Antywęglowa krucjata radnej Tomaszewskiej
Próba wprowadzenia do porządku obrad tematu strefy bez węgla w Raciborzu, podjęta przez radną Zuzannę Tomaszewską na trzeciej z rzędu sesji miejskiej, znów okazała się nieskuteczna.
Radni stowarzyszenia Nasze Miasto przygotowali projekt uchwały intencyjnej dotyczącej tzw. strefy bez węgla w Raciborzu. Postulują by w okresie kilku lat wprowadzić w mieście zakaz ogrzewania domów za pomocą pieców na paliwa stałe. Projekt NaM-u przedstawiła na początku marcowej sesji Zuzanna Tomaszewska (zobowiązywał prezydenta do podjęcia działań w zakresie zakazu spalania węgla w piecach). Zgłosiła stosowny wniosek pod głosowanie. Prosiła o współdziałanie opozycji i klubu prezydenta. Była gotowa na sugestie i poprawki kolegów z rady.
Prezydent Raciborza Mirosław Lenk argumentował, że musi przed podejmowaniem takich kroków wiedzieć jakie koszty poniesie samorząd. Strefa bez węgla w mieście wobec tylko zasobu miejskiego może kosztować samorząd ok. 50 mln zł. – Takie są moje wstępne szacunki. To jedna czwarta budżetu miasta. Będziemy musieli rezygnować z inwestycji w drogi i chodniki, zabrać pieniądze na szkoły czy kulturę. Muszę wiedzieć ile – tłumaczył. Radni jego klubu (m.in. Marcin Fica i Jan Wiecha) przekonywali, że nad szczegółami wprowadzenia strefy bez węgla w mieście pracuje już powołany w marcu zespół radnych, urzędników i działaczy Alarmu Smogowego. Prezydent Lenk chce, by rada miasta otrzymała wnioski z prac zespołu zanim podejmie dalsze kroki ws. strefy bezwęglowej.
W głosowaniu większość radnych nie zgodziła się na wprowadzenie pod obrady projektu proponowanego przez Zuzannę Tomaszewską. Wnioskodawcy przegrali 10:12. Głosowania nad projektem uchwały NaM-u chcieli jego radni, Czas na Zmiany, niezależni i Andrzej Rosół z Oblicz. Sprzeciwił się prawie cały klub Lenka i Marek Rapnicki. Jan Wiecha wstrzymał się od głosu. Przypomnijmy, że podczas pierwszej, styczniowej próby wprowadzenia przez NaM takich rozwiązań poparcie radnych było po stronie opozycji. Wówczas sami wnioskodawcy „odpuścili” słysząc argumenty urzędników o groźbie utraty dotacji dla miasta z WFOŚ i problemach prawnych strefy bez węgla forsowanej w Krakowie. Później okazało się, że argumenty magistratu nie polegały na prawdzie.
(ma.w)