Pogrzebieńskie kółko zastąpiło konia traktorem
Jubileusz 60-lecia Kółka Rolniczego w Pogrzebieniu, wyznacza powojenną historię „urodzajnego” Pogrzebienia. Sołectwo zawsze znajdowało się w rolniczej czołówce, znacznie odstając od wsi o słabych glebach uprzemysłowionego powiatu rybnickiego, a dorównując rolniczo zaawansowanym miejscowościom powiatu raciborskiego.
W rozwój pogrzebieńskiego rolnictwa doświadczenia wniosło wiele rodzinnych gospodarstw uprawiających nie tylko zboża, buraki cukrowe i ziemniaki, ale także len oraz tytoń. Pogrzebień, w tej ostatniej uprawie kooperował z Lubomią, która miała nawet swoją odmianę Lubomkę, a więc jeden z najlepszych tytoni, z którego wytwarzano cygara Hawana.
W Pogrzebieniu było też więcej gospodarstw niż w sąsiednich miejscowościach, również tych 10-ha, a nawet 20-ha, co w czasach kiedy ziemie uprawiało się końmi, było dużym przedsięwzięciem. – Należymy do tych nielicznych wsi, w których nie ma ugorów, a każda piędź urodzajnej ziemi jest uprawiana – mówi jeden z kilku rolników żyjących wyłącznie ze swego gospodarstwa, Eugeniusz Kura – przewodniczący Rady Gminy Kornowac i i sołtys Pogrzebienia.
Sołectwo szczyci się tradycjami rodzinnymi w uprawach roli. – Wyzwolenie Pogrzebienia w 1945 r. nie przyniosło żadnych zmian własnościowych, gdyż majątek ziemski został rozparcelowany jeszcze w 1928 r. W 1946 r. zawiązało się w Pogrzebieniu Koło Związku Samopomocy Chłopskiej. Ponieważ nie cieszył się na naszym terenie taką popularnością jak w centralnej Polsce, w jego miejsce reaktywowano działalność przedwojennych kółek rolniczych – wspomina w swym sprawozdaniu Kornel Gorywoda.
Kółko rolnicze w Pogrzebieniu powstało w 1957 r. Jego utworzenie zainicjowało kilku społeczników, a wśród nich zmarły w tym roku ojciec Eugeniusza Kury – Andrzej, który wrócił z wojny w 1946 r. czy też wujek obecnego prezesa Jana Kraska – Antoni Grim, więzień obozu w Oświęcimiu. Zebranie organizacyjne odbyło się w listopadzie, a zwołane z inicjatywy ówczesnego prezesa gminnego ZSCH w Kornowacu Jana Glenca i przewodniczącego Gromadzkiej Rady Narodowej Korneliusza Gorywody, zgromadziło ok. 60 rolników. Prezesem został Wincenty Kowol, sekretarzem Korneliusz Gorywoda, skarbnikiem Józef Krasek, a członkami Andrzej Kura, Antoni Kolorz i Antoni Grim. Początki działalności były trudne i wiązały się przede wszystkim z organizacją szkoleń.
Pierwszy ciągnik zetor 25 A wjechał na podwórze prezesa kółka Andrzeja Kury 26 października 1959 r. – To był jeden z pierwszych ciągników w okolicy, a być może również w powiecie – mówi Eugeniusz Kura. Zakup „bociana” nazywanego tak od wysokich kół, poprzedziła zbiórka pieniędzy wśród członków stawiających na mechanizację. Ponieważ konieczny był 25-proc. wkład własny, w cenę zakupu, swoje części wnieśli m.in.: Andrzej Kura, Antoni i Franciszek Grim, Paweł i Korneliusz Gorywoda, Maria i Leon Kłoskowie, proboszcz ks. Długołęcki, Teodor i Joachim
Staniek, Antoni Pieła, Antoni Gęsty, Joachim Iksal. W latach 1960 i 1961 zakupiono kolejne dwa ciągniki – ursus C 325 i C 328. Jeden z nich nadal jeździ w gospodarstwie Eugeniusza Kury, przerobiony na ciągnik o wyższej mocy. Z tamtych czasów pozostały w nim oryginalne: filtr oleju i powietrza, ławeczka oraz bak.
Przeciwnicy rolniczej mechanizacji
Początkowo wielu rolników, szczególnie tych starszych było przeciwnych mechanizacji.
Wyrokowali, że ciągniki nie sprawdzą się na pagórkowatym terenie, a nawet odgrażali się, że nie wpuszczą ich na swoje ziemie. Z czasem, gdy okazało się, że traktory spisują się na polach, nastawienie radykalnie zmieniło się.
Pierwszymi traktorzystami, którym – jak wspomina Korneliusz Gorywoda – władze komunikacyjne umożliwiły w formie ulgowej zdobycie prawa jazdy, byli: Franciszek Grim, Antoni Grim i Henryk Zając, potem dołączyli do nich Konrad Kuźnik i Hubert Glenc. Ciągniki były awaryjne, a części drogie i trudno dostępne. Zdarzały się też wypadki. Cudem z życiem uszedł Antoni Grim, który wywrócił się zetorem. – Ocalenie zawdzięczał jedynie małemu wzrostowi, który umożliwił mu skrycie się pod kierownicą. Po trzech tygodniach pobytu w szpitalu i zaleczeniu obrażeń, znów wsiadł do traktora – opisuje zdarzenie pan Korneliusz. Na tym samym ciągniku wywrotkę przeżył Konrad Kuźnik, który trzy tygodnie walczył ze śmiercią. Pomimo, że nie odzyskał dawnej kondycji również nie zrezygnował z pracy na traktorze.
– W latach 60., kiedy ojciec był już prezesem Powiatowego Związku Kółek Rolniczych, na nasz teren przywieziony został również pierwszy opryskiwacz konny – wspomina pan Eugeniusz. Należące do kółka traktory stały w oborach gospodarstwa kościelnego. Ponieważ początkowo kółko rolnicze nie miało swej siedziby, sprzęt znajdował się też u rolników. W końcowym okresie prowadzenia samodzielnej działalności dysponowano 10 ciągnikami, trzema młocarniami, dwoma snopowiązałkami, orkanem, przyczepami, podstawowym sprzętem uprawowym, dwoma rozsiewaczami wapna, betoniarką i wyposażeniem warsztatowym o wartości ok. 2 mln zł.
W miejscu obecnej świetlicy w 1967 r. wybudowano pomieszczenia warsztatowe, a w latach 1972 – 73 boksy garażowe i część administracyjną. Prowadzono działalność mechanizacyjną, warsztatową i zaopatrzenia w środki produkcji. Kółko rolnicze wspierało też działalność KGW, organizowało wycieczki krajoznawcze. Zatrudnienie w nim znalazło pięciu traktorzystów, dyspozytor, księgowa i pracownik warsztatowy.
Kółko z usługowego zmieniło się w historyczne
W 1974 r. w miejsce kółek rolniczych powstały Spółdzielcze Kółka Rolnicze, które nie sprawdziły się w swej działalności na tym terenie. Po upadku SKR Gaszowice cały sprzęt rolniczy wydzierżawił pan Hajduczek. Ponieważ istniało duże zapotrzebowanie na usługi kombajnem, w porozumieniu z pozostałymi kołami gminy Kornowac, przejęto od dzierżawcy: kombajn bizon, dwie przyczepy, kultywator i prasę PZ 224. Z czasem, kiedy rolnicy zakupili własny sprzęt, stopniowo zanikało zainteresowanie działalnością kółka rolniczego, która dziś ma wymiar historyczny. W swoim czasie jednak przełamało uprzedzenia rolników do mechanizacji zmieniając na lepsze sposób gospodarowania, usprawniło najcięższe prace w rolnictwie, a w konsekwencji pozwalało uzyskiwać wyższe plony. Obecnie pogrzebieńskie kółko liczy 16 członków i ścisłe współpracuje z KGW. Z tamtych lat w sołectwie pozostało kilka maszyn o wartości historycznej. Stara młocarnia oraz prasa do słomy przetrwały np. na podwórzu Eugeniusza Kury i w przyszłości mogłaby być zaczątkiem skansenu nawiązującego do rolniczej tradycji wsi. Dziś w Pogrzebieniu działalność rolniczą prowadzi ok. 10 gospodarzy, w tym sześciu utrzymujących się wyłącznie z rolnictwa. – To zupełnie inne rolnictwo. Na mojej ulicy np. jest tylko dwóch hodowców, a kiedyś nie było domu, w którym nie hodowano przynajmniej jednej krowy – stwierdza pan Eugeniusz.
Jubileusz koła uczczony został podczas dożynkowej mszy i uświetniony obiadem dla rolników oraz członków kółka rolniczego.
(ewa)
Prezesami Kółka Rolniczego w Pogrzebanie byli: Wincenty Kowol (1957 – 1958), Andrzej Kura (1958 – 1968), Błażej Kozioł (1968 – 1972), Andrzej Kura (1972 – 1998), Roman Staniek (1998 – 2006). Obecny zarząd tworzą: prezes Jan Krasek, wiceprezes Krystyna Lenord, sekretarz Jacek Gorywoda, członkowie Krystian Staniek i Roman Glenc. W skład komisji rewizyjnej wchodzą: Bogusława Pytlik, Krzysztof Kowol i Jerzy Grim.