„Piłkarze mu tego nie darują...”
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Bywam czasem w firmie X., w której na portierni dorabia pan Czesio. Przywożę mu zazwyczaj kilka numerów „Nowin Raciborskich”, siłą rzeczy niektóre sprzed kilku tygodni. Opuszczając zakład zagadnąłem co słychać. Na to pan Czesio, stukając intensywnie palcem wskazującym w leżącą na biurku gazetę, wykrzyknął: „Już po nim”!
Podszedłem i spojrzałem, jaki to artykuł tak zbulwersował znajomego portiera. Okazało się, że chodzi o tekst szczegółowo opisujący aktualne budowy w mieście. Rzeczywiście, można powiedzieć w ślad za kultowym hasłem wyborczym, że „Racibórz w budowie”. Od wielu lat nie działo się tak dużo jednocześnie. Ale pan Czesio uparcie wiercił palcem tylko jedno miejsce w gazecie: to, gdzie opisywano remont stadionu na Osirze.
– Zobaczysz pan, to będzie pierwszy taki numer w Polsce, że prezydent przerżnie wybory dlatego, że zbudował stadion, a nie przez to, że nie zbudował – zapewnił mnie żywo gestykulując. – Piłkarze mu tego nie darują! A ich jest ze sto razy więcej niż tych lekkoatletów. Nie darują tej zniewagi, mówię panu.
Następnie mój znajomy zrobił mi wykład na temat historii obietnic budowy boiska ze sztuczną murawą w Raciborzu, a mnie serce puchło ze szczęścia, że nie na darmo wożę te gazety panu Czesiowi. Podobno prezydent wiele razy obiecywał piłkarzom takie boisko, które miało kosztować góra 4 miliony. Przez to raciborscy piłkarze nie musieliby się tułać po Rybniku, Jastrzębiu, a nawet czeskim Krawarzu. A teraz, okazuje się, wybuli nawet 7 milionów na stadion, ale bez murawy tylko z różnymi bajerami dla lekkoatletów. – Powiedz mi pan, ilu my tu mamy tych młociarzy, co niby będą na nim trenować, powiedz mi pan? – pytał z zapałem. Oczywiście nie odpowiedziałem, bo biegaczy to nawet paru znam, ale żeby młociarza to nie.
Nie chciałem mimo to odejść z portierni tak całkiem bez żadnego wkładu w dyskusję i rozpaczliwie szukałem jakiejś puenty. W końcu przyszedł mi do głowy stary jak świat kawał. Oczywiście bez związku z tematem, ale postanowiłem go opowiedzieć panu Czesiowi.
Do Watykanu na spotkanie z wpływowym kardynałem przyjechali przedstawiciele Coca Coli. Prosili, aby w modlitwie „Ojcze nasz” zamiast „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” było „Coca Coli daj nam dzisiaj.” Kardynał oburzył się, więc ci od coli proponują milion dolarów, następnie 100 milionów, miliard, 10 miliardów. Wszystko na nic.
– Czy wyście na głowę poupadali? To jest modlitwa i nie można jej zmieniać – odpowiada oburzony kardynał.
Biznesmeni wychodzą w milczeniu i smutku. W końcu jeden mówi do drugiego: – Ciekawe, ile dali piekarze?
bozydar.nosacz@outlook.com