Recepta na 50 lat razem?
Kłótnie za dnia, godzenie nocą
6 par spotkało się 24 października w Pałacu Ślubów. Przyszli odebrać medale za małżeństwo trwające pół wieku. Wręczyli je prezydent Raciborza Mirosław Lenk i kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Katarzyna Kalus. Spytaliśmy odznaczonych o ich życie i receptę na związek.
Janina i Ryszard Mularczykowie
Zakochali się, będąc studentami. Dzieliły ich 2 lata nauki. Ona pamięta jak mąż wszedł do pokoju w akademiku, gdzie mieszkało 5 pań. – Po 3 roku byliśmy małżeństwem – wspomina. Pracowali w raciborskich szkołach średnich: II i I LO oraz Mechaniku.
Pani Janina podkreśla, że jest przeciwniczką związków na próbę. – Tu chodzi o zobowiązanie i odpowiedzialność. Danego słowa trzeba dotrzymać – podkreśla. Z mężem lubi podróżować i uprawiać ogródek. – Pewne rzeczy nas dzielą, a pewne łączą, jak w każdym zespole – kończy. Mularczykowie mają jednego syna, słynnego polityka prawicy Arkadiusza Mularczyka. Cieszą się dwojgiem wnucząt.
Halina i Jan Żyłkowie
Zaiskrzyło między nimi na weselu w Głubczycach u wspólnej koleżanki. Minął rok i para była po ślubie. – Mąż był wesoły i uczciwy – chwali pani Halina. Była pielęgniarką w głubczyckim szpitalu, a on pracował jako kierowca w Rejonie Dróg. W 1969 roku przeprowadzili się do Raciborza, gdzie pan Jan został strażnikiem w zakładzie karnym, a żona zajęła się domem i dziećmi. Wychowali 2 córki; mają 2 wnuczki i 2 prawnuczki (młodsza ma 3 lata).
Udany związek radzą budować na zgodzie i miłości oraz wierze w siebie.
Erna i Marian Zelmańscy
Cztery lata trwał czas ich narzeczeństwa. Zaczęło się od zabawy tanecznej, a skończyło ślubem w kościele św. Mikołaja. Co ciekawe, wzięli go w sobotę, wówczas dzień nietypowy na tę uroczystość, bo żeniło się w poniedziałki lub wtorki. Ona przepracowała 40 lat w służbie zdrowia, on zatrudnił się w ZEW-ie. Dochowali się 4 dzieci i 7 wnuków. Prócz zgody, miłości i cierpliwości za ważną dla związku uważają... działkę przy domu.
Krystyna i Zdzisław Słotwińscy
Amor trafił ich w kościele. – Żona miała wtedy ładne, długie czarne włosy. Zachwyciła mnie. Czytała coś w książeczce do nabożeństwa. Podejrzałem, że to modlitwa o dobrego męża. Kiedy wyszła z kościoła, to ją zagadnąłem czy ja bym się nadał – śmieje się jubilat. Pani Krystyna odparła wtedy, że może go wziąć na próbę. W przyszłym mężu „zakochała” się jej mama. – W myśl powiedzenia: najpierw spodobaj się mamusi, a potem córusi. Praktycznie to moja mama wyszła za mąż – wtóruje śmiechem mężowi.
Oboje chwalą Racibórz jako piękne miasto, gdzie ludzie są pomocni i hojni. Ona jest znana z pracy w Ośrodku Szkolenia Pożarniczego w Raciborzu oraz działalności publicznej – była radną powiatową przez dwie kadencje.
Mąż przedstawia się jako ślusarz i ogrodnik. – Jej mamę tym ująłem. Wzięła mnie za ręce i oznajmiła, że dłonie mam pracowite, z odciskami. Powiedziała Krysi, że będzie jej dobrze ze mną – wspomina pan Zdzisław.
Wychowali jedną córkę, mają 2 wnuczki. Ich zięciem jest Jakub Berezowski prorektor w raciborskiej PWSZ.
– Trzeba się wzajemnie słuchać i przymykać oko na niedoskonałości. Jak się kłócić to w dzień, a w nocy się przepraszać – kończą jubilaci.
(ma.w)