Lenistwo a pracoholizm (Z cyklu: Grzechy główne)
ks. Jan Szywalski przedstawia
„Kto nie pracuje niech też nie je” – mówi twardo św. Paweł (2 Tes 3,10). A nam się często tak nie chce!
Błogie nieróbstwo...
– Co robicie jak mocie czas? – pytano górala.
– Jak mom cas, to siedzem i myślem.
– A jak nie mocie czasu?
– A to ino siedzem.
Kiedy ostatnio leżeliśmy na łące i kontemplowaliśmy chmury? Kiedy spacerowaliśmy przez las bez smartfonu i delektowaliśmy się naturą?
Lenistwo jest obroną naszej natury przed zbędnym wysiłkiem, przed niepotrzebną utratą energii. Co innego jednak odpoczynek, a co innego nieróbstwo.
„Praca jest solą życia” – mówi przysłowie. Przesolone danie jest szkodliwe, bez soli nie ma smaku. Życie bez pracy nie ma smaku tworzenia, życie zaś w ciągłym kieracie jest niewolnictwem. Pewien filozof mawiał: „Jeśli nie masz dwóch trzecich czasu dla siebie, jesteś niewolnikiem”.
Człowiek nie jest maszyną, lecz chce mieć przerwę w swej aktywności na refleksję.
Dwie postawy
Jedni ludzie żyją bardzo intensywnie: są ciągle w akcji, zawsze zajęci, nigdy nie tracą czasu. Mogą dużo dokonać, ale muszą się liczyć z tym, że w końcu „coś strzeli”.
Śp. ks. Stefan Pieczka miał dewizę: „Lepiej krótko świecić, niż długo kopcić”. Był rzeczywiście bez przerwy zaangażowany, miał inicjatyw bez liku, a że nie brakowało mu też zdolności – udawało mu się prawie wszystko. Miał również dar zjednania sobie ludzi, tak, że nie brakowało mu pomocników w realizacji śmiałych planów. Cóż, kiedy w wieku 54 lat dotknęła go choroba nowotworowa! Nie popuścił jednak: pięć ostatnich lat jego życia należy chyba do najbardziej owocnych. „Trzeba oddemonizować szpital onkologiczny w Gliwicach!” A potem mówił: „Tyle się tam dzieje dobrego, tyle tam wysłuchałem spowiedzi, tyle nawróceń...” Do czasu aż uległ. Gdy odszedł miał zaledwie 59 lat. „Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele” (Mdr 4,10).
Inną filozofię życia miał znany mi kapłan o. Rudolf Badurczyk, misjonarz na Filipinach. Mówił mi kiedyś: „Gdy przyjechałem na Filipiny, mój poprzednik, stary misjonarz, pokazał mi pole za oknem i rzekł: <Widzisz tamte woły jak orzą? Ciągną powoli i wytrwale. Tak i ty: pracuj powoli, oszczędzaj zdrowie i siły, aby ci na długo wystarczyły>”. Był rzeczywiście wytrwały, przyjechał tylko raz do swej ojczyzny, gdy jego ojciec miał 99 urodziny. Sam umarł w wieku 81 lat w swym kraju misyjnym na Filipinach.
Wybierajmy więc jedną z tych dwóch postaw: albo bardzo aktywnej, ryzykując przy tym szybkie wyczerpanie sił i zdrowia, albo powolnej, systematycznej uwzględniającej czas na wypoczynek i urlop. Obydwie postawy życiowe wydały wielkich i świętych ludzi. Św. Stanisław Kostka, żyjąc intensywnie, miał tylko 18 lat gdy umarł. Św. Paweł Pustelnik, mimo surowego lecz spokojnego życia na pustkowiu, dożył aż 115 lat.
Pan Jezus miał w chwili śmierci zaledwie 33 lata, zaś Jego apostoł – Jan – około lat 100.
Gnuśne lenistwo
Pan Jezus ostro potępia zgniłą bezczynność. W przypowieści o talentach chwali i wynagradza sługę, który miał do dyspozycji pięć talentów i dorobił się drugich pięć. Podobne słowa uznania ma dla tego, który otrzymał dwa talenty i, obracając nimi, pomnożył je dwukrotnie. Gdy jednak przyszedł ten, który wprawdzie dostał tylko jeden talent, ale też tylko jeden przyniósł Panu z powrotem, tłumacząc, że nie chciał ryzykować i ukrył talent, bojąc się go utracić, Gospodarz rozsierdził się i rzekł: „Sługo zły i gnuśny! (...) Powinieneś był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. (...) Sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 25,20).
Któż z nas nie zna ludzi marnujących swe zdolności? Mam przed oczyma bardzo zdolnego kolegę z lat szkoły średniej, którego podziwiałem i trochę mu zazdrościłem. Prawie nie ucząc się, miał dobre stopnie. Ale przestał w ogóle pracować, ufając swej bystrości i … matury nie zdał. Straciłem go potem z oczu.
Znani są nam ludzie, którzy swe talenty przepili, którzy puste życie wypełniali hulankami, którzy rąk nie pobrudzili żadną pracą, nie wysilali swych mięśni ani swej głowy i utonęli w bezimiennej masie ludzi nijakich. Staną kiedyś przed sądem Bożym z pustymi rękami. Może będą się usprawiedliwiali jak dziecko szkolne: „Ja przecież nic nie zrobiłem!” – No właśnie: „nic nie zrobiłeś”. Nie wystarczy nie czynić zła, trzeba się będzie wykazać pozytywnymi czynami.
Pracoholizm
Drugą skrajnością jest opętanie pracą: zawsze w biegu, z zegarkiem w ręku, z terminarzem w kieszeni, ciągle pod telefonem; jedzenie po drodze, spanie w przerwach pracy, bez czasu dla rodziny, bez myśli o Bogu i sensie życia.
„I odpoczął Bóg dnia siódmego od wszelkiego dzieła, które uczynił” (Rdz 2,2), a Pan Jezus zalecił apostołom; „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco.” (Mk 6,31)
„Człowiek nie żyje, by pracować, ale pracuje, by żyć”.
Na wyprawie naukowej w Afryce, naukowiec kierujący wykopaliskami, zatrudnił murzynów jako tragarzy sprzętu. Zależało mu na czasie, dlatego przynaglał ich do pośpiechu. W pewnej chwili murzyni zbuntowali się, usiedli i oznajmili: „Poczekajmy chwilę, nasze dusze nie nadążają”.
Człowiek nie jest automatem, ma duszę i ciało. Zarówno siły ciała mają swoje granice i muszą się regenerować, także dusza powinna mieć czas na przegląd swego życia, aby jego sensu i celu nie stracić z oczu.
Ora et labora
„Módl się i pracuj” – było dewizą benedyktynów, znanych ze zdyscyplinowanego sposobu życia i o ogromnego dorobku dla kultury i rolnictwa. W programie dnia mieli osiem godzin pracy, osiem modlitwy i osiem odpoczynku.
A jakie są proporcje w naszym życiu? Byłoby już dobrze, gdyby z tych ośmiu godzin modlitwy pozostało choć osiem minut!
Jak dobrze, że Bóg kazał nam co siódmy dzień zatrzymać bieg życia, by podnieść wzrok utkwiony w ziemię (w maszynę lub komputer) i popatrzeć w górę i w bok, w kierunku Boga i bliźniego.
„Niedziela Boża i nasza” – skandowali kiedyś górnicy, gdy władze PRL-u wymyśliły tzw. „rolki”: sześć dni pracy i dwa dni wolne, bez względu na niedziele. Wywalczyli swoje: dzień niedzielny dla Boga i rodziny. Niedługo później doszła jeszcze wolna sobota.
Mieć czas dla refleksji: „Dokąd dojdę, gdy tak pójdę jak dotychczas idę ?”
Wpływ na historię
Czy problem pracy lub bezczynności miał wpływ na wielką historię tak jak inne namiętności ukryte w grzechach głównych?
Wygodne i hulaszcze życie obywateli starożytnego Rzymu prowadziło do upadku ich państwa. Domagali się od cesarzy „panem et circenses” (chleba i igrzysk) i otrzymali co chcieli. Pracowali zaś za nich nieludzko niewolnicy.
W naszych czasach jedną z plag społecznych było i jest bezrobocie, przyczyna niepokojów społecznych. Bezczynność degeneruje ludzi. Paradoksalnie ludzie bezrobotni, choć biedni, najwięcej piją. Nędza na skutek bezrobocia staje się powodem kradzieży, napadów i prostytucji. Sensowne zajęcie nawet dla więźniów jest niezbędne w terapii. Metodę zajęciową stosował biskup Nathan w leczeniu psychicznie chorych w założonym przez siebie zakładzie w Branicach.
Z drugiej strony nadmierna praca przy niskim zarobku, czyli tzw. „wyzysk klasy robotniczej”, prowadził do wielkich krwawych rewolucji.