Drastyczna podwyżka za śmieci
Kuźnia Raciborska 2 lutego jednym z punktów obrad rady miejskiej była uchwała zmieniająca wysokość opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Z dotychczasowych 9,5 zł poszybowała ponad 60 proc. w górę do 15,50 zł. Na dodatek w całym miejskim systemie śmieciowym szykuje się rewolucja.
Burmistrz Paweł Macha wyjaśnił, że magistrat przeprowadził dwa przetargi na odbiór śmieci komunalnych. Za każdym razem zgłaszał się tylko jeden (i ten sam) oferent i zawsze cena jego usług mocno przekraczała założenia urzędu. Za pierwszym razem, zgodnie z ofertą w przetargu, opłata śmieciowa wyniosłaby ponad 17 zł, za drugim podejściem była o około dwa złote niższa. To skłoniło samorząd do nietypowego zagrania. Burmistrz wraz zarządem gminnej spółki wodociągowej zdecydowali, że korzystniej będzie własnymi siłami zająć się gospodarką odpadami. Taką możliwość daje prawo, które obowiązuje od 2017 r. i tzw. zamówienia in house (wewnętrzne). In house powala na rezygnację z przetargu i zlecenie zadania własnej, samorządowej spółce. W Kuźni obliczyli, że wodociągi, które dotychczas pełniły rolę podwykonawcy w odbiorze śmieci, mogą samodzielnie podołać całemu zadaniu. Koszty tej operacji nie będą przy tym wyższe niż, gdyby wybrać w przetargu firmę z zewnątrz.
Oszczędności
Pomimo długiej dyskusji i wielu niewiadomych, rada gminy większością głosów przystała na ten plan. Zgoda została jednak poprzedzona obietnicą działania na rzecz obniżenia kosztów gospodarki odpadami. In house pozwala na lepszą kontrolę tych wydatków, choć możliwości są ograniczone. Burmistrz Macha podkreślił, że 80 proc. kwoty, która stanowi opłatę za śmieci stanowią składniki, na które gmina nie ma wpływu. Są to głównie opłaty pobierane w Regionalnych Instalacjach Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK), gdzie trafiają nasze śmieci. Prezes gminnych wodociągów Marian Kostka oszacował koszty po stronie jednostki gminy na poziomie 30 tys. zł miesięcznie. W tym zawiera się wynagrodzenie sześciu pracowników, paliwo, amortyzacja sprzętu itp. Gdzie więc szukać oszczędności? Według analizy kuźniańskich urzędników przede wszystkim w lepszej segregacji. Obecnie w strumieniu śmieci z terenu całej gminy tylko 25 proc. stanowią odpady posegregowane. To wpływa na ich końcową wycenę na RIPOK-u.
Podczas dyskusji na temat oszczędności wskazano ponadto:
1. ograniczenie ilości odpadów zielonych poprzez pozyskanie środków zewnętrznych na zakup kompostowników,
2. poprawę segregacji poprzez zakup tzw. dzwonów (wolno stojących pojemników do segregacji), które mają gęściej stać na miejskich osiedlach,
3. zmiana RIPOKa, gdyż te przypisane naszemu rejonowi są w rękach prywatnych i oferują podobne stawki za przyjęcie odpadów. O wiele korzystniej byłoby wozić śmieci np. do kędzierzyńskiej instalacji przetwarzania,
4. własna logistyka pozwoli na lepszą kontrolę kosztów floty samochodowej etc,
5. weryfikacja osób, które zadeklarowały, że mieszkają poza miejscem zameldowania, przez co unikają opłat za śmieci. Obecnie takich osób jest około 2,5 tysiąca w całej gminie.
Od marca
Burmistrz Macha nie krył trudności, jakie stoją przed gminą. Wydaje się jednak, że tylko w ten sposób można w jakikolwiek sposób wpływać na dalsze zmiany/wzrosty opłaty śmieciowej. W innym przypadku pozostaje godzić się z wynikami przetargu. W tej sprawie burmistrz zapowiedział, że bierze pod uwagę zgłoszenie do prokuratury, gdyż przy przetargach pojawiło się zbyt wiele dziwnych zbiegów okoliczności. Odniósł się też do stawek, jakie obowiązują w okolicznych gminach. Tam gdzie jest taniej, dopiero są przed przetargiem. Tam, gdzie przetarg odbył się niedawno widać podobny wzrost opłaty śmieciowej.
Nowa opłata ma zacząć obowiązywać od marca. Nie ustalono jak długo będzie funkcjonować system in house. Zmianie uległa również opłata za odpady niesegregowane, za które miesięcznie należy zapłacić 40 zł od osoby.
(woj)
Komentarz
Podwyżki opłat za śmieci faktycznie nastały wszędzie tam, gdzie ostatnio ogłoszono przetarg w tym zakresie. Podobnie dziwne sytuacje jak w Kuźni Raciborskiej, gdzie do dwóch przetargów stawał jeden i ten sam oferent, który mógł dyktować samorządowi (i mieszkańcom) swoje stawki, nie są już niczym nadzwyczajnym. Już na początku tzw. rewolucji śmieciowej w 2012 r. przewidywano, że z nowego prawa skorzystają silne firmy, które przez pierwsze lata było stać na zaoferowanie niskich stawek. W ten sposób zajęły większość rynku, odcinając konkurencję od zleceń, co skutkowało ich likwidacją lub marginalizacją. Obecnie, gdy rywalizacji w tym sektorze jest jak na lekarstwo, silne firmy mogą bez ceregieli dyktować własne warunki i ceny. Przypomina to nieco sytuację we Włoszech, gdzie od lat gospodarkę odpadami kontroluje mafia.
Szkoda więc, że nie uczymy się na błędach innych i wcześniej nie dano samorządom narzędzia do ochrony własnych przedsiębiorstw komunalnych. Dziś już mało która gmina posiada swój tabor śmieciarek i możliwości do samodzielnej gospodarki śmieciowej. Dlatego sytuacja Kuźni, choć wydaje się trudna, to daje światełko na poprawę nadziei. Na to jednak przyjdzie poczekać.
Marcin Wojnarowski