Michał Woś: Racibórz potrzebuje nowej energii
Raciborzanin Michał Woś jako wiceminister sprawiedliwości wyrasta na potężnego konkurenta dla środowiska politycznego, które od lat rządzi Raciborzem i wysyła do Warszawy swoich reprezentantów. Pewnie dlatego szpilki wbijają mu zarówno posłanka Gabriela Lenartowicz, jak i Mirosław Lenk ze swoim rzecznikiem prasowym Leszkiem Iwulskim. Posłanka PO mówiła niedawno dziennikarzom, że Michał Woś jako radny nie osiągnął żadnego sukcesu. Z kolei prezydent i jego rzecznik dezawuują działalność fundacji Wosia oraz jego zabiegi o wpisanie raciborskiego dworca PKP do Programu Inwestycji Dworcowych. Co na to wiceminister Michał Woś?
– Najpierw miliony na remont raciborskiego sądu, później dofinansowanie festiwalu „Strefa Chwały” z udziałem dr Wandy Pułtawskiej, teraz ponad milion złotych dla Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. Wychodzi na to, że dobrze jest mieć „swojego” ministra. Słychać głosy, że dzieli Pan łaski, co ma służyć pańskiej karierze politycznej. Co Pan na to?
– Jeszcze jako raciborski radny podkreślałem, że warto aby Racibórz zaangażował się w szukanie środków zewnętrznych. Tych środków zewnętrznych jest mnóstwo, tylko potrzeba osób, które się w to zaangażują i tych środków poszukają. Zapewniam Pana, że z perspektywy Warszawy jest wiele różnych miejsc, które wspieramy. Wspieramy też Racibórz. Tak się złożyło, że o podziale części tych środków decyduję ja, decydują komisje konkursowe, które doceniają sensowność propozycji złożonych we wnioskach. Ale nie jest tak, że jest potrzebny minister czy poseł z danego regionu, żeby te środki „załatwiać”. To tak nie działa.
– W takim razie, jak wygląda pozyskiwanie pieniędzy z budżetu państwa?
– To działa w ten sposób, że jest potrzebna osoba, która chce tych środków poszukać i wie, gdzie ich szukać. Opierając się na moim doświadczeniu samorządowym z przykrością muszą stwierdzić, że Racibórz nie był liderem w szukaniu tych zewnętrznych środków. Cieszę się, że teraz, kiedy mam większe możliwości, niż wówczas gdy byłem radnym, mogę m.in. w takie działania też się zaangażować i wspomagać te jednostki, które chcą z tych środków korzystać, a ja pomagać w pozyskiwaniu różnego rodzaju dofinansowań.
– A jak to było z wpisaniem raciborskiego dworca na listę obiektów przeznaczonych do remontu? Mówił Pan na naszych łamach o wysiłku, jaki Pan w to włożył. Tymczasem z urzędu miasta, od prezydenta Raciborza i jego rzecznika, słychać głosy, że raciborski dworzec już dawno znajdował się na tej liście...
– Każdy człowiek sprawujący władzę powinien wiedzieć, że stanowisko czy urząd jaki pełni, to jest tylko i wyłącznie służba. Służba powinna być pokorna i ja pokornie interweniuję tam, gdzie mogę. W przypadku dworca mógłbym pokazać swój kalendarz, pokazać szereg działań, które podjąłem. Zapewniam, że było co najmniej kilka spotkań na wysokim szczeblu, np. z prezesem PKP. Mam osobistą wątpliwość, czy gdyby nie te spotkania, czy gdyby nie te rozmowy z ministerstwem infrastruktury i prezesem Krzysztofem Mamińskim, rzeczywiście udałoby się raciborski dworzec ująć w uchwale zarządu PKP o stu kilkudziesięciu dworcach przeznaczonych do remontu w ramach wielkiego Programu Inwestycji Dworcowych. Chwała każdemu, kto podejmuje jakiekolwiek działania zmierzające do poprawy warunków życia mieszkańców. Zachęcam władze miasta, żeby dużo bardziej intensywnie działały na tym polu, bo to należy się mieszkańcom Raciborza.
– Środowisko polityczne, które od lat rządzi Raciborzem, coraz wyraźniej dostrzega w Panu potężnego konkurenta. Ostatnio prezydent Lenk wbił Panu kolejną szpilkę, mówiąc dziennikarzom o zaniku działalności Fundacji imienia Eufemii Raciborskiej, którą utworzył Pan przed dwoma laty. Co Pan na to?
– Fundacja Ofki Raciborskiej działa bardzo sprawnie. Wybrane zostały nowe władze, a działalność fundacji skupia się obecnie na organizacji raciborskiego środowiska tradycji łacińskiej. Co miesiąc są organizowane msze trydenckie, na które wszystkich serdecznie zapraszam, bo jest to piękna inicjatywa, którą warto poznać. Nic tutaj nie jest zaniedbane. Widocznie część osób po prostu za mało interesuje się tym, co dzieje się w mieście. Ja nie ukrywam swojego krytycznego stosunku do ostatnich dekad w Raciborzu, kiedy rządząca miastem ta sama grupa polityczna doprowadziła swoimi decyzjami – często podejmowanymi z dużym opóźnieniem – do tego, że Racibórz z potężnego miasta jakim był jeszcze 30 lat temu, stał się miastem na uboczu, z którym silni się nie liczą, do którego trudno jest dojechać drogą i koleją, które jest zapomniane. Jestem przekonany, że należy zmobilizować mieszkańców do tego, żeby nadać Raciborzowi nowej energii, bo jest to ostatni moment, żeby Racibórz mógł powrócić do swoich najlepszych lat.
– Czy zamierza Pan nadać Raciborzowi tej nowej energii będąc tu na miejscu, czy pozostając w Warszawie?
– Bardzo często bywam w Raciborzu, więc dla mnie podział na miejscu lub w Warszawie nie ma znaczenia. Będąc w Warszawie też można wspierać Racibórz. Przykładem takiego działania jest dofinansowanie projektu PWSZ, które sprowadzi się do zmniejszenia przestępczości w Raciborzu.
Sport przeciwko przestępczości
Wiceminister sprawiedliwości Michał Woś i rektor PWSZ w Raciborzu prof. nadzw. dr hab. inż. arch. Ewa Stachura. Resort sprawiedliwości przekaże raciborskiej uczelni 1,1 mln zł na modernizację zaplecza sportowego i prowadzenie zajęć przeciwdziałających przestępczości. W piątek 12 stycznia umowę o przekazaniu środków na ten cel podpisali Michał Woś i Marcin Kunicki, dyrektor Instytutu Kultury Fizycznej i Zdrowia PWSZ w Raciborzu. Zajęcia profilaktyczne powinny ruszyć już wkrótce. Remont to kwestia kolejnych miesięcy. – Dokumentacja jest już gotowa, ale musimy przygotować wszystkie sprawy przetargowe. Plan jest taki, że mniej więcej w czerwcu wchodzą firmy, remontują sale gimnastyczne i siłownię. Praktycznie we wrześniu powinniśmy to skończyć – mówi dr Marcin Kunicki.