Komentarz: Wielki spisek w małym powiecie
Wojciech Żołneczko, dziennikarz „Nowin Raciborskich” oraz portalu nowiny.pl
Radni powiatowej komisji rewizyjnej nie dali się przekonać argumentom Zbigniewa Woźniaka i uznali jego skargi na powiatową wierchuszkę za bezzasadne. Przy okazji badania skarg po raz kolejny okazało się, że władz samorządowych nie obowiązują przepisy, które same wcześniej uchwaliły. W tym konkretnym przypadku rozchodziło się przede wszystkich o rozbieżności pomiędzy regulaminowym i faktycznym składem komisji konkursowej w naborze na dyrektora zamku. Podobnie było w przeszłości z nagradzaniem dyrektora szpitala, gdy władze powiatu gratyfikując szefa lecznicy pomijały warunki nagradzania, które wcześniej same ustaliły.
Tym razem jest jednak jeszcze ciekawiej. Członkowie powiatowej komisji rewizyjnej (bez Dominika Konicznego) de facto przyznali, że starosta i zarząd posunęli się za daleko w swoich staraniach o nadanie działaniom powiatowego samorządu klarowności i transparentności. Po co się ograniczać regulaminami, skoro ustawy pozostawiają pole do wygodnych manewrów? To pytanie retoryczne dla przedstawicieli wszystkich opcji politycznych w radzie naszego powiatu.
Badanie skarg Zbigniewa Woźniaka było również o tyle specyficzne, że podczas posiedzenia komisji rewizyjnej doszło do niecodziennej, bo publicznej konfrontacji skarżącego ze skarżonym, czyli Zbigniewa Woźniaka z Markiem Kurpisem. Jako obserwatorowi poczynań naszych samorządowców w pamięci najbardziej zapadnie mi jednak „przesłuchanie” Zbigniewa Woźniaka przez Adriana Plurę. Postawa radnego rodziła skojarzenia z sejmowymi komisjami śledczymi. I tak jak w dużej polityce, tak i tutaj część pytań nie miała bezpośredniego związku ze skargą. Odniosłem wrażenie, że intencją radnego Plury było przede wszystkim zdyskredytowanie Zbigniewa Woźniaka. Przynajmniej tak wyglądało to z zewnątrz. Oto przykład. Radny Plura zadaje z pozoru niewinne pytanie o to, w jaki sposób Zbigniew Woźniak zapoznał się z opinią prawną przygotowaną na potrzeby badania skargi. Opinia ta była dokumentem publicznym, ale radny najwidoczniej zadał sobie trud sprawdzenia kanałów, którymi informacja mogła zostać udostępniona. W ten sposób natrafił na „spisek”, którego efektem było... przygotowanie się Zbigniewa Woźniaka do rozmowy z radnymi. Jako, że znalazłem się w centrum tego wielkiego „spisku”, opowiem jak to wyglądało dokładnie.
Choć lektura prawniczych wywodów nie należy do moich zainteresowań, przed posiedzeniem komisji rewizyjnej postanowiłem zapoznać się ze wspomnianą opinią prawną, aby lepiej przygotować się do napisania artykułu. Zwróciłem się z prośbą o jej udostępnienie do przewodniczącej Dutkiewicz. Liczyłem, że w ten sposób skrócę czas oczekiwania na odpowiedź ze starostwa (w ciągu kilku ostatnich lat przyzwyczaiłem się już do tego, że wysłanie jednego e–maila zajmuje urzędnikom starosty kilka, czasem nawet kilkanaście dni). Katarzyna Dutkiewicz nie mogła wysłać mi opinii, gdyż była w podróży, dlatego też skierowała mnie do radnego Plury. Ten miał co prawda obiekcje, że docierając do publicznego dokumentu nie wykorzystuję formalnej ścieżki, ale ostatecznie wysłał mi ją, zaznaczając, że to na mój własny użytek. Na takie związanie rąk dziennikarz nie może sobie pozwolić, dlatego jeszcze tego samego dnia zwróciłem się do biura rady powiatu z prośbą o udostępnienie dokumentu. Zależało mi bowiem, aby poznać zdanie Zbigniewa Woźniaka o opinii prawnej. Wszak to właśnie tym dokumentem miano się posłużyć do zbadania złożonych przez niego skarg. Na próżno oczekując wiadomości ze starostwa, udostępniłem opinię Zbigniewowi Woźniakowi. A wiadomość ze starostwa otrzymałem już po wszystkim, tj. dzień po posiedzeniu komisji rewizyjnej (tym razem czas oczekiwania na e–maila ze starostwa wyniósł sześć dni roboczych).
Ot i cały „spisek”. Jednak dla radnego Plury uchylenie się przez Zbigniewa Woźniaka od odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób zapoznał się z opinią prawną, było równoznaczne z podważeniem etycznych racji skarżącego. Wszystko to nie przeszkodziło A. Plurze sformułować kilkanaście minut później wniosku, aby na przyszłość w naborach na dyrektorów stosowano jednak wzór oświadczenia, na którego brak wskazywał skarżący Zbigniew Woźniak. To taka samorządowa odmiana dialektyki... trudna do opisania, jeszcze trudniejsza do zrozumienia.
Na co skarżył się Zbigniew Woźniak?
Dla porządku przypominamy najważniejsze punkty skarg Zbigniewa Woźniaka na władze powiatu powiatu raciborskiego:
1. niezgodny z regulaminem skład komisji konkursowej
2. dwóch członków zarządu głosowało za powołaniem samych siebie do komisji konkursowej
3. braki formalne przy wszczęciu drugiego naboru na dyrektora zamku
4. zatrudnienie nowej dyrektor bez zapoznania się z jej osobą
5. uchybienia w regulaminie naboru, m.in. niestosowanie oświadczeń o braku powiązań członków komisji konkursowej z kandydatami
6. naruszenie dóbr osobistych Zbigniewa Woźniaka poprzez ujawnienie jego danych w trakcie procedury naboru.
(ż)