Cadillac nie dla wójta, ale po księdzu
Deszcz i przenikliwy chłód nie pomogły rolnikom z całej gminy udanie świętować na najważniejszych dożynkach w roku. Kornice były gospodarzem gminnego żniwnioka.
Skromny i pełen zziebniętych uczestników był korowód w Kornicach. Padało od rana i deszcz nie ustawał. Żal było patrzeć jak marnuje się kunszt gospodyń, które wyszykowały się na ten dzień by lśnić w blasku koron żniwnych. Kobiety poubierały kurtki i nie wypuszczały z rąk parasolek jadąc w korowodzie. Przygotowano zaledwie jedną scenkę na przyczepie (choć pomysłową i wesołą), co na poziomie gminnych uroczystości było nieco rozczarowujące.
– Najważniejsze, że pogoda dopisywała w żniwa – zgodnie podkreślali dożynkowicze zwieszając nos na kwintę wobec tego co spotkało ich ze strony aury w niedzielę.
Nowym nabytkiem przyjechał pochwalić się senior ze słynnej rodziny Antczaków, kolekcjonerów zabytkowych samochodów. Zaprezentował cadillaca z 1984 roku o pojemności 4,1 l. – Znalazłem go w Polsce. Odkupiłem od księdza – uśmiechnął się właściciel. Zdradził nam, że trzeba było nań wydać w okolicach 30 tys. zł. Wójt Andrzej Wawrzynek przyglądał się krążownikowi szos, ale kręcił głową, że to auto nie dla niego. – Nie znam się na takich autach – przyznał. W korowodzie wsiadł do bryczki by towarzyszyć starostom.
Parę reprezentacyjną na kornickim żniwnioku stanowili Sabina Jackowska (urzędniczka) i Damian Mizioch (rolnik). Pan Damian gospodarzy na parohektarowym polu i jest kawalerem. Śmiał się gdy spytaliśmy go czy „rolnik szuka żony”.
(ma.w)