Czy Racibórz stać na oświatowe eldorado?
63 mln zł chce wydać na oświatę w przyszłym roku prezydent Mirosław Lenk. Tymczasem uczniów ubywa i subwencja topnieje. Rosnące wydatki na szkoły oznaczają cięcia w innych dziedzinach. Jedynie radny Tomasz Cofała namawia radnych do dyskusji na temat oszczędności w szkołach. Kto go poprze w obliczu przyszłorocznych wyborów?
Zamiast na remonty dróg czy chodników, budowę nowych parkingów i ratunek zrujnowanych kamienic, pieniądze podatników są pompowane w oświatę. Racibórz wydaje na nią ponad 100% więcej niż przewiduje subwencja oświatowa (31 mln zł subwencji, 32 mln zł dokłada urząd). Baza szkolna jest olśniewająca, kadra dobrze zarabia, sieć placówek jest tak rozległa, że dziecko ma je niemal pod nosem. Można rzec, że oświatę w mieście mamy na bogato. Tylko czy faktycznie stać nas na te luksusy?
Ekonomia bierze w łeb
Gdy tylko pojawia się temat oświatowych cięć rada miasta staje okoniem i odsuwa od siebie te trudne decyzje. W 2015 roku wydział edukacji – za 60 tys. zł – zamówił eksperckie opracowanie firmy Vulkan, gdzie wskazano, że parę szkół trzeba zamknąć. Wymieniono wtedy konkretne placówki. Padło na szkoły i przedszkola z dzielnic: Płoni, Studziennej, Ocic i Markowic. Była też koncepcja likwidacji największej ze szkół – SP15 z uwagi na najwyższe koszty utrzymania. Urzędnicy próbowali wdrożyć niektóre z podpowiedzi w życie, ale wybuchła awantura z udziałem rodziców i nauczycieli zagrożonych placówek. Plan spalił na panewce, na Batorego wycofano się z podobnych pomysłów.
Minęły kolejne lata, rząd zlikwidował gimnazja i zostawił raciborski magistrat z nowymi problemami. Miasto cierpi demograficznie, ubywa mu co roku uczniów, ale przybyło wskutek reformy rządowej godzin nauczycielskich. Z Warszawy przelewają coraz niższe subwencje, a urząd wydaje na płace nauczycielskie coraz więcej. Gdyby chodziło o prywatną firmę, to oczywiste, że przy malejących wpływach szukałaby oszczędności. W urzędzie miasta jest na odwrót – w obliczu chudnącego w oczach portfela, pęcznieją wydatki.
Cisza przed burzą
Jeszcze miesiąc temu przekazanie 2,2 mln zł na dodatkowe wydatki oświatowe rada miasta jakoś przełknęła, choć gdy o takie pieniądze na chodnik dla Markowic pytał Franciszek Mandrysz to pomysł uznano za oburzający. Listopadowa decyzja o kolejnym milionie złotych na szkoły skłoniła Tomasza Cofałę do zabrania głosu. Do kolegów z rady skierował apel by już rozmawiać o oświacie i przemyśleć jej koszty. Zauważył, że zadania oświatowe wymagają rosnącego uzupełniania wydatków liczonego w milionach. Cofała chciał rozpocząć dyskusję przed grudniową „przepychanką nad budżetem”. Nie znalazł jednak dużego zainteresowania. Jedynie Jan Wiecha, szef komisji budżetu, stwierdził, że jego też nurtują galopujące nakłady na oświatę. – Oświatą nie można się nie przejmować, bo staje się coraz droższa – przyznał. Dalszej dyskusji nie było i nie wiadomo czy w ogóle do niej dojdzie. Kapitału wyborczego tu się nie pomnoży, a prędzej go straci.
Na dywaniku u skarbnika
O rosnących kosztach funkcjonowania systemu oświaty dobrze wie naczelnik wydziału edukacji Robert Myśliwy. Z zapowiedziami minister edukacji Anny Zalewskiej zgadza się w kwestii wzrostu zapotrzebowania na pracę nauczycieli. – Koszty osobowe wzrosły, ale subwencja nie – zauważył w gronie radnych komisji oświaty. Naczelnik wspomniał o trudnych rozmowach ze skarbnik miasta na temat kosztów oświatowych czwartego kwartału. Do wypowiedzi sprowokował go nowy radny Michał Kuliga.
Myśliwy wyjawił, że magistrat ma problem z przystosowaniem obiektu po Gimnazjum nr 1 przy ul. Kasprowicza do potrzeb szkoły podstawowej. Potrzeba tam sporych nakładów, m.in. na dobudowę klatki schodowej i ewentualne utworzenie stołówki. Kuliga zauważył, że reforma głównie spowodowała „bieganie nauczycieli” za godzinami w różnych placówkach. Według naczelnika Myśliwego takich migracji nauczycielom nie ubędzie w najbliższym czasie. Dodatkowo samorząd musi się zmierzyć z rosnącymi nakładami na realizację zadań związanych z orzeczeniami o niepełnosprawności, działalność świetlic, a także urlopów na poratowanie zdrowia.
Mariusz Weidner
* Kwota padła na spotkaniu prezydenta z mieszkańcami Miedoni. W projekcie budżetu 2018 wpisano 57 mln zł.