Duży kaliber: Od zakupów do ewakuacji
RYBNIK 7 listopada, kilkanaście minut przed godziną 18.00 pracownik poczty w Rybniku odkrył niezidentyfikowaną, niezaadresowaną przesyłkę. Gdy ją otworzył, w środku znalazł drugą kopertę oznaczoną symbolem zagrożenia biologicznego. Powiadomiono wszystkie służby. Na miejsce pierwsi przyjechali policjanci.
Izolacja w mieszkaniach
Policja wstępnie wykluczyła obecność materiałów wybuchowych. Straż Pożarna zabezpieczyła miejsce zdarzenia, nie wykazano zagrożenia biologicznego oraz chemicznego. Z budynku ewakuowano siedemnaście osób. 4 osoby, które miały kontakt z przesyłką były izolowane na miejscu zdarzenia. Na miejscu zdarzenia był Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rybniku. Wojewódzki Inspektor Sanitarno-Epidemiologiczny początkowo podjął decyzję, o umieszczeniu czterech osób w szpitalu zakaźnym. Chodzi o pracowników poczty i policjantów, którzy dotykali przesyłki. Ostatecznie osoby te nie trafiły do szpitala zakaźnego a jedynie do swoich mieszkań, gdzie przebywają pod nadzorem epidemiologicznym. Łącznie Nadzorem epidemiologicznym w miejscu zamieszkania objęto 9 osób; 4 osoby, które miały bezpośredni kontakt z przesyłką oraz kolejnych 5 osób, które miały kontakt pośredni z przesyłką. Wszystkie osoby zostały poddane dekontaminacji. Na miejsce ściągnięto strażaków ze specjalnej grupy chemicznej z Bielska-Białej. - Przesyłka została przetransportowana samochodem PSP z obstawą policji do Ośrodka Diagnostyki i Zwalczania Zagrożeń Biologicznych Wojskowego Instytutu Higieny i Epidemiologii w Puławach celem przebadania – informował młodszy brygadier Bogusław Łabędzki z rybnickiej straży pożarnej.
Nic tu nie ma
9 listopada po godzinie 14.00 Państwowa Straż Pożarna w Rybniku otrzymała wyniki badań substancji znalezionej w kopercie. – Zabezpieczona przez strażaków z Bielska-Białej została przebadana przez specjalistów. Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej przekazała nam, że w kopercie nie stwierdzono obecności DNA typowych dla drobnoustrojów chorobotwórczych – informuje młodszy brygadier Bogusław Łabędzki z rybnickiej straży pożarnej. Nie wiadomo co zawierała koperta, jednak wiadomo, że nie groźne wirusy czy bakterie. Cała akcja kosztowała około 300 tysięcy złotych. - Dalsze czynności w sprawie będzie prowadzić prokuratura - mówi strażak. Już podczas akcji przypuszczano, że kopertą mógł być wysyłany jakiś materiał biologiczny do badań, a z koperty odkleiła się adresówka. Wkrótce wątpliwości rozwiał sam sprawca zamieszania.
Nieudany zwrot
– Do naszej prokuratury zgłosiła się osoba, która wrzuciła wspomnianą przesyłkę do skrzynki pocztowej – mówi nam prokurator Malwina Pawela-Szendzielorz, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Wszystko wskazuje na to, że całe zamieszanie zostało wywołane przez omyłkę. – Osoba ta zakupiła pewne urządzenie medyczne i chciała je zwrócić. Zapakowała je więc w firmową kopertę, na której standardowo umieszczone jest logo informujące o możliwej, biologicznie szkodliwej zawartości. Takie oznaczenie daje się standardowo do produktów, które mają lub miały kontakt z ludzkim ciałem. Osoba ta, postanowiła zwrócić produkt drogą pocztową, na kopercie napisała jednak jedynie kod produktu czy też przesyłki, bez adresu. Myślała, że to wystarczy. Jak się okazało, nie wystarczyło. Źle zaadresowana przesyłka została otworzona na poczcie a następnie ruszyły procedury i cała akcja – mówi prokurator. Co za urządzenie było w kopercie? – To urządzenie było rzeczywiście niewielkie i rzadko stosowane. Służyło do celów medycznych. Celowo nie podajemy szczegółów, aby nie identyfikować tej osoby. Nie podajemy również wieku i płci. Nasze postepowanie zostanie prawdopodobnie umorzone. Nie było w tym celowego działania – dodaje.
Adrian Czarnota