Schlagball: gra przodków łączy współczesnych
Czasy, gdy futbol był grą dość egzotyczną, a na wsi królował schlagball, należą do odległej przeszłości. Dyscyplina ma jednak swoje mistrzostwa Polski i 2 września odbyły się one na stadionie w Wojnowicach.
Mocne kucie
Gracz uderza piłkę pałką i biegnie na drugi koniec boiska. Tak zaczyna się rywalizacja w schlagballu. Gra jest dynamiczna, kontaktowa. Nieraz ktoś leży na ziemi. – Według mnie ta dyscyplina jest dużo ciekawsza niż piłka nożna. Wynik jest zawsze trudny do przewidzenia – mówi nam Trojański, który w latach 60. ubiegłego wieku był jednym z lepszych zawodników na terenie gminy Pietrowice Wielkie. Dziś już tylko kibicuje młodszym i ze wzruszeniem wspomina czas młodości. – Jak grałem to były lata 60. W każdej wsi była drużyna, na ziemi raciborskiej i rybnickiej. Potem przyszła piłka nożna i wyparła schlagball z wiosek, a początkowo piłkarskie kluby były trzy albo cztery na cały region! Trojański grał 30 lat. Obecnie 73-–letni mężczyzna przypomina sobie, że Cyprzanów był w środku ligowej stawki. – Dziś to zupełnie inna gra. U nas mało kiedy piłka spadała na ziemię. I kuło się bardzo mocno. Tak, żeciężko było o unik – dodaje pan Karol. Grał m.in. z Herudem i Szudikiem. – Oni są w już w Niemczech albo nie żyją – kończy rozmówca.
Nie wszyscy dojechali
Za odbudowę popularności schlagballa na ziemi raciborskiej wziął się Sebastian Ściborski z Cyprzanowa i od 9 lat kontynuuje swą misję. W latach 80. ubiegłego roku S. Ściborski, jako uczeń 8 klasy podstawówki, biegał po boiskach ligi schlagballu. Teraz, w Polsce, jego drużyna należy do ścisłej czołówki. – Nie dajemy rady przeciwnikom z Niemiec, prezentują zdecydowanie wyższy poziom – przyznaje. Mistrzostwa kraju zorgranizowane w Wojnowicach wygrali zdecydowanie sąsiedzi z Cyprzanowa (grano systemem „każdy z każdym”). Odprawili z kwitkiem ekipy: gospodarzy, Warszawy i Jaśkowa. Mistrzom szkoda było, że na zawody nie dotarła ekipa z Grabowa pod Łodzią, bo to wymagający przeciwnik. – Ogółem miały być u nas jeszcze cztery drużyny, ale nie uzbierały pieniędzy by dotrzeć na turniej – żałował Ściborski.
Adrenalina i zapał
Bożena Daniszewska została trenerką wojnowickiej młodzieży. Ta była najlepsza w turnieju 2 września. – Znam się trochu na tej dyscyplinie. Za młodu grałam, ale wtedy nie było rozgrywek. Od półtora roku tworzymy drużynę Wojnowic. Jest 22 dzieci, zainteresowanie jest duże i rośnie. Będziemy to dalej ciągnąć bo jest zapał i adrenalina. Jedno przez drugie chce wygrywać.
Noga od stołka
Dlaczego graczom z ośrodków oddalonych o pół tysiąca kilometrów chce się wybierać tak dalego by zagrać kilka spotkań? – Piłka palantowa to rdzennie polska dyscyplina, znana na tych ziemiach przed wiekami. Warto kultywować coś swojego niż zapożyczać z zagranicy – uważa Rafał Sadownik, lublinianin.
Czempionat Polski w niewielkiej miejscowości to dla niej spore wyzwanie. Przyjęli pod swym dachem ok. 150 osób, a przygotowani byli na ponad 200. Mistrzostwa wzbogaciły program dożynek gminnych, które obchodzono przez trzy dni. – W małych miejscowościach występuje większe zaangażowanie w organizację takich imprez. W miastach ten entuzjazm się gdzieś traci – ocenia Łukasz Szymborski z ekipy warszawskiej. Powołał do życia program „Palant powraca” i założył stowarzyszenie miłośników piłki palantowej. – Grałem od dzieciństwa. Kij dostałem od taty, a na osiedlu się grywało. Także przy użyciu nogi od stołka czy uciętej łopaty. Nazwana „Warszawą” ekipa to inaczej „Bejspal kadra”. Szymborski dodał, że w schlagballa grają tylko na mistrzostwach, a są w nim triki, których się używa jeśli się trenuje. – Palanta tłumaczy się w 5 minut, a schlagball jest trudniejszy, choć bardzo ciekawy i przynosi więcej frajdy – zaznacza.
Kłótnia i miłość
Jadwiga Petrykowska jest sołtysem Jaśkowa. – Gramy krótko, drużynę mamy świeżutką. To nasze pierwsze zetknięcie ze schlagballem, a jedyni gramy w palanta na Warmii i Mazurach. Czujemy się w Wojnowicach bardzo dobrze. Pogoda jest dobra do rozgrywek. Ludzie? Na boisku się kłócą, a poza nim się kochają. Najważniejsze, że dzieciaki są zadowolone – podsumowała.
Sołtyska wojnowicka Anna Kupka żałowała, że zabrakło 4 drużyn. – Byliśmy przygotowani, cała wieś się zaangażowała. Ludzie dzwonili z pytaniem gdzie mogą się przydać. Na taką skalę organizowaliśmy coć po raz pierwszy – przyznała. W młodości sama grał w palanta. Często grywaliśmy w to tutaj. Od niedawna znów się wciągnęliśmy. Obie córki też grają – informowała pani sołtys.
(ma.w)
Fundamenty mistrzów
Motorem tej ekipy jest „Kolumb” czyli Piotr Smuda. Pochodzi z Lekartowa, a mieszka w Chałupkach. W przeszłości był bejsbolistą, kadrowiczem Polski. Doświadczony w tym składzie jest Bernard Niewiera – samborowiczanin. Sebastian Ściborski też intenswnie grywa, ale na mistrzostwach musiał pauzować z powodu kontuzji odniesionej w meczach na terenie Niemiec.