpoczął pracę, lecz w tym dniu nie skończył. W nocy obudziło ich światło wychodzące z pomieszczenia gdzie stał obraz. Myśleli, że to pożar, ale oto wizerunek Matki Bożej był gotowy i lśnił niebiańskim światłem.
Obraz ów raciborski bohater umieścił na drzewie, na którym pierwotnie miał on zwisnąć. Wkrótce zaczęli się tu schodzić ludzie na modlitwę.
To nie koniec pięknej legendy. Po śmierci tego człowieka obraz został nieco zapomniany. Tylko stary ksiądz ze Starej Wsi przychodził tu codziennie. A oto pewnego dnia zjawiła się u niego hrabina rodem z Węgier, której mąż był śmiertelnie chory. Obydwaj prosili Boga i Matkę Bożą o łaskę zdrowia. Wówczas hrabia otrzymał we śnie polecenie, aby udać się do Raciborza, gdzie na obrzeżu jest obraz
Matki Bożej. Tam pod dębem ma być odprawiona Msza św., a wtedy hrabia odzyska zdrowie. Trudno było hrabinie odnaleźć to miejsce, ale trafiła na owego starego księdza, a ten z radością wskazał jej drzewo z obrazem i odprawił Mszę św., a hrabia na Węgrzech odzyskał zdrowie. Z wdzięczności postanowił ufundować kościół na tym miejscu i na ten cel ofiarował pokaźną sumę.
Dzieje kościoła Matki Bożej
Kościół Matki Bożej jest jednym z pierwszych sanktuariów maryjnych na Śląsku, młodszy od Jasnogórskiego tylko o 50 lat.
Pierwsza wzmianka historyczna o kościele pochodzi z 1445 r. W dokumencie zwany jest „kościołem naszej ukochanej Pani”. I znowu rzeczywistość miesza się z legendą: budowlę przewidziano na górce, tam gdzie dziś jest cmentarz jerozolimski, ale nazajutrz nagromadzony materiał znalazł się pod dębem gdzie wisiał obraz. Był to dla budowlańców znak, że Bóg w tym miejscu chce mieć świątynię.
W naszych warunkach drewniane budynki utrzymują się ok. 200 lat, potem trzeba je odnowić. Tak też było z kościołem Matki Bożej. Restauracją kościoła zajął się ks. Walenty Caulonius, proboszcz starowiejski w latach 1613–1624.
Murowany kościół
Pielgrzymek było coraz więcej i drewniany kościół nie mógł pomieścić wielkich rzesz pątników z okolicy i dalszych stron. Z inicjatywy kolejnego proboszcza starowiejskiego ks. Franciszka Klentzkiego zaczęto myśleć o murowanej świątyni. Latem 1723 r. rozebrano ponad stuletni kościół drewniany i przeniesiono go do Pawłowa (wioska należała wtedy do parafii starowiejskiej), gdzie miał służyć wiernym do 1913 r. Budowę murowanej świątyni pielgrzymkowej ukończono w 1727 r. Tak krótki, bo zaledwie czteroletni okres budowy, umożliwiała wielka ofiarność raciborzan, jak i pielgrzymów przybywających nawet z Austrii i głębi Niemiec. Świadczy to, że sława tego miejsca była bardzo szeroka. Konsekracji dokonał w 1736 r. abp wrocławski ks. kardynał Ludwik Filip Sinzendorf.
Każdy następny proboszcz św. Mikołaja starał się coś dodać do sanktuarium Matki Bożej. Ks. Karol Poppek w 1840 r. dobudował wieże, ks. Wilhelm Strzybny (1857–1980) zmienił pokrycie dachu z gontowego na łupkowy, a wieże okrył blachą. Ks. Bresler umieścił na dachu sygnaturkę. Ks. prałat Carl Ulitzka rozszerzył plac wokół kościoła.
Wielkim wydarzeniem była koronacja obrazu dokonana z okazji 500–lecia istnienia tego świętego miejsca w 1932 r. Przyjechał ks. kardynał Adolf Bertram z Wrocławia i nałożył złote korony na głowę Matki Bożej i Dzieciątka Jezus. Uroczystość zgromadziła ok. 60 tys. wiernych.
Utworzenie parafii Matki Bożej.
Ks. Ulitzka dążył też do tego, aby Matka Boża stała się kościołem parafialnym. W 1937 r. utworzono kurację, czyli właściwie parafię, zaś pierwszym proboszczem został ks. Alojzy Spyrka, wikary starowiejski.
Dzieje najnowsze
Podczas wojny przepadły korony przechowywane w sejfie na plebanii. Nowe korony zostały wykonane z inicjatywy ks. Spyrki i nałożone przez niego w 1955 r., a okazją było ogłoszenie nowego święta maryjnego w 1954 r. Maryi Królowej. Nowe korony były tylko pozłacane, aby „już żaden złodziej ich nie ukradł”. Za czasów ks. Spyrki powstał w 1957 r. za kościołem ołtarz polowy z kopią cudownego obrazu, a plac wokół kościoła został otoczony solidnym murem.
Ten żarliwy czciciel Matki Bożej umarł nagle na cmentarzu starowiejskim w styczniu 1972 r.
Na ok. 20 lat duszpasterstwo w parafii przejęli Ojcowie Werbiści. O. Adam Krawiec był tu proboszczem w latach 1972–1987 r.
Wielkim ciosem była powtórna kradzież koron z obrazu w grudniu 1985 r. Na apel o. Krawca wierni przynosili obrączki ślubne i inne cenne ozdoby i z nich utworzono nowe korony. Poświęcił je w Częstochowie papież Jan Paweł II w czerwcu 1987 r. Koronacji jednak obrazu o. Krawiec nie dożył, umarł niespodzianie w czerwcu tegoż roku. Kilka tygodni później został wprowadzony nowy proboszcz ks. Eugeniusz Dębicki i on zorganizował uroczystość nowej koronacji w sierpniu 1987 r. Dokonał jej abp Alfons Nossol. W tym roku upływa 30. rocznica.
Ks. Dębicki umarł nagle 13 kwietnia 2013 r.
Nowy proboszcz ks. Henryk Jaroń nie ustępuje swoim poprzednikom w gorliwości o chwałę Maryi.
„Ile łez wsiąknęło w te ławki kościoła?
Ile kolan żłobiły kamienie wokół ołtarza?
Ile głośnych wołań wzniosło się do tronu Maryi?
Ile szeptanych błagań wyszło z serc udręczonych?
Ilu pocieszonych wyszło stąd w nowe życie?
„Bóg sam to wie!”
(z zasłyszanego kazania)