Nowy rozkład wymaga korekt. Pasażerowie się skarżą
Wprowadzony 19 marca przez PK nowy rozkład jazdy nie przypadł do gustu wszystkim jeżdżącym autobusami miejskimi. Pojawiły się głosy by przywrócić poprzednie kursy.
– Poranny autobus z Markowic jest przepełniony, jeździ za mały. Ludzie siedzieli sobie na kolanach i byli ściśnięci przy drzwiach – to głosś pasażera z dzielnicy. Kto inny napisał do PK, że młodzież jedzie jak zwierzęta do ubojni, a po lekcjach musi wracać piechotą, bo w czasie długiego oczekiwania na kurs dotrze tak do domu.
– Ani to mądre, ani bezpieczne – płynie fala krytyki. – Kto pracował nad tym beznadziejnym rozkładem? Zamiast polepszyć ludziom to pogorszyli tak, że gorzej być nie może – nie brak i takich opinii. Cierpkie uwagi dotyczą m.in. rejonu ulicy Słowackiego. – Ludzie w podeszłym wieku, schorowani, naprawdę nie mają teraz jak dojechać do swoich bliskich na Jeruzalem – Pasażerowie wysyłają prezesa miejskiej spółki by postał na mrozie na przystanku, albo spróbował odczytać wysoko zawieszony rozkład. Zdezorientowani pasażerowie podpytują kierowców, gdzie ci jadą, zanim wsiądą do autobusu.
Choć prezydent Mirosław Lenk prosił we wtorek 20 marca w radiu Vanessa o wyrozumiałość i cierpliwość, bo za 3 miesiące rozkład zostanie skorygowany, to nacisk społeczny skłonił PK do pierwszych korekt już po Wielkanocy. W spółce przyznają, że krytycznych uwag jest bardzo dużo. Znajdują jednak powody do satysfakcji: zwiększony ruch pasażerów świadczy o tym, że system zadziałał. Opublikowali list z zapowiedzią zmian, w tym uruchomienia dodatkowej pętli. Pocieszają, że zaraz po świętach będzie można kupować bilety telefonem (na biletomaty w autobusach przewoźnika aktualnie nie stać). W PK żałują, że mają tylko 6 dużych pojazdów w swojej flocie (18 autobusów), bo małe aktualnie się nie sprawdzają. Spółka zapowiada także, że rozkłady wkrótce będą na twardych tablicach w czytelnym formacie.
(ma.w)
Długa podróż
Wśród oceniających zmiany w rozkładzie znalazł się radny powiatowy Dawid Wacławczyk. Opisał w komentarzu jak teściowie wcześniej w 6 minut docierali do jego domu. Obecnie czeka ich „wyprawa przez Gamowską, korek do nerki, Batorego, czekanie na przesiadkę i kolejny autobus na miejsce”. Nową trasą jadą aż 50 minut.